To miała być estetyczna rewolucja w mieście. Koniec reklamowej samowolki, uporanie się z potykaczami i bannerami na zaparkowanych przyczepach, wreszcie wprowadzenie jednolitych zasad reklamowania się. Uchwała krajobrazowa w Gdańsku obowiązuje od czterech miesięcy i niestety, w moich oczach, doprowadziła od oszpecenia miasta.
Uchwała krajobrazowa w Gdańsku
Uchwała krajobrazowa w Gdańsku weszła w życie w kwietniu 2018 roku, ale dopiero niedawno minął dwuletni okres przejściowy. W tym czasie właściciele obiektów i firmy branży reklamowej musieli dostosować się do restrykcyjnych przepisów uchwały. Duża część z nich zrobiła to jednak dopiero pod sam koniec okresu przejściowego. Dlatego skutki początku obowiązywania gdańskiej uchwały krajobrazowej można było tej wiosny zobaczyć tak wyraźnie.
Zniknęły reklamy, również te estetyczne
Od dekad mówiło się, że estetyka polskich miast cierpi głównie z powodu reklamowego chaosu. Dlatego gdańska uchwała krajobrazowa reguluje, gdzie dokładnie można reklamy prezentować. W kwietniu okazało się zatem, że reklamy musiały również zniknąć z miejskich instytucji. I to pomimo tego, że od zawsze były one synonimem estetyki. Przykładem niech będzie Klub Żak, którego zdjęcie (zrobione przeze mnie w kwietniu) możecie zobaczyć na górze artykułu. A poniżej, dla porównania, ściana Żaka sprzed wejścia w życie uchwały krajobrazowej:
Były: autorskie, estetyczne plakaty, jest: brudna, wyblakła ściana. Oczywiście prędzej czy później będzie przemalowana, ale pusta pozostanie. Podobnie dzieje się przy wielu innych instytucjach, na przykład Operze Bałtyckiej. Ze znajdującego się w reprezentatywnym miejscu budynku zniknęły podłużne plakaty, na których do tej pory można było znaleźć zapowiedzi spektakli albo zdjęcia operowych aktorów na scenie. Położone tuż obok Multikino bez plakatów filmowych wygląda z kolei jak opuszczona fabryka.
Dziwnie zrobiło się przy centrach handlowych
Symbolem absurdów uchwały krajobrazowej jest gdański park handlowy Matarnia. W związku z tym, że umieszczanie reklam w przestrzeni miejskiej dotyczy również oznaczeń wielkopowierzchniowych obiektów, z hali sklepu Ikea zniknął… napis Ikea. A właściwie nie do końca zniknął, bo udało się go tylko pozornie zamalować. Dziś, zamiast minimalistycznych szwedzkich czterech białych liter mamy cztery brzydkie plamy. Zachodzę w głowę komu przeszkadzała nazwa sklepu, w dodatku położonego przy obwodnicy, co było podpowiedzią dla osób niewiedzących który zjazd z trasy S6 wybrać.
Inna rzecz uderzyła mnie już bliżej centrum miasta – w Centrum Handlowym Oliwa. Uchwała krajobrazowa nakazała zdjęcie reklam z wieży reklamowej. I co nam po tym zostało? Została nam… goła wieża, przypominająca wieże linii energetycznych, ustawiona w sercu miasta. Naprawdę, jest estetyczniej jak diabli.
A cwaniaki malują murale
A już naprawdę wściekłem się, gdy kilka dni temu jechałem przez gęsto zaludnioną dzielnicę Przymorze. Na jednym z bloków przy ulicy Chłopskiej namalowano ogromny mural, przestawiający… złotą rybkę, reklamującą sklep Moliera2. I co? I nic. Bo to mural. Co z tego, że bijący po oczach, co z tego że nie wnoszący nic do przestrzeni miejskiej. Ważne, żeby można było go namalować w ramach uchwały krajobrazowej.
Zaledwie kilkaset metrów dalej jest słynna na całym świecie galeria malarstwa monumentalnego na Zaspie. Tamtejsze murale to oczko w głowie Gdańska, dlatego trudno się dziwić że w uchwale nie zakazano ich tworzenia. Ale dopuszczenie do tego, by każdy mógł sobie taki reklamowy mural sprawić, jest dla mnie niedorzeczne.
Do tego dochodzą zawiłe procedury
Kolega ostatnio otworzył salon rowerowy. Kiedy do niego wszedłem, zauważyłem że zdecydowanie brakuje szyldu, dzięki któremu dałoby się go rozpoznać z daleka. Powiedział mi, że szyld będzie, ale najpierw – zanim go zamówi – musi przyswoić… 40-stronicowy podręcznik, który mówi jaki ów szyld być powinien.
Zresztą cała uchwała krajobrazowa to dokument niesamowicie obszerny, zawiły, w którym trudno połapać się osobie do tej pory nie siedzącej w temacie szyldów i reklam. Nowi przedsiębiorcy zatem, przy i tak wielu rzucanych im pod nogi kłodach, mają w Gdańsku jeszcze jedną. W postaci uchwały krajobrazowej i jej zawiłych procedur.
Oby to był tylko wciąż okres przejściowy
Gdy umieściłem w sieci zdjęcie paskudnej ściany Klubu Żak, ratusz odpisał mi, że jest to „sytuacja przejściowa” i że ściana wkrótce będzie wyglądać lepiej. Być może lepiej będzie też wyglądać ściana Ikei, a na wieży reklamowej przy CH Oliwa pojawią się nowe, estetyczne reklamy. Być może zawiłe procedury sprawią, że gdańskie szyldy staną się wizytówką miasta. I być może ktoś każe usunąć ten ohydny mural z ulicy Chłopskiej, bo okaże się że jednak jest niezgodny z uchwałą.
Mam taką nadzieję, i chętnie wrócę do tematu gdy okaże się, że nie mam racji. Na razie jednak w moim przekonaniu uchwała krajobrazowa to w Gdańsku porażka. Miasto przez ostatnie lata nie potrzebowało żadnej uchwały by stawać się miejscem coraz bardziej estetycznym. Chociażby restauratorzy sami zaczęli zdawać sobie sprawę, że interesujący wygląd obiektu przyciąga klientów równie mocno co dobre jedzenie. Dziś estetykę upchnięto w ramy. Mam wrażenie że zbyt ciasne.