Atawistyczna radość z ujawnienia czyjejś orientacji seksualnej, mimo że ta osoba nie chce o niej mówić, wydaje mi się daleko niewłaściwa. I to nawet w sytuacji, gdy „wyoutowany” zostaje ktoś, kto szczuje na LGBT.
Już pół Twittera mówi o wpisie asystenta posłanki Lewicy, który wskazał, iż znany polityk obozu Zjednoczonej Prawicy w 2011 r. nagabywał tegoż asystenta, wielokrotnie proponując mu seks oralny. Za przeproszeniem, prawicowy polityk, wówczas wchodzący dopiero w dorosłość, chciał ponoć lewicowemu sympatykowi „obciągnąć pałę”.
W ten oto sposób autor wpisy „wyoutował” polityka. Powód? Polityk ten – zdaniem autora wpisu – szczuje od dość dawna na LGBT. I z tą tezą się zgadzam, bo wypowiedzi są czasem mniej paskudne, czasem bardziej, ale śmiało można to nazwać szczuciem na drugiego człowieka.
Czy można outować podłych ludzi?
W ramach połowy Twittera, która już czuła potrzebę skomentowania całej sprawy, jestem w mniejszości. Uważam bowiem, że nawet najpodlejsze zachowanie nie uzasadnia publicznego ujawnienia informacji o czyjejś orientacji seksualnej.
Po pierwsze, ubolewam, iż poglądy tak wielu zwolenników „outowania” homofobów sprowadzają się w zasadzie do prostej radości – „dobrze mu tak”. Chciałbym wierzyć, że ludzie są z natury dobrzy i chcą możliwie najlepiej dla drugiego człowieka. I jeżeli nawet trafi się czarna owca, która szczuje na innych ludzi, to nie zaczniemy grać w jej grę i nie będziemy czerpali radości ze sprawiania komukolwiek przykrości. W praktyce bowiem stwierdzenie, że „dobrze mu tak” jedynie do tego się sprowadza.
Po drugie, argument „dobrze mu tak” bywa często łączony z „ma za swoje, przez niego ludzie są bici, a niektórzy nawet popełniają samobójstwa”. I tu jestem w jeszcze większym szoku, gdyż „wyoutowanie” osoby LGBT wbrew jej woli może właśnie prowadzić do fatalnych w skutkach zdarzeń. Nigdy nie wiemy, jak ktoś zareaguje. A może to była najgłębiej skrywana przed wszystkimi tajemnica, której ujawnienie w niewłaściwym z punktu widzenia tej osoby momencie, na dodatek w formie sprowadzającej się do tego, że osoba ta chciała „obciągnąć pałę” innemu mężczyźnie, doprowadzi do tragedii?
Po trzecie, zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że hipokryzję polityków należy piętnować. Od potrzeby piętnowania hipokryzji wyżej jednak stawiam prawo do prywatności i skrywania – jeśli ktoś chce – tak intymnych szczegółów na swój temat. Rozumiem, że ktoś może postrzegać tę kwestię inaczej i szanuję ten pogląd. Ale pozwólcie mi twierdzić, że da się żyć bez „wyoutowania” drugiego człowieka. Całkowicie za to odrzucam argument zamknięty w pytaniu, „czy o tym, że polityk bije żonę, też należałoby milczeć?”. O ile dobrze wiem, bycie gejem nie jest w Polsce nielegalne. Bicie żony – jak najbardziej. O przestępczym procederze należy mówić jak najwięcej. O skutkach szczucia na LGBT także.
Wyoutowanie homofoba to kiepski odwet
Po czwarte, niektórzy przekonują, że „wyoutowanie” polityka jest legalne, gdyż orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka od dawna jest w kontekście ujawniania informacji o życiu polityków liberalne. I ja się z tym zgadzam. To prawda, orzecznictwo jest liberalne. Bynajmniej nie twierdzę, że wskazanie, iż polityk X jest gejem, jest nielegalne. Uważam tylko i aż, że można się bez tego obyć. Tym bardziej – nie traciłbym tego z pola widzenia – że mówimy o zachowaniu sprzed dziewięciu lat, gdy osoba dziś publiczna, wtedy zastanawiała się, jak jej pójdą pierwsze egzaminy na studiach.
Po piąte, mamy jak na razie do czynienia z jednym wpisem na Twitterze. Na dodatek nie tylko „wyoutowano” w nim polityka, lecz także zarzucono mu molestowanie seksualne (czymże bowiem jest wielokrotne i nachalne powtarzanie propozycji odbycia stosunku oralnego?). Faktem jest, że wpis pochodzi od osoby, która się pod nim podpisała i do której nie mam żadnych zastrzeżeń co do dotychczasowej aktywności internetowej. Ale dziwi mnie, jak wiele osób przyjmuje raptem jeden wpis za pewnik – nie tylko w przedmiocie orientacji seksualnej, lecz także zarzutu o charakterze wręcz kryminalnym.
Po szóste wreszcie, wielokrotnie słyszałem z ust osób LGBT, że orientacja seksualna nie ma znaczenia, a wszyscy powinniśmy być równo traktowani. Zgadzam się z tym pełni. Jeśli jednak tak właśnie jest, to jakie znaczenie ma to, jakiej orientacji seksualnej są nienawistnicy szczujący na LGBT? Czy nie lepiej dawać odpór ich absurdalnym tezom, zamiast sugerować, że fakt bycia gejem ma jakiekolwiek znaczenie?