Branża gastronomiczna leży i kwiczy. Nie ma może aż tak źle, co sparaliżowana dziś branża turystyczna, ale i tak obroty w wielu miejscach spadły dramatycznie. Jedynym ratunkiem jest jedzenie na wynos. Które – jak się okazuje – staje się osią konfliktu między gastronomią a portalami do zamawiania jedzenia online. Konflikt: restauratorzy kontra pyszne.pl rozgorzał mocno w Olsztynie.
Restauratorzy kontra Pyszne.pl
Sprawę nagłośnił olsztyński restaurator Mariusz Możdżonek, który opublikował na początku kwietnia emocjonalny post na Facebooku. Praktyki portalu Pyszne.pl nazwał „złodziejskimi”.
Dosyć mam wykłócania się o prowizje za zamówienia które nie zostały zrealizowane z ich winy, dosyć mam stanu w którym płacę za wszystko łącznie z prowizją za dowóz i za opakowania. Dosyć mam płacenia 17% prowizji, dosyć mam braku człowieczeństwa, nawet przy wprowadzeniu posiłków dla lekarzy nie są w stanie zrezygnować z prowizji pomimo tego, że my robimy to po kosztach produktu.
…napisał restaurator.
Post wywołał burzę wśród innych właścicieli restauracji w Olsztynie. Sprawę opisał portal Olsztyn.com.pl, który skontaktował się z gastronomami. „Zostałem wprowadzony w błąd. Zdecydowałem się na współpracę z Pyszne.pl tylko dlatego, że obiecali nie pobierać prowizji w czasie, gdy funkcjonowanie wszystkich restauracji jest odgórnie zawieszone. Potem dowiedziałem się, że mnie okłamano. Dzwoniłem, aby wyjaśnić sprawę, ale nikt nie odebrał. Przecież nam wszystkim chodzi tylko o to, żeby przetrwać. Teraz nie zarabiamy prawie w ogóle”, mówi portalowi właściciel kilku lokali w Olsztynie Witold Młynarczyk.
Portal odpowiada
Tymczasem dziś portal Pyszne.pl wysłał do swoich klientów maila, w którym zawarta jest odpowiedź na te zarzuty.
Kryzys wywołany koronawirusem wpłynął na funkcjonowanie wielu restauracji. W przypadku tych szczególnie dotkniętych zaproponowaliśmy odłożenie w czasie płatności prowizji, zaczynając od marca, z czego wiele z nich już skorzystało. Dodatkowo znieśliśmy całkowicie prowizję od zamówień z odbiorem osobistym.
…pisze w swoim oświadczeniu portal. I dodaje, że bierze udział w pracach nad zapewnieniem bezpłatnych posiłków o wartości ponad 4 milionów euro pracownikom służby zdrowia w całej Europie.
W czym jest problem?
Jak zwykle chodzi o pieniądze. Jedzenie na dowóz to w tej chwili intranta branża, jedna z niewielu które korzystają na kryzysie. A rozwój oznacza konieczność zwiększania zatrudnienia. Dlatego portale zajmujące się pośredniczeniem między restauracjami a klientami nie rezygnują z prowizji. Dla gastronomii to oznacza oddanie części i tak niewielkich zysków kosztem tego, że będą mieli dodatkowe zamówienia z dowozu. Jak widać taki układ, przy narastającym kryzysie, sprawia że niektórym puszczają nerwy.
Co zatem zrobić? Ja mam swoje rozwiązanie. Robię co mogę, by moje ulubione lokale przetrwały kryzys, więc jedzenie zamawiam bezpośrednio u nich. Jeśli restauracja jest blisko mojego domu, mam okazję na bezcenny w ostatnich dniach spacer, i odbieram jedzenie osobiście. Wszystko zgodnie z prawem, bo to wyjście jak do sklepu. Podobnie w przypadku lokali bardziej odległych – po jedzenie podjeżdżam samochodem. Restaurator jest zadowolony, bo ma 100% zysku ze sprzedaży. A portal załatwiający dowóz i tak ma klientów na pęczki.