Opłata od posiadania psów to nie jest dobre prawo.
Aktualna sytuacja „kryzysu” przyczyniła się do wzrostu ilości debiutów w wielu dziedzinach. Jak grzyby po deszczu pojawili się domorośli ogrodnicy, co potwierdzają kwieciście uzbrojone balkony wielkomiejskich aglomeracji. Nie brak też ogłoszeń o chęci nabycia, wydawałoby się, zapomnianych już, ogródków działkowych.
Drugą zaobserwowaną przeze mnie liczną grupą potencjalnych debiutantów są ci, których izolacja społeczna skłoniła do posiadania czworonożnego przyjaciela. Uprzedzę, że spośród szerokiej palety stworzeń spełniających powyższe kryterium, z uwzględnieniem ssaków z rzędu parzystokopytnych, największym zainteresowaniem cieszy się „Canis lupus familiaris”, czyli pies domowy.
Opłata od posiadania psów, ale czy psa?
Potencjalny debiutant w zakresie sprawowania pieczy nad psim przyjacielem, powinien mieć świadomość, że istnieją, mniej lub bardziej stosowne, przepisy regulujące kwestię opłaty od posiadania psów. Rzecz jasna, mowa o art. 18a ust. 1 ustawy z dnia 12 stycznia 1991 r. o podatkach i opłatach lokalnych (Dz. U. z 2019, poz. 1170 ze zm.), kształtującym uprawnienie dla rady gminy do wprowadzenia rzeczonej opłaty, która w świetle przytoczonego przepisu (z uwzględnieniem wyjątków wskazanych w kolejnym ustępie przedmiotowego artykułu) może być wprowadzona w stosunku do osób fizycznych.
Ze wskazanego przepisu wynika, że czynnikiem warunkującym możliwość pobrania omawianej opłaty jest „posiadanie psów”. Zakładając, że rada gminy, właściwa dla przyszłego posiadacza psa, ustanowiła przedmiotową opłatę, oceniając istnienie spoczywającego na nim obowiązku w zakresie jej uiszczania, mógłby on popaść, nie bez przesady, w niemałą konsternację.
Uwzględniając językową wykładnię przepisu, pojawia się pytanie, czy obowiązek uiszczenia „opłaty od posiadania psów” jest adekwatny względem posiadacza zaledwie jednego psa? Ustawodawca, odnosząc się do przedmiotu opłaty, posłużył się w przepisie liczbą mnogą, z czego de facto wynika, że konieczność uiszczenia opłaty ma miejsce w przypadku posiadania więcej niż jednego psa. Gdyby nie możliwość zastosowania alternatywnej wykładni teleologicznej (a więc skupiającej się na celu danego przepisu), funkcjonowanie regulacji mogłoby być, co najmniej, problematyczne.
Opłata od posiadania psów, ale czy suczka też jest psem?
A przecież – jeżeli szukać dziury w całym – przepis pomija też kwestię… płci naszego pupila. Pół żartem, pół serio, a może całkiem na poważnie – aktualne brzmienie przepisu rozstrzyga wyłącznie kwestię dotyczącą psów, tj. męskich reprezentantów gatunku. W tym zakresie, na etapie legislacyjnym, konieczne byłoby rozważne dobieranie słów. Jak wiadomo, na gruncie języka polskiego, reprezentującym przedmiotowy gatunek zwierząt, osobnikom płci żeńskiej, nie przypadł w udziale wyrafinowany rzeczownik.
Jak widać, przepisy prawa wymagają zachowania szczególnej dbałości o zastosowanie należytej terminologii na etapie konstrukcyjnym. W omawianym przykładzie, w przypadku potencjalnej nowelizacji, kluczowe wydaje się umożliwienie adresatowi przepisu zdefiniowania regulowanych pojęć. Nie potrzeba nam przecież, kolejnego tematu do dyskursu przy rodzinnym stole, tym razem na temat tego, czy pies jest psem, albo co gorsza, czy jeden pies, to dwa psy.