Ministerstwo Sprawiedliwości już trzeci raz zapowiedziało uchwalenie ustawy antylichwiarskiej. Za każdym razem ma to być rozwiązanie nowe i chroniące najbardziej potrzebujących. Tymczasem walka z lichwą to kolejny wentyl bezpieczeństwa dla dłużników i przyzwolenie na chłodne kalkulacje.
Kryzys wywołany pandemią koronawirusa zbliża się wielkimi krokami. Rządy państw na całym świecie dwoją się i troją, żeby straty dla gospodarki były jak najmniejsze. Nie inaczej postępuje rząd Prawa i Sprawiedliwości. Niestety z wielu powodów pomoc jest często iluzoryczna i szczątkowa, a na pewno niewystarczająca. O ile pomoc dla przedsiębiorców w ramach drugiej tarczy antykryzysowej przybrała jako takie kształty, tak pomoc dla pojedynczych gospodarstw domowych jest znikoma. Nasze domowe budżety czeka rewolucja. Wiele osób straci pracę, zarobki jeszcze większej ilości osób mocno się skurczą. Nie ze wszystkich wydatków będziemy mogli łatwo zrezygnować i wielu z nas stanie przed koniecznością łatania budżetu pożyczkami.
Z oczywistych względów o kredyt w banku będzie coraz trudniej. Banki zaostrzają kryteria oceny zdolności kredytowej i nie można się temu dziwić. Wiele banków zapowiada, że będzie wymagany większy wkład własny przy udzielaniu kredytów hipotecznych. Nie ma co się dziwić, w końcu banki nie są instytucjami charytatywnymi i zarabiają na spłacanych pożyczkach. W ich interesie jest takie zabezpieczenie kredytu, żeby w razie braku jego spłaty można było pożyczone pieniądze odzyskać. Skoro o pieniądze w banku będzie trudniej, to otwiera morze możliwości dla firm pożyczkowych.
Walka z lichwą po raz trzeci
Ministerstwo Sprawiedliwości na specjalnie zwołanej konferencji zapowiedziało złożenie projektu ustawy antylichwiarskiej. Nowe przepisy mają zostać włączone do kolejnego pakietu ustaw antykryzysowych w związku z panującą epidemią. Motywacją jest oczywiście ochrona osób przed sidłami zastawionymi przez lichwiarzami tylko czekającymi na takie okazje.
Szczególnie w trudnym czasie pandemii koronawirusa trzeba dbać, by Polacy, którzy wpadli w finansowe kłopoty, nie stracili dorobku życia. Dlatego Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało, w ramach kolejnego pakietu rozwiązań „Tarczy antykryzysowej”, nowy projekt przepisów antylichwiarskich.
To już trzecie podejście do uchwalenia tej ustawy. Ustawa antylichwiarska pierwszy raz została zaproponowana w czerwcu ubiegłego roku. To wtedy Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiadało, że egzekucja z nieruchomości za stosunkowo niewielkie długi ma być niemożliwa. Kolejnym rozwiązaniem miało być mocne ograniczenie maksymalnej wysokości kosztów pozaodsetkowych pożyczek. Chwilówki to pieniądze szybkie, ale stosunkowo niewielkie. Odsetki ustawowe są na bardzo niskim poziomie i firmy pożyczkowe swoje główne dochody opierają właśnie na kosztach pobocznych. To wszelkiego rodzaju opłaty manipulacyjne, koszty czy ubezpieczenia. Często bardzo wysokie i próbę ich ograniczenia należy oceniać pozytywnie.
Kolejny raz walka z lichwą została zapowiedziana na początku tego roku. Minister Warchoł zapowiadał wówczas w wywiadzie z Gazetą Prawną, że w razie zwłoki w procedowaniu wspomnianej już ustawy, podobne rozwiązania postara się wprowadzić w innym akcie prawnym. Wychodzi na to, że swojego słowa dotrzymał. Pomysły przedstawione na dzisiejszej konferencji przez Ministra Ziobrę niczym nie różnią się od tych proponowanych wcześniej.
Walka z lichwą to kolejny wentyl bezpieczeństwa dla dłużników
Głównym rozwiązaniem ma być ograniczenie egzekucji z nieruchomości. Licytacja mieszkania dłużnika ma być możliwa, dopiero gdy wysokość zadłużenia wynosi co najmniej 5% wartości nieruchomości. W poprzednich wersjach projektu przepis ten wyglądał następująco.
Art. 9521. § 1. Termin licytacji lokalu mieszkalnego lub nieruchomości gruntowej
zabudowanej budynkiem mieszkalnym, które służą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych dłużnika, wyznacza się na wniosek wierzyciela.
§ 2. Wierzyciel jest uprawniony do złożenia wniosku, o którym mowa w § 1, jeżeli wysokość egzekwowanej należności głównej stanowi co najmniej równowartość jednej dwudziestej części sumy oszacowania.
Rozwiązanie jest kontrowersyjne na wielu płaszczyznach. To nic innego, jak wprowadzenie limitu, od którego wierzyciel mógłby dochodzić należności. Egzekucja z nieruchomości jest bardzo sformalizowanym sposobem egzekucji i z pewnością jedynym, który pozwala na zaspokojenie roszczeń o największej wartości. Sama egzekucja zaś odbywa się pod nadzorem sądu. Sprzedaż mieszkania za długi poprzedzają miesiące czynności, oględziny nieruchomości i oszacowanie przez biegłego. To wszystko generuje koszty, które początkowo musi z własnej kieszeni wyłożyć wierzyciel. Przy niewielkich zadłużeniach ten rodzaj egzekucji jest po prostu nieopłacalny. W przypadku niewielkiego zadłużenia o wiele lepszymi i szybszymi sposobami są zajęcie konta czy wynagrodzenia.
Walka z lichwą w wykonaniu ministerstwa to serwowanie kilka razy tego samego pomysłu
Trzeba zwrócić uwagę, że samo zajęcie nieruchomości w praktyce powinno działać motywująco dla niesolidnego dłużnika. Niewiele jest rzeczy tak motywujących do spłaty zadłużenia, niż wizja utraty dachu nad głową. Nie chodzi o samą sprzedaż mieszkania, a „zmuszenie” dłużnika do spłaty. Wprowadzenie kolejnego „wentylu bezpieczeństwa” dla dłużnika sprawi, że bardzo łatwo będzie wykalkulować wysokość pożyczki, którą praktycznie bez konsekwencji będzie można zaciągnąć. Taką kalkulację czyni już samo Ministerstwo mówiąc:
Zgodnie z nowymi przepisami, przygotowanymi w Ministerstwie Sprawiedliwości, wierzyciel będzie uprawniony do złożenia wniosku o licytację nieruchomości tylko wtedy, jeżeli wysokość egzekwowanej należności głównej stanowi co najmniej równowartość jednej dwudziestej wartości nieruchomości(tj. 5 procent). To oznacza, że jeśli zlicytowane miałoby zostać mieszkanie warte 400 tysięcy złotych, właściciel lokalu musi być winien wierzycielowi (lub kilku wierzycielom) minimum 20 tysięcy złotych.
Licytacja mieszkania, a raczej jej wizja, jest po prostu bodźcem dla dłużnika do podjęcia działań zmierzających do spłaty zobowiązania.