28-letni Piotr Patkowski nie ma zbyt dużego doświadczenia (i tak mówiąc mocno eufemistycznie), ale i tak zrobił błyskawiczną karierę w resorcie finansów. Teraz sugeruje, że Konstytucja jest przestarzała – i że przygotowując budżet, wcale nie trzeba kierować się jej zapisami. Natomiast limit długu w Konstytucji najlepiej po prostu zmienić.
Rządy Zjednoczonej Prawicy obfitują w mnóstwo zaskakujących karier. Żona wiceministra bez doświadczenia może zostać prezeską fundacji, chłopak bez studiów może dymisjonować generałów…
A teraz mamy młodego wiceministra finansów, który twierdzi, że Konstytucji wcale nie trzeba brać tak bardzo poważnie – na przykład konstruując budżet. Bo przecież powstała w zupełnie innych czasach.
Limit długu w Konstytucji. „Nieadekwatne do rzeczywistości”
O co chodzi? W rozmowie z wiceministrem dziennikarka „Rzeczpospolitej” zauważyła, że część funduszy antykryzysowych została wypchnięta poza budżet państwa.
I dopytywała, czy przypadkiem to nie jest trick, żeby nie ryzykować, że dług publiczny przekroczy 60 proc. budżetu. A taki limit jest wpisany do Konstytucji.
Co na to wiceminister? Nie zaprzeczył. Mało tego – zasugerował, że Konstytucją nie należy się tak bardzo przejmować, bo jest przestarzała.
„Konstytucja z 1997 r. czy ustawa o finansach publicznych pisana później stały się trochę nieadekwatne do rzeczywistości. W latach 90. absolutnie nikt nie był w stanie przewidzieć, co się wydarzy w roku 2010 […]. Ani też tego, co będzie się dziać w 2020 r. – mówił w rozmowie z „Rz” wiceminister Patkowski.
I dodał, że 60-procentowy limit długu w Konstytucji wcale nie należy traktować jak dogmat. – „Jeśli byłaby taka decyzja polityczna to tak, moim zdaniem warto zastanowić się nad jego zmianą” – powiedział.
A tak w ogóle to „jesteśmy państwem, które nie musi swojej wiarygodności budować na przepisie konstytucyjnym”, dodał Patkowski. I zaznaczył, że naszą wiarygodność buduje raczej stabilna sytuacja w finansach publicznych, przynależność do UE oraz stosunkowo dobra sytuacja gospodarcza.
Tu można się zdziwić. Przecież chyba każdy absolwent studiów prawniczych czy ekonomicznych wie, że akurat wiarygodność kraju buduje przede wszystkim stabilne i jasne prawo – które jest przestrzegane przez władze. Dlaczego więc nie zdaje sobie z tego sprawy ktoś, kto studia kończył niedawno temu?