Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał bardzo kontrowersyjny wyrok. Skład sędziowski stwierdził, że doprowadzenie do obcowania płciowego uprzednio pobitej do nieprzytomności kobiety to nie gwałt a jedynie wykorzystanie bezradności. I właśnie przez takie wyroki społeczeństwo nie kwapi się do obrony sądownictwa dewastowanego przez polityków.
Sądy w ostatnich dniach wydały dwa kontrowersyjne wyroki w sprawach o zgwałcenie
W ostatnich dniach mamy najwyraźniej serię kontrowersyjnych wyroków w sprawach o przestępstwa przeciwko wolności seksualnej. Najpierw wrocławski sąd apelacyjny uznał, że przesłanką absolutnie konieczną do zaistnienia przestępstwa zgwałcenia jest krzyk ofiary, skądinąd czternastoletniej. Do tego zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary.
Teraz Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał równie bulwersujący wyrok. Jak podaje Głos Wielkopolski, czwórka mężczyzn była oskarżona o brutalne pobicie do nieprzytomności 35-letniej kobiety. Obrażenia były na tyle poważne, że jednym z zarzutów było spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Dwóch z nich dodatkowo oskarżono o zgwałcenie nieprzytomnej ofiary.
Skład orzekający uznał jednak argumenty obrony, w myśl których do gwałtu wcale nie doszło a w grę wchodzi zastosowanie łagodniejszego przepisu. Mowa o art. 198 kodeksu karnego – przestępstwie seksualnego wykorzystania bezradności innej osoby.
Sąd Apelacyjny w Poznaniu uznał że nie ma gwałtu jeśli sprawca najpierw pozbawi ofiarę przytomności
Skąd taki tok rozumowania? Skoro kobieta w momencie popełnienia czynu była nieprzytomna, to występuje przesłanka „braku zdolności tej osoby do rozpoznania znaczenia czynu lub pokierowania swoim postępowaniem„. W takim przypadku sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Różnica jest bardzo istotna, bo w przypadku przestępstwa zgwałcenia zagrożenie karą jest dużo wyższe. „Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12„. Jakby tego było mało, sprawca dopuszczający się przestępstwa dopuszcza się razem z inną osobą, podlega karze nie niższej, niż 3 lata więzienia. Jeśli w grę wchodzi szczególne okrucieństwo, sąd nie może wymierzyć kary niższej, niż 5 lat pozbawienia wolności.
Sąd Apelacyjny w Poznaniu, a wcześniej tamtejszy sąd okręgowy, uznał najwyraźniej, że jeżeli najpierw pozbawi się ofiarę przytomności a dopiero potem doprowadzi do obcowania płciowego, to nie ma mowy o zgwałceniu. Zdrowy rozsądek podpowiada oczywiście, że sprawcy po prostu użyli przemocy by osiągnąć swój cel. Warto przy tym wspomnieć, że kobieta miała zostać pobita dlatego, że nie chciała się rozebrać przed sprawcami.
Trzeba pamiętać, że komentując wyrok nie mamy wiedzy o okolicznościach sprawy tak pełnej jaką miał Sąd Apelacyjny w Poznaniu
Istnieje oczywiście jakaś szansa, że Sąd Apelacyjny w Poznaniu właściwie zastosował przepisy kodeksu karnego. Nie da się tego z całą pewnością stwierdzić bez wglądu w akta sprawy. Być może istniały jakieś niedające się usunąć wątpliwości – bo tylko takie sąd musi rozstrzygać na korzyść oskarżonego.
Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że w sprawie występuje logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Ofiara opiera się lubieżnym zachowaniom sprawców, więc ci przełamują jej opór za pomocą przