Równe płace kobiet i mężczyzn, regulowane ustawowo, w końcu stają się faktem. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości złożyli w Sejmie odpowiedni projekt ustawy. Skoro rządzący wpadli na taki pomysł, to duża szansa, że wejdzie w życie.
Równe płace kobiet i mężczyzn
Posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt ustawy, który de facto wprowadza równouprawnienie płacowe kobiet i mężczyzn – donosi „Rzeczpospolita”. Przepisy zakładają wprowadzenie równych płac poprzez rozszerzenie definicji mobbingu. Czy to oznacza, że równouprawnienie będzie w praktyce pozorne?
Mobbing uregulowany jest w art. 94[3] Kodeksu pracy, który stanowi, iż:
Mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.
Zgodnie z projektem do powyższej definicji dodana ma zostać przesłanka w brzmieniu
[…] albo różnicowaniu wysokości wynagrodzenia ze względu na płeć pracownika […]
Zastosowano alternatywę rozłączną i oznacza to, że mobbingiem – w rozumieniu projektu – będzie każdorazowe różnicowanie wysokości wynagrodzenia ze względu na płeć pracownika, bez – rzecz jasna – konieczności wykazania uporczywości, czy długotrwałości.
Równe płace kobiet i mężczyzn – dobra zmiana?
Projekt zawiera uzasadnienie, a sami autorzy projektu wskazują, że nie wpłynie on negatywnie na pracodawców, czy też budżet państwa. Może jedynie spowodować zwiększenie liczby postępowań sądowych związanych z mobbingiem.
Zróżnicowanie płacowe jedynie ze względu na płeć to sytuacja patologiczna, której istnienie nie ma racjonalnego uzasadnienia. Sytuacja czasem relatywizowana jest nawet absurdalnymi argumentami w stylu „kobieta jest słabsza fizycznie, więc wykonuje gorszą pracę”.
Walka ze zróżnicowaniem płacowym może być też swoistym ukłonem w stronę elektoratu „prosocjalnego”, bo nie ukrywajmy, że o prezydenturę walczą nie tylko sami kandydaci, ale przede wszystkim ich środowiska polityczne. Zmiana powinna być dokonana już dawno, a jednak dopiero dzisiaj wkracza na drogę procesu legislacyjnego.
Czy nierówność płac faktycznie istnieje?
Problematyką zajął się GUS, który zbadał swego czasu zróżnicowanie płac pod względem płci, badając 8,2 mln zatrudnionych. Z badań wprost wynikało, że mężczyźni zarabiali przeciętnie ok. 4700 zł/mies, a kobiety niecałe 4000 zł/mies.
Przeciętne wynagrodzenie w przeliczeniu na godzinę pracy wynosiło ok. 25 zł dla kobiet i ok. 28 zł dla mężczyzn. Co istotne (tu, za Forbes), w różnych regionach kraju sytuacja wygląda inaczej. Są również obszary kraju, w których to kobiety zarabiają więcej – ale to raczej mniejszość. Trzeba uczciwie dodać, że zarobki kobiet i mężczyzn w Polsce sukcesywnie się jednak zacierają.
Zróżnicowanie płac jako takie może wynikać z wielu przesłanek, natomiast patologiczną jest sytuacja, w której dwoje pracowników, którzy są na tym samym stanowisku i wykonują taką samą pracę, otrzymuje różne pensje jedynie dlatego, że różnią się oni płcią.
Oczywiście, że takie zawężanie dowolności pracodawcy co do wypłacanej pensji może nie podobać się środowiskom wolnościowym. Niewątpliwie jednak brak pewnych regulacji skutkować może daleko idącymi patologiami. Z uwagi jednak na konstrukcję rozwiązania – tj. wpisanie go w definicję mobbingu, który należy udowadniać przed sądem – wydaje się ono bezpieczne dla obu stron stosunku pracy.