Po 90 godzinach obrad zakończył się szczyt UE w sprawie budżetu. Przedstawicielom państw członkowskich udało się wypracować kompromisowe rozwiązanie. Nowy budżet zawiera zarówno fundusz odbudowy, jak i silny nacisk na kwestie praworządności oraz neutralności klimatycznej. Premier Morawiecki mówi jednak o sukcesie.
Zakończony szczyt UE w sprawie budżetu przejdzie do historii nie tylko jako ten najdłuższy
Wynegocjowanie nowego budżetu Unii Europejskiej na lata 2021-2027 było wyjątkowo trudnym zadaniem. By pogodzić ze sobą sprzeczne interesy poszczególnych państw członkowskich trzeba było aż 90 godzin negocjacji. Te niejednokrotnie przebiegały w stosunkowo burzliwy sposób. W pewnym momencie pojawiły się nawet obawy, czy rzeczywiście uda się uzyskać porozumienie.
Kości niezgody pomiędzy państwami członkowskimi były zasadniczo trzy. Z jednej strony grupa państw określanych mianem „oszczędnych”, pod przewodnictwem Holandii, chciała ograniczenia planowanych wydatków na fundusz odbudowy. Ze szczególnym uwzględnieniem części opierającej się o bezzwrotne granty a nie pożyczki.
„Oszczędnym” przeciwstawiały się państwa południa Europy i Francja, a także Grupa Wyszehradzka. Jak się łatwo domyślić, są to potencjalni główni beneficjenci funduszu odbudowy. Państwa „oszczędne” chciały przy tym twardego powiązania środków unijnych z kryterium praworządności.
Na to nie chciały się zgodzić dwa państwa Unii Europejskiej – Polska i Węgry, wsparte przez kilka krajów naszego regionu. Państwa zachodnie przekonują z kolei, że Unia Europejska to nie tylko pieniądze, ale także konkretne wspólne wartości. Wezwania do weta było słychać z obydwu stron.
Jakby tego było mało, w grę wchodziła również realizacja ambitnych celów klimatycznych oraz ograniczenie wypłat na transformację energetyczną dla państw uzależnionych obecnie od węgla. Takich jak Polska. Skomplikowane relacje agendy poszczególnych państw sprawiały, że negocjacje posuwały się naprzód bardzo powoli. Szczyt UE w sprawie budżetu zakończył się jednak sukcesem.
Szczyt UE zakończył się obietnicą stworzenia mechanizmu sankcji za naruszenia w kwestii praworządności
Budżet Unii Europejskiej w następnym okresie, wraz z funduszem odbudowy, mają wynieść łącznie 1,82 biliona euro. Na podźwignięcie unijnej gospodarki z kryzysu wywołanego przez epidemię koronawirusa państwa członkowskie wydadzą aż 750 miliardów euro. Przy czym warto zauważyć, że Holandii i jej sojusznikom udało się zbić część funduszu odbudowy składającą się z grantów z 500 do 390 miliardów euro. Pozostałe 300 mld euro to pożyczki.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, przekonuje nawet, że „ostateczny tekst dotyczący praworządności jest lepszy, niż był przed poprawkami”. W praktyce zawarto swego rodzaju kompromis. Kluczowy dla tej kwestii fragment porozumienia brzmi następująco:
22. Interesy finansowe Unii będą chronione zgodnie z zasadami ogólnymi zawartymi w Traktatach Unii, w szczególności zgodnie z wartościami określonymi w artykule 2 Traktatu UE. Rada Europejska podkreśla znaczenie ochrony interesów finansowych Unii. Rada Europejska podkreśla znaczenie poszanowania rządów prawa.
23. Na tej podstawie wprowadzony zostanie system warunkowości mający na celu ochronę budżetu i funduszu odbudowy (Next Generation UE). W tym kontekście Komisja zaproponuje środki na wypadek naruszenia, które zostaną przyjęte przez Radę większością kwalifikowaną. Rada Europejska szybko powróci do tej kwestii.
Premier Morawiecki ma powody do radości, choć w kwestii praworządności klęska jest po prostu odwleczona w czasie
Oznacza to, że w najbliższym czasie mechanizm sankcji za naruszenie zasady praworządności zostanie przyjęty przez Radę Europejską. Na szczególną uwagę zasługuje niewątpliwie zaplanowany sposób jego przyjęcia. Większość kwalifikowana to większość 55% państw członkowskich reprezentujących co najmniej 65% populacji Unii Europejskiej. Mniejszość blokująca to 4 państwa reprezentujące 35% populacji.
W praktyce Grupa Wyszehradzka nie będzie miała możliwości zablokowania niewątpliwie mniej lub bardziej niekorzystnej decyzji reszty Rady Europejskiej. Taki a nie inny zapis wprost wyklucza stosowanie reguły jednomyślności, na co liczą premierzy Węgier i Polski. Nie ulega jednak wątpliwości, że szczyt UE zakończył się bez automatycznego powiązania wypłat z praworządnością. Stąd dość triumfalistyczne reakcje ze strony Wiktora Orbana czy Mateusza Morawieckiego.
Polski premier ma kolejny powód do zadowolenia. Unijne cele klimatyczne będą dotyczyć nie poszczególnych państw, lecz całej Wspólnoty łącznie. Najwyraźniej nasi rządzący zakładają, że istnieje spora szansa, że do 2050 r. nie uda się dostatecznie ograniczyć emisji gazów cieplarnianych. A to oznacza, że transformacja energetyczna naszego kraju niekoniecznie musi się posuwać dostatecznie szybko.
Mateusz Morawiecki przekonuje również, że szczyt UE zakończył się jedynie niewielkim zmniejszeniem tych funduszy, które miały trafić bezpośrednio do Polski. Jego zdaniem mowa o raptem 3 proc., podczas gdy całościowo fundusz odbudowy będzie mniejszy o 22 proc. Co więcej, dodatkowo udało się wynegocjować 600 milionów euro.