Jeśli szef przesadza na wideokonferencjach, to pamiętajcie, że w Singapurze sąd właśnie skazał przez Zooma dilera na śmierć

Prawo Zagranica Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (117)
Jeśli szef przesadza na wideokonferencjach, to pamiętajcie, że w Singapurze sąd właśnie skazał przez Zooma dilera na śmierć

W Singapurze wydano wyrok śmierci przez wideokonferencję. Niecodzienną formę przeprowadzenia rozprawy o tak poważnych konsekwencjach wymusiła epidemia koronawirusa. Wydanie takiego wyroku krytykują organizacje walczące o prawa człowieka.

Państwa Dalekiego Wschodu są znane z drakońskiego prawa antynarkotykowego

Pandemia koronawirusa drastycznie zwiększyła popularność pracy zdalnej. Rozwiązanie to dociera także do sądownictwa. Rozprawy online na świecie powoli przestają być czymś nie do pomyślenia. O ile w naszym kraju mamy do czynienia raczej z przymiarkami, o tyle sądy w niektórych częściach świata prowadzą w tej formie naprawdę poważne sprawy.

Dotyczy to także tych, w których stawką jest ludzkie życie. Na przykład singapurski sąd nie miał żadnych oporów by w zeszły piątek wydać wyrok śmierci przez wideokonferencję. Jest to prawdopodobnie jeden z pierwszych tego typu przypadków na świecie. Jak podaje francuski dziennik Le Figaro skazańcem był mający 37 lat Punithan Genasan, przemytnik narkotyków z Malezji.

Genasana oskarżono o sprzedaż co najmniej 28,5 gram heroiny. W Singapurze wystarczy posiadać 15 gramów tego narkotyku, by narażać się na odpowiedzialność karną zagrożoną karą śmierci przez powieszenie. Absolutnym brakiem tolerancji dla tego typu przestępstw prawo obejmuje także cudzoziemców.

Drakońskie prawo antynarkotykowe jest dość typowe dla państw Dalekiego Wschodu. Dotyczy to nie tylko Singapuru, ale także chociażby Malezji, Birmy, Filipin, Chin, Indonezji – ale także Egiptu czy Arabii Saudyjskiej. Tamtejsze państwa wychodzą z założenia, że kara śmierci odstrasza potencjalnych przestępców.

Obecnie w Singapurze odwołano większość rozpraw, te uznawane za kluczowe odbywają się zdalnie

Singapurski sąd wydał wyrok śmierci przez wideokonferencję za pomocą popularnej aplikacji Zoom. Tamtejszy sąd najwyższy podjęcie takiej decyzji argumentował względami bezpieczeństwa związanymi z epidemią koronawirusa. Chodziło oczywiście o to, by nie narażać wszystkich uczestników rozprawy na ryzyko zarażenia COVID-19.

Co ciekawe, większość rozpraw w Singapurze nie odbywa się wcale. Właśnie z powodu epidemii odwołano wszystkie, z wyjątkiem tych uznawanych za kluczowe – te prowadzone są zdalnie. Sprawy narkotykowe najwyraźniej uważane są w tym państwie za priorytetowe.

Takie podejście dosadnie skrytykowały organizacje pozarządowe broniące praw człowieka. Zdaniem Human Right Watch, wyrok śmierci przez wideokonferencję był wyrazem braku elementarnej wrażliwości ze strony sądu. Chodzi przede wszystkim o moralne prawo oskarżonego do stanięcia twarzą w  twarz z oskarżycielem oraz składem orzekającym.

Oczywiście, Human Right Watch karę śmierci samą w sobie uważa za nieludzką i okrutną. Wykorzystanie wideokonferencji do jej orzeczenia, zdaniem organizacji, jedynie dodatkowo ją pogarsza.

Wyrok śmierci przez wideokonferencję nie oburza adwokata samego skazańca

Co ciekawe, z taką opinią nie zgodził się adwokat Genasana. Ten stwierdził, że chodziło wyrok śmierci przez wideokonferencję stanowił jedynie zwieńczenie przewodu sądowego. W trakcie rozprawy nie padły żadne nowe argumenty wymagające polemiki, sam wyrok zaś było słychać dostatecznie wyraźnie. Genasan oczywiście zamierza złożyć apelację od samego wyroku.

Przedstawiciele samego Zooma, zapytanie o sprawę przez agencję Reuters, nie odnieśli się do niej w żadne sposób.

Singapur jest jednym z tych krajów, które całkiem nieźle poradziły sobie z epidemią koronawirusa. Dotychczas liczba zakażeń w tym mieście-państwie sięgnęła co prawda 29 tysięcy, jednak jednocześnie udało się  ograniczyć śmiertelność do raptem 22 osób. W tej chwili Singapur boryka się z drugą falą epidemii.