Pewnego dnia, jak już będę na emeryturze, usiądę przy kominku Jasonie Huncie i o różnego rodzaju krętaczach, naciągaczach i cwaniaczkach z Allegro napiszę książkę.
W samym tylko kontekście gier jest to mój bodajże 7 wpis na łamach Bezprawnika (a ósmy, naprawdę mocny, jest już przygotowywany, na razie weryfikujemy nadesłany materiał źródłowy). Było o Januszach Biznesu wspóldzielących ze sobą konta Netflix za pośrednictwem popularnego serwisu aukcyjnego. Było o sprzedawaniu kont PSN/Steam i związanych z tym wizytach policji. Było o tym jak internauci wzięli się za cwaniaczków we własnym zakresie i zaczęli kasować im gry „za złotówkę” z kont Steam. Było nawet o tym, że sprzedają na Allegro same pudełka, bez klucza. Ale dziś mamy chyba historię rekordzisty, który wprawdzie sprzedaje na Allegro klucze do gier…
Ale są to klucze już wykorzystane
Wprawdzie (jak niemal zawsze, ale i niedługo opublikujemy historię niepotwierdzającą tej reguły) generalnie zawsze winni są sami sobie konsumenci, którzy nie czytają uważnie tego, co kupują albo też myślą, że uda im się zaoszczędzić i kupić w sieci iPhone’a za 40% jego sugerowanej ceny. To nigdy nie kończy się dobrze. Ustawodawca jednak wie, że konsument nie zawsze jest bystrzakiem i czy to w ustawie o prawach konsumenta, czy już w samym kodeksie cywilnym, przygotowuje pewne mechanizmy pozwalające na ochronę naszych interesów.
Tym razem „Janusze Biznesu” z Allegro wykazały się niebywałą perfidią, ponieważ (po dość wygórowanych zresztą stawkach) zaczęli wystawiać na Allegro klucze do gier Steam, który były już wykorzystane. Całą sprawę opisuje serwis Livespot.pl, wskazując między innymi, że w wielkiej „ścianie tekstu” między wierszami znajduje się wpleciony komunikat:
„Sprzedawane kody nie nadają się do użytku czyli aktywowania gry i mają wartość jedynie kolekcjonerską. Nie przyjmuję zwrotów”.
Co zabawne, Janusze Biznesu sami się w tym miejscu podkładają
Abstrahując już od moralnych aspektów takich transakcji, czy doszukiwania się w nich znamion na przykład podstępu, wydaje się, że sprzedawca nie ma prawa odmawiać zwrotów towarów w przypadku zakupów dokonanych na odległość. Ustawa o prawach konsumenta wprawdzie odmawia prawa do dokonania bez podania przyczyny zwrotu
treści cyfrowych, które nie są zapisane na nośniku materialnym, jeżeli spełnianie świadczenia rozpoczęło się za wyraźną zgodą konsumenta przed upływem terminu do odstąpienia od umowy i po poinformowaniu go przez przedsiębiorcę o utracie prawa odstąpienia od umowy.
Jednakże nie wspomina nic o treściach – było nie było, sprzedawca sam to precyzuje – kolekcjonerskich.
Należy więc stwierdzić, iż tego typu „sprzedawcy” zawierają w swoich regulaminach niedozwolone postanowienia umowne, co może być przesłanką powództwa cywilnego, a przede wszystkim powinno stać się obiektem postępowania właściwych organów ochrony konsumentów.
Zawiadamiane o sprawie Allegro ponoć kasuje wprawdzie tego typu aukcje, jednak to tylko ucinanie głów Hydrze. Tymczasem UOKiK posiada o wiele bardziej skuteczne i pedagogiczne narzędzia perswazji.