Kolejne tarcze antykryzysowe zawierają przepisy niemające nic wspólnego z koronawirusem, kryzysem czy pomocą komukolwiek. Tym razem drobna zmiana w art 37a kodeksu karnego oznacza drastyczną redukcję stosowania przez sądy kar łagodniejszych niż więzienie. Na przykład za aborcję czy błędy lekarskie.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości przepycha potencjalnie niekonstytucyjne przepisy w tarczach antykryzysowych
Zbigniew Ziobro i jego podwładni z Ministerstwa Sprawiedliwości nie byli w stanie przeprowadzić reformy prawa karnego zgodnej z polską Konstytucją. Projekt został co prawda przepchnięty przez Sejm i Senat, jednak ustawa była tak zła, że nawet Andrzej Duda stwierdził, że decyzja w sprawie zmian w kodeksie karnym może być tylko jedna. Ustawa natychmiast trafiła do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie siedzi po dziś dzień.
Niestety, rządzący znaleźli sobie świetną metodę na przepychanie tylnymi drzwiami rozmaitych kwiatków, które zaproponowane w normalnej ustawie byłyby skandalem. Są nią oczywiście kolejne antykryzysowe. Po co w końcu trzymać się jakichś tam zasad poprawnej legislacji, skoro można do jednej ustawy wcisnąć przepisy z dowolnej gałęzi prawda?
Przede wszystkim jednak: każda tarcza antykrystowa jest reklamowana jako działania związane z realnym zagrożeniem w postaci epidemii koronawirusa. Kto rozsądny sprzeciwiałby się walce z COVID-19 czy ratowaniu polskich przedsiębiorstw? Dzięki temu można zmieniać kodeks cywilny, karny, ustawę o wychowaniu w trzeźwości, czy o planowaniu przestrzennym. Można także lustrować członków Rady Dialogu Społecznego.
Tarcza antykryzysowa 4.0 nie stanowi tutaj żadnego wyjątku. Wręcz idzie o krok dalej. Ustawa zmienia między innymi art 37a kodeksu karnego. Jego istotą jest możliwość orzekania kar grzywny bądź pozbawienia wolności zamiast posyłania skazanych do więzienia. Nie jest żadną tajemnicą, że minister Zbigniew Ziobro bardzo chciałby stosować kare pozbawienia wolności jak najczęściej. Co ma to wspólnego z koronawirusem? Absolutnie nic.
Nowy art 37a kodeksu karnego to nic innego jak wskrzeszenie art 55 z czasów PRL
Art 37a a w obecnym kształcie zakłada, że „jeżeli ustawa przewiduje zagrożenie karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, można zamiast tej kary orzec grzywnę albo karę ograniczenia wolności„. Tarcza antykryzysowa 4.0 to proste rozwiązanie zastępuje dużo bardziej skomplikowaną instrukcją dla składów orzekających. Nowe brzmienie tego przepisu przedstawia się następująco:
§ 1. Jeżeli przestępstwo jest zagrożone tylko karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, a wymierzona za nie kara pozbawienia wolności nie byłaby surowsza od roku, sąd może zamiast tej kary orzec karę ograniczenia wolności nie niższą od 3 miesięcy albo grzywnę nie niższą od 100 stawek dziennych, jeżeli równocześnie orzeka środek karny, środek kompensacyjny lub przepadek.
§ 2. Przepisu § 1 nie stosuje się do sprawców, którzy popełniają przestępstwo działając w zorganizowanej grupie albo związku mających na celu popełnienie przestępstwa lub przestępstwa skarbowego oraz sprawców przestępstw o charakterze terrorystycznym.
Nie da się ukryć, że nowa procedura wymaga od sędziów dość karkołomnego rozumowania. By prawidłowo zastosować nowy art 37a kodeksu karnego, skład orzekający najpierw będzie musiał ustalić jaką karę zechce wymierzyć. Ta nie może być wyższa niż kara roku pozbawienia wolności.
Sędziowie musieliby jednak uznać, że kara, którą chcieliby wymierzyć jest niewspółmierna do popełnionego czynu. Dopiero wtedy może zastosować którąś z alternatyw innych. Brzmi absurdalnie? Jak najbardziej. Przepis w tej formie jest wewnętrznie sprzeczny.
