Andrzej Duda to wprawdzie polityczny lider polskich socjalistów, ale prezydent nie jest od tego, by fundować ci wczasy

Gorące tematy Państwo Dołącz do dyskusji (501)
Andrzej Duda to wprawdzie polityczny lider polskich socjalistów, ale prezydent nie jest od tego, by fundować ci wczasy

Ile pieniędzy będzie można dostać na wakacje w tym roku? Odpowiedź na tak zadane pytanie na ten moment może być tylko jedna: zero i weź się w końcu do pracy, bo prezydent nie jest od tego, by fundować ci wczasy. 

Popularność koncepcji bonów turystycznych, które powstały w 10 procentach, by ratować przemysł turystyczny i w 90 procentach, by ratować topniejące poparcie prezydenta Andrzeja Dudy w przededniu wyborów, jest co najmniej zatrważająca. Internauci przeczesują sieć w poszukiwaniu informacji na temat tego ile tym razem pieniędzy spadnie im z nieba.

Rząd najpierw obiecał 1000 złotych na wakacje dla wszystkich Polaków, potem się z tego wycofał, a w konsekwencji gniew spadł na prezydenta Andrzeja Dudę. Uczta dla uszu. Prezydent Duda to aktualny polityczny lider polskich socjalistów, najbardziej lewicowy gospodarczo prezydent w historii III RP. A socjaliści na ogół kończą na dwa sposoby: albo kończą im się hojnie rozdawane cudze pieniądze, albo pożera ich własna, socjalistyczna rewolucja.

To zresztą – tytułem refleksji – powód, dla którego zdarza mi się stać czasem podejrzewać, że w drugiej turze może Andrzeja Dudę procentowo poprzeć więcej wyborców Roberta Biedronia, niż Krzysztofa Bosaka. Andrzej Duda może i twierdzi, że wierzy w Boga, ale jest bardzo daleko od wielu istotnych poglądów Konfederacji.

Inwestycji nie ma, bo rząd rozdaje pieniądze

Próbując walczyć o swoją kampanię, Andrzej Duda zaproponował 500 plus na wakacje. Tylko dla dzieci. Bon turystyczny na łamach Bezprawnika trafnie podsumowywał Maciek Bąk wskazując, że kolejny raz bezdzietni będą sponsorem walki wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Ale to tylko część większego problemu.

Prawo i Sprawiedliwość, czy to rękami swojego prezydenta, swojego rządu, a na końcu swoich samorządów zawsze będzie musiało rozdawać pieniądze. To część ich umowy społecznej, w wyniku której klasa średnia niekupująca teorii o zamachu w Smoleńsku i gejach z Unii Europejskiej, oddaje swoje głosy ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego w zamian za wymierne korzyści. Cierpią na tym inwestycje. Opozycja w Polsce powoli zaczyna rozumieć na czym polega ich praca, wymachuje budowanymi przez siebie przez lata autostradami czy orlikami, a jednocześnie rząd może odpowiadać im jedynie nieprzekopanym przekopem Mierzei Wiślanej, który jest bezużyteczny dla każdego poza kilkoma na krzyż mieszkańcami Elbląga.

Litościwie pomijam Centralny Punkt Komunikacyjny, który aktualnie służy do tego, by za wielkie pensje zarządzać pastwiskiem kóz na wioskach, by Rafał Trzaskowski nie mógł zalegalizować ślubów z nimi, gdyby przypadkiem wygrał wybory.

Pokłosie patologii programu 500 plus

Dlatego rozdawnictwo samo w sobie jest absolutnie karkołomną strategią, jeżeli tylko spojrzymy na nie nie z punktu widzenia polityków, a z punktu widzenia państwa. 500 plus to spektakularna porażka, wprowadzone jako program demograficzny nie wpłynęło na przyrost dzietności, w zasadzie w skali całego kraju nie sposób przypisywać mu pozytywów. Jak można w ogóle mówić o przywracaniu godności, skoro godność przyjmuje postać jałmużny, na dodatek rozdawanej też milionerom? Godność to awansowanie w pracy, mierzenie sił na zamiary przy planowaniu rodziny, wyższe zarobki i umiejętność samodzielnego funkcjonowania w społeczeństwie.

Fakt, że elektorat Andrzeja Dudy wkurzył się na niego, bo PiS zakręcił się przy okazji bonu turystycznego, najdobitniej pokazuje skalę mentalnej krzywdy, którą Prawo i Sprawiedliwość uczyniło społeczeństwu w kwestii ekonomicznej. Na samym końcu może się okazać, że uczyniło też samemu sobie, ale w odróżnieniu od Polski, oni przynajmniej sami sobie ten bat ukręcili.

Oto bowiem od kilku lat wychowujemy pokolenie ludzi, którzy – często od chwili narodzin – przyzwyczajają się do tego, że państwo ma im coś dawać. Że wypłata od państwa z tytułu urodzenia się pomiędzy Bałtykiem a Tatrami z jakiegoś powodu im się należy. Ich sposób myślenia o świecie przy tak przedstawionych wzorcach będzie bardzo trudny do zmiany. Oni w przyszłości nie będą wiedzieli gdzie szukać pieniędzy na drogi i stadiony, będą natomiast zastanawiali się dlaczego państwo płaci im tak słabo.