Licząca ponad 200 osób grupa „wolnych ludzi” chce pomścić Tomasza Karolaka i zrobić zakupy w IKEA bez maseczki

Gorące tematy Prawo Zdrowie Dołącz do dyskusji (163)
Licząca ponad 200 osób grupa „wolnych ludzi” chce pomścić Tomasza Karolaka i zrobić zakupy w IKEA bez maseczki

Grupa „wolnych ludzi” chce prawdopodobnie pomścić Tomasza Karolaka i organizuje zakupy w IKEA bez maseczki. Mają do tego prawo? Niestety, rząd nie wprowadził stanu klęski żywiołowej, więc takie osoby mają w prawnym sporze dużo racji, choć nie zawsze. Efekt motyla w polskim wydaniu.

Zakupy w IKEA bez maseczki – zemsta za Karolaka?

Pisałem jakiś czas temu, że Tomasz Karolak został wyrzucony z IKEA z powodu niezakrywania ust i nosa. Przeciwnicy maseczek wspaniałomyślnie stwierdzili, że zaczną szturmować sklep – nie przejmując się oczywiście epidemią. Bo przecież konieczność zakrywania twarzy narusza ich wolność.

Portal „warszawa.naszemiasto.pl”, powołując się na „Wiadomości Handlowe” pisze, że na Facebooku pojawiła się grupa nawołująca do bezmaseczkowego szturmu na sklep w Jankach. Organizator – niejaki Tomasz – zaprotestować chce przeciwko polityce sieci, która sprowadza się do niewpuszczania klientów bez maseczek.

Wydarzenie o zakrawającej o hipokryzję nazwie „Zakupy wolnych ludzi w Ikea Janki” skupia ponad 200 osób. Mówię o hipokryzji, bo przecież szczytem myślenia wolnościowego jest pozostawienie decyzji „kogo wpuszczam, a kogo nie” właścicielowi obiektu.

Twórca akcji pisze:

Udowodnijmy tej firmie, że wypraszanie ze sklepu i odmowa sprzedaży zakupów ludziom bez masek jest otwartym łamaniem naszych konstytucyjnych praw. Przed zakupami wydrukujcie sobie dokumenty, które są w tym folderze. Mogą się Wam przydać w dochodzeniu swoich praw w tej lub innych podobnych sytuacjach

Czy organizatorzy akcji mają rację? Niestety, w pewnym sensie mają. Na szczęście nie do końca.

Efekt nietoperza motyla

Obecny stan prawny to efekt dosyć przykrego efektu motyla, a także wyraźnego dysonansu między obowiązywaniem prawa, a faktycznością. Przepisy są zasadniczo – przynajmniej dla mnie – w odniesieniu do obowiązku zakrywania ust i nosa jednoznaczne. Zarówno jednak władza, jak i podległe jej instytucje, wydają się rozumieć je na swój sposób.

Jak wspominałem w kilku wcześniejszych wpisach, obowiązek zakrywania ust i nosa wynika z aktu wykonawczego do ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Niezależnie od tego, jak dokładnie ujęto go w „epidemicznym” rozporządzeniu, trzeba podkreślić, że w stanie epidemii ustanowić można, zgodnie z art. 46b pkt 4 ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych

obowiązek poddania się […] stosowaniu innych środków profilaktycznych […] przez osoby chore i podejrzane o zachorowanie

W mojej opinii – co potwierdza stanowisko RPO – nadużyciem jest uznanie, że każdy Polak jest podejrzany o zachorowanie. W największym skrócie – nie wchodząc w szczegółowe rozważania – obowiązek zakrywania ust i nosa przy stanie epidemii nie może obejmować nikogo poza wyżej wymienionymi.

Za tym idzie oczywiście problem legalności kar. O ile kary administracyjne – w mojej opinii – nielegalne są z samej natury, o tyle mandaty karne z tytułu wykroczenia wydają się bezpodstawne z tytułu wprowadzenia obowiązku, który znacznie wykracza poza zakres delegacji ustawowej.

A można było inaczej…

Nakaz zakrywania ust i nosa obowiązujący każdego można natomiast ustanowić podczas stanu klęski żywiołowej. Władza go nie wprowadziła tłumacząc się m.in. tym, że „mamy przecież ustawę o zwalczaniu chorób zakaźnych” i to wystarcza. Nie wystarcza.

Tak więc, mimo że epidemia jest, a obostrzenia są potrzebne i przynoszą efekt, to niektóre regulacje po prostu nie obowiązują tylko dlatego, że nie wdrożono ich w sposób odpowiedni. Oczywiście chaos prawny jest ogromny i dotyka wielu kwestii, na czele z legalnością wyborów prezydenckich.

Fakt, że przeciwnicy zakrywania ust i nosa mają rację co do rzeczonego chaosu, wcale nie wyłącza możliwości nieobsłużenia „bezmaseczkowca”. Artykuł 135 kw, na który powołuje się autor wydarzenia, uznaje za wykroczenie tylko taką odmowę sprzedaży, która jest umyślna i nieuzasadniona.

Fakt istnienia epidemii i medyczna skuteczność zakrywania ust i nosa, w mojej opinii stanowią jak najbardziej uzasadnione przesłanki.