Co ciekawe, nie jest też w żadnym wypadku rozwiązaniem nieznanym polskiemu prawu karnemu. Art 37a kodeksu karnego wprowadzony przez tarczę antykryzysowa 4.0 jest niczym innym, jak wskrzeszeniem art 55 kodeksu karnego z 1969 r. Z tą różnicą, że przepis z PRL rodem jest mimo wszystko zauważalnie łagodniejszy.
Dążenie do jak najczęstszego posyłania ludzi do więzień to polityka karna żywcem wzięta z XIX w.
Czemu jednak ten kolejny w ostatnich latach powrót do czasów Władysława Gomułki ma służyć? Przesadna komplikacja instrukcji może mieć tylko jeden cel. Zniechęcenie sędziów do jej stosowania. W końcu musieliby najpierw uzasadnić pierwotne ustalenie wymiaru kary do roku pozbawienia wolności, potem zaś dodatkowo zastosowanie kary wolnościowej. Trzeba przyznać, że taki punkt rozumowania znakomicie współgra z całością polityki karnej obecnego ministra sprawiedliwości.
Nie sposób nie zauważyć, że polityka karna oparta o jak najczęstsze stosowanie jak najwyższych kar pozbawienia wolności jest zwyczajnie archaiczna. I to pomijając nawet odwrót od koncepcji resocjalizacji więźniów na rzecz ukłonów w stronę „ludowego” rozumienia koncepcji sprawiedliwości. Rozumianej jako „im gorzej ma osadzony, tym bardziej sprawiedliwie”. Co gorsza, jest w sposób oczywisty niedostosowana do polskich realiów. Zakłady karne już teraz są przepełnione.
Art 37a kodeksu karnego w nowym brzmieniu budzi zaniepokojenie różnych środowisk. Nic dziwnego, skoro zmiana może diametralnie zmienić orzecznictwo. Mowa o sprawach, w których ustawodawca wprost nie przewidział kar innych, niż pozbawienie wolności. W grę wchodzą takie czyny zabronione jak: przeprowadzenie aborcji, nieumyślne spowodowanie śmierci, błąd w sztuce lekarskiej, czy publiczne znieważenie prezydenta naszego kraju.
Kolejne tarcze antykryzysowe zaczynają stanowić zatruty owoc, podstęp władzy wymierzony w obywateli
Przedsmak tego co nas czeka po wejściu w życiu nowych przepisów mamy już dzisiaj. Znieważenie głowy państwa staje się wygodnym pretekstem do ścigania osób krytycznych względem poszczególnych prezydentur. Organy ścigania od lat traktują tego typu incydenty z powagą godną lepszej sprawy. Tyle tylko, że sądy po prostu nie wsadzają ludzi do więzień za popełnienie tego przestępstwa. Jakby tego było mało, tarcza 4.0 zmieni procedurę karną. Jak się łatwo domyślić, również w stronę większej opresyjności.
Na domiar złego nie sposób nie zauważyć, że zmiana kodeksów w specjalnym, przyspieszonym trybie za pomocą zbiorczych specustaw sama w sobie jest czymś niedopuszczalnym. Przemycanie poszczególnych przepisów potencjalnie niekonstytucyjnej nowelizacji kodeksu karnego do tarcz antykryzysowych jest działaniem wprost perfidnym.
Właściwie każda tarcza antykryzysowa zawiera tego typu „niespodzianki”. Dlatego można śmiało określić te ustawy mianem zatrutych owoców podsuwanych nam przez rząd. Owszem, walka z koronawirusem i ratowanie gospodarki są czymś koniecznym, wręcz kluczowym. Te potrzeby nie mogą jednak stanowić wygodnego pretekstu dla demolowania poszczególnych gałęzi prawa przez Prawo i Sprawiedliwość.
Warto przy tym podkreślić, że wpychanie poszczególnych przepisów na raty, w kolejnych tarczach antykryzysowych w żaden sposób nie zmieni faktu, że proponowane przez PiS zmiany w prawie karnym dalej stanowią legislacyjny koszmar. Ich miejsce było, jest i pozostanie w koszu na śmieci – a nie w systemie prawnym naszego kraju.