Niektórzy pomyślą, że to kolejny odcinek serialu produkcji polskiej „Wojna rządu ze środowiskami prawniczymi”. Inni powiedzą, że to bunt elit III RP przeciwko „dobrej zmianie”. Faktem natomiast jest to, że sędzia Justyna Koska-Janusz pozwała Zbigniewa Ziobro za naruszone dobra osobiste.
Sędzia też człowiek, i dobra osobiste posiada. A cała historia rozpoczęła się na początku października, kiedy Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało na swojej stronie internetowej, że
16 czerwca 2016 r. sędzia Justyna Koska-Janusz została delegowana do pełnienia obowiązków sędziego w Sądzie Okręgowym (…) Już po tej decyzji do Ministerstwa Sprawiedliwości dotarła informacja, że to właśnie sędzia Justyna Koska-Janusz miała się wykazać wyjątkową nieudolnością i zupełnie nie radzić sobie z prowadzeniem bardzo prostej, choć głośnej sprawy, co było szeroko komentowane i krytykowane w mediach. (…) Media obwiniały prowadzącą postępowanie Justynę Koskę-Janusz o pobłażliwość wobec oskarżonej i nieudolność w prowadzeniu sprawy.
Po sprawdzeniu tych informacji Minister Sprawiedliwości 19 września 2016 r. podjął decyzję o skróceniu delegacji sędzi Justyny Koski-Janusz do 1 października 2016 r., by uniknąć zarzutu, że w Sądzie Okręgowym, do którego trafiają sprawy skomplikowane i trudne, orzeka taki sędzia.
W Sądzie Okręgowym powinni orzekać tylko sędziowie o wysokich umiejętnościach, sprawności i profesjonalizmie.
Reasumując, w ocenie Ministerstwa (taki) sędzia Koska-Janusz nie posiada cech wymienionych na końcu komunikatu. A skoro taką informację znajdziemy na oficjalnej stronie ministerstwa sprawiedliwości, to jako obywatel mógłbym oczekiwać, że ta ocena jest prawdziwa. Jest to tym bardziej oczekiwane, że minister, odwołując sędziego z delegacji do innego sądu, nie musi tej decyzji w żaden sposób uzasadniać. Taki komunikat jest zatem działaniem o nadzwyczajnym charakterze.
A tymczasem okazuje się, że sytuacja jest nieco mniej klarowna niż wynika to z komunikatu. Sędzia Koska-Janusz w słynnej sprawie Izabelli Ch. (pani, która wjechała mercedesem na schody na warszawskiej Rotundzie) dokonała jednej czynności: zwróciła akta sprawy prokuratorowi, który chciał początkowo skierować sprawę na przyspieszony tryb postępowania. Przyczyną była wątpliwość sędzi co do poczytalności sprawcy, a tym samym – konieczność uzyskania opinii biegłych. I ta decyzja okazała się słuszna – biegli orzekli o niepoczytalności Izabelli Ch.
Sędzia walczy o swoje dobra osobiste
Skąd zatem informacja o nieudolności sędzi Justyny Koska-Janusz? To doskonałe pytanie. Sieć Obywatelska WatchDog Polska wystosowała do Ministerstwa Sprawiedliwości wniosek o udostępnienie informacji publicznej:
Z informacji podanej na stronie wynika, że Już po tej decyzji do Ministerstwa Sprawiedliwości dotarła informacja, że to właśnie sędzia Justyna Koska-Janusz miała się wykazać wyjątkową nieudolnością i zupełnie nie radzić sobie z prowadzeniem bardzo prostej, choć głośnej sprawy, co było szeroko komentowane i krytykowane w mediach.
W związku z tym wnosimy o:
– podania daty otrzymania tej informacji,
– udostępnienie jej w postaci elektronicznej,
– wyjaśnienie, kto w MS otrzymał tę informację ustnie (jeżeli nie została doręczona pisemnie – niezależnie od formy),
– udostępnienie dokumentów, które powstały w związku ze skróceniem delegacji sędzi Justyny Koski-Janusz.
Ministerstwo nie udzieliło odpowiedzi na powyższe pytania, a stowarzyszenie poinformowało o złożenie do sądu administracyjnego skargi na bezczynność organu administracji publicznej.
Nie dziwi zatem, że sędzia zdecydowała się na złożenie powództwa o naruszenie swoich dóbr osobistych. Adwokat Andrzej Michałowski, który reprezentuje sędzię, poinformował portal oko.press, że:
Twierdzimy, że naruszono trzy dobra osobiste pani sędzi: dobre imię, dobrą opinię i zarzucono jej niewłaściwe postępowanie w czasie pełnienia funkcji sędziego. W komunikacie opublikowanym na stronie internetowej ministerstwa sprawiedliwości zarzuca się jej rzeczy nieprawdziwe
Cisza w eterze ze strony ministerstwa budzi wątpliwości – wszak, gdyby sprawa była tak oczywista, jak to zakreślono w prasowym komunikacie, Zbigniew Ziobro byłby w stanie szybko wytłumaczyć się z całej sprawy.
Czy ta bierność wynika z faktu, że Justyna Koska-Janusz swego czasu nałożyła na aktualnego Ministra Sprawiedliwości grzywnę w wysokości 2 tys. zł, a na dodatek – o zgrozo – wydała niekorzystny dla niego wyrok?