Katarzyna Kolenda-Zaleska wywaliła z telewizyjnego studia Jacka Żalka. Istnieje co najmniej 27 dobrych powodów, by Jacka Żalka wyrzucać z praktycznie każdego miejsca, gdy tylko zaczyna mówić, ale akurat w tamtej sytuacji dziennikarka przesadziła.
Kościół. Mamy kościół rozumiany jako budynek, ale skupmy się na szerszym znaczeniu. Ten Kościół to z jednej strony jest wspólnota wiernych, która naprawdę nastawia drugi policzek, to dobrzy ludzie, którzy starają się żyć zgodnie ze swoim obiektywnie etycznym kompasem moralnym, według przykazań. Kościół jako wspólnotę wartości.
Mamy Kościół jako gigantyczną światową korporację, której przewodzi monarcha, który do niedawna miał jeszcze możliwość kształtowania polityki całego świata. Dziś papież Franciszek, bardziej niż liderem politycznym, jest ikoną popkultury. Ale zapytajcie firmy wydające miliardy na Instagramie Cristiano Ronaldo czym dla nich jest ikona popkultury i czy woleliby, żeby ich produkty reklamował np. premier Portugalii.
Mamy też Kościół, na który składają się siostry zakonne poświęcające swoje życie pracy w hospicjom i pilnowaniu łóżek z umierającymi.
Mamy wreszcie Kościół, który tuszuje sprawy pedofilii, utrudnia śledztwa i kryje przestępców.
No i mamy też LGBT
Pojęcie równie szerokie jak Kościół. Mam nadzieję, że nikogo nie obrazi to zestawienie, choć doskonale wiem, że obie strony konfliktu mają mocne powody, by czuć się dotknięte. Witamy w XXI wieku, gdzie obrazić lub zdyskryminować możesz myślą, uczynkiem lub zaniedbaniem. Moja bardzo wielka wina.
LGBT można więc rozumieć jako homoseksualistów. Ktoś powie „Jestem Kościołem”, ktoś innym „Jestem LGBT”. Przez LGBT można też rozumieć szereg ruchów i organizacji walczących na rzecz osób homoseksualnych czy transpłciowych. Wreszcie, zgadzam się z politykami prawicy, ze za LGBT może też płynąć pewna ideologia i użycie tego słowa w tym konkretnym kontekście nie jest pozbawione racji. Przy czym za LGBT idzie zarówno dobra ideologia, jak i zła ideologia, która nie chce już tolerancji i równości, nie chce akceptacji i braku kategoryzowania ludzi, tylko jak wszyscy lobbyści tego świata, w niektórych sferach rozpędziła się w walce o faworyzowanie.
Bardzo nie podoba mi się, gdy ktoś wygłasza sądy, że „Kościół to jedna wielka pedofilia”. Bo choć przy odpowiedniej interpretacji kryje się w tym stwierdzeniu odrobina racji, to jednak ogólnikowe stwierdzenie jest równie niedopuszczalne, co w przypadku wypowiedzi posła Żalka czy prezydenta Dudy, którego wywód sprowadza LGBT do rangi ideologii na miarę bolszewizmu. O tym jednak za chwilę.
Ideologia LGBT
Ideologia LGBT, bo coś takiego także pod pojęciem LGBT istnieje, rzeczywiście może być problemem dzisiejszego świata. W tym sensie jest to zjawisko całkowicie oderwane od osób homoseksualnych i podejrzewam, że inteligentny polityk prawicy byłby w stanie może nawet przedstawić swoje argumenty w taki sposób, że telewizja nie wyrzucałaby go poza wizję.
Ideologia LGBT to przede wszystkim jeden z ostatnich instrumentów, które zostały w ręce polskiej Lewicy. Partia ograbiona ze swoich postulatów socjalnych przez PiS została na scenie politycznej niemal wyłącznie z kartą wsparcia dla osób homoseksualnych w ręku. To bardzo kruchy fundament. Dlatego też Lewica tak alergicznie reaguje na Rafała Trzaskowskiego czy Pawła Rabieja, obawiając się, że politycy centrum gotowi są na respektowanie praw homoseksualistów, a może nawet delikatne ich faworyzowanie.
Jedną rzeczą jest więc być homoseksualistą, a zupełnie inną zrobić sobie z homoseksualizmu biznes. Czy też może nawet nie z samego homoseksualizm, co z walki o prawa homoseksualistów. Bo takie zjawiska też przecież mają miejsce, przeważnie w polityce i debacie publicznej. Ponieważ wierzę w ludzi, chcę wierzyć, że Jacek Żalek i Andrzej Duda mieli na myśli właśnie takie zjawiska. O ile na Jacka Żalka szkoda klawiatury z racji jego marginalnego znaczenia, tak problemem jest jednak, gdy urzędujący prezydent nie potrafi ubrać swoich myśli w słowa, obrażając i dehumanizując tym samym miliony ludzi.
Jeszcze gorsze jest jednak to, że urzędujący prezydent w ramach kampanii wyborczej wyraża swoje poglądy dla prostych chłopów z Podkarpacia, zupełnie nie bacząc na to, w jakim świecie żyje i jak to zostanie odebrane.
Co takiego powiedział Andrzej Duda?
Przez cały okres komunizmu w szkołach dzieciom wciskano komunistyczną ideologię. To był bolszewizm. Dzisiaj też próbuje nam się i naszym dzieciom wciskać ideologię, tylko inną, zupełnie nową. To jest taki neobolszewizm (…).
Próbuje się nam wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia. Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, czy to jest ideologia, czy nie, to niech sobie zajrzy w karty historii i zobaczy, jak wyglądało na świecie budowanie ruchu LGBT, niech zobaczy, jak wyglądało budowanie tej ideologii, jakie poglądy głosili ci, którzy ją budowali.
Jeśli jesteśmy działaczem Platformy Obywatelskiej, to niezależnie od moim zdaniem co najmniej niejasnych intencji autora, można wziąć te słowa i bez najmniejszego trudu zrobić z Andrzeja Dudy homofoba. Prezydent sam jest sobie winien, bo skoro nie umie formułować myśli w sposób odporny na ataki opinii publicznej, to najwyraźniej do sprawowania swojego urzędu się nie nadaje. Oczywiście biorąc pod uwagę 5 lat Andrzeja Dudy, a wraz z nimi klęskę polityki międzynarodowej, ustrojowej, a także socjalnej, potencjalne przypadkowe obrażanie milionów ludzi to jego najmniejszy problem.
W intencjach Andrzeja Dudy nie łapie się też jego zaplecze polityczne. A zaplecze polityczne ma to do siebie, że intelektem zazwyczaj nie błyszczy. Politycy cenią ich za inne cechy charakteru. Pamiętacie historię dyrektora Trójki, który chciał się komuś przypodobać i cenzurując piosenkę Kazika prawie zniszczył funkcjonujące od kilkudziesięciu lat radio? No więc i Andrzej Duda ma w swoim sztabie takich orłów, a przynajmniej miał jeszcze kilka godzin temu. Przemysław Czarnek intelektualnie pogubił się w politycznej grze prezydenta i wyraźnie zachęcony zaczął głosić hasła pokroju:
Przestańmy słuchać o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym.
Polski w 2020 roku nie stać na prezydenta-homofoba, a tak jest dziś postrzegany Andrzej Duda
Od polityka na wysokim stanowisku oczekuję tego, że swoje prywatne uprzedzenia będzie umiał schować za interesami Polski. Należy wyraźnie zaznaczyć, że homoseksualiści są dziś dla Polski zupełnie niegroźni. Nie ma poważnych powodów zdrowotnych, prawnych czy ekonomicznych, by odmawiać im praw. Od kilkunastu lat homoseksualiści mają pełnię praw na zachodzie i nie dzieje się z tego powodu absolutnie nic, co mogłoby zachwiać polską racją stanu. Ba, na małżeństwa jednopłciowych można jeszcze zarabiać. I to poważną pracą, a nie byciem „działaczką społeczną”.
Niezależnie od tego czy nam się to podoba, większość naszych partnerów nie dyskryminuje dziś osób LGBT, a próby walki z nimi są odbierane jak pomysły przywrócenia czarnoskórego niewolnictwa. To z kolei oznacza, że nawet jeśli prezydent wieczorami pali w kominku zdjęciami Jacka Poniedziałka i Eltona Johna, nie powinien się pozycjonować w sposób wrogi takim osobom, ponieważ w jednoznaczny sposób szkodzi wizerunkowi Polski w Europie. Andrzej Duda wizerunkowo jedzie dziś już na jednym traktorze z Łukaszenką.
Potwierdzają to zresztą głosy oburzenia z zagranicznej prasy, gdzie nie tyle Dudę krytykują europejscy politycy oraz media. Oni krytykują Polskę. Prezydent twierdzi zaś, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu. I nawet jeśli tak było, co jest jak wskazałem powyżej sporne, to Polska ma dziś łatkę państwa, którego przywódca jest homofobem.
To bardzo zła wiadomość dla ojczyzny. Bo w bycie homofobem można się bawić, gdy ma się arsenał rakiet zdolnych przenosić pociski nuklearne, choć jak pokazuje historia ostatnich relacji Rosji ze światem zachodnim – nawet wtedy nie jest to wizerunkowo opłacalne.