Xiaomi to dobry i tani producent smartfonów, niestety do tej pory miał jeden bardzo poważny problem w Polsce – brak odpowiedniego kanału dystrybucji.
W rezultacie internauci często musieli sprowadzać smartfony z chińskich sklepów na własną rękę. Dla niewprawionego internauty dokonanie dobrych zakupów w Chinach nie jest wcale takim łatwym zadaniem – często trafiano na sprzedawców, którzy nie wysyłali towaru, wysyłali towar „odnawiany” albo też przesyłka dochodziła, ale jej odbiorcą stawali się celnicy.
Wreszcie, po pokonaniu barier komunikacyjnych, kiedy internauta wreszcie otrzymał upragniony telefon, ale zaczynał mieć z nim jakieś problemy, jakość rozpatrywania rękojmi czy gwarancji pozostawiała wiele do życzenia. Nie wspominając o braku 14-dniowego prawa do odstąpienia od umowy gwarantowanego przez polskie i europejskie przepisy chroniące konsumentów.
Nic zatem dziwnego, że kusząca swoim współczynnikiem cena/jakość marka Xiaomi z czasem doczekała się rozmaitych pośredników i dystrybutorów. Wśród nich wyróżniano i lepszych, i gorszych, chociaż ostatnio w środowisku polskich fanów chińskiego producenta też wybuchła mała afera, ponieważ jeden ze znanych pośredników zaczął nieco rozczarowywać. Również nabywcy, którzy mieli pecha i popsuli swoje smartfony, z czasem narzekali, że w przypadku naprawy gwarancyjnej taki pośrednik wcale nie odsyła telefonu do serwisu, tylko na przykład wkleja „szybkę” od innego urządzenia gdzieś we Wrocławiu.
Ja wiem, nauczona doświadczeniem, że nie ma takiej bariery, której użytkownicy smartfonów z Androidem by nie pokonali, ale jednak trzeba przyznać, że dotychczasowe perypetie z kupowaniem Xiaomi odbiegały nieco od komfortu zakupu LG czy Samsunga (jakkolwiek by potem nie eksplodował).
ABC Data zostając oficjalnym dystrybutorem Xiaomi w Polsce chce zmienić ten obraz sytuacji
W pierwszej chwili, słysząc ten komunikat z ust redaktora naczelnego, któremu z kolei informację przekazał Dawid Kosiński ze Spider’s Web, pomyślałam sobie – „rany, strasznie agresywne zrobiło się to ABC Data”. Ale z drugiej strony mając na uwadze obecną sytuację rynkową w Polsce, gdzie „janusze pośrednictwa” bardziej szkodzą marce Xiaomi, niż jej pomagają, nie dziwią mimo wszystko radykalne plany wypowiedzenia wojny podrabianym sprzedawcom.
A internauci mają prawo czuć się wprowadzani w błąd, ponieważ już od przynajmniej półtora roku w Polsce figurują sklepy, o których przez długi czas opinia publiczna myślała, że to producent we własnej osobie sprzedaje telefony. Rozmaite „Sklep Xiaomi”, „Tylko oryginalne Xiaomi” czy „Jeszcze oryginalniejsze Xiaomi” podzieliły między siebie rynek, ale obecnie czeka ich – przynajmniej – konieczność rebrandingu w oparciu o działania motywowane prawem własności przemysłowej czy choćby przepisami o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.
Tak, żeby nikt nie pomyślał, że mają coś wspólnego z producentem lub oficjalnym dystrybutorem. I to jest oczywiście dobra wiadomość dla konsumentów, gdyż choć wprawdzie nie dobiegły mnie masowe skargi na sklepy, które mam na myśli, to na Bezprawniku mamy za sobą długą przeprawę i doświadczenie w zwalczaniu sprzedawców, którzy… no cóż, nie zawsze wzbudzali zaufanie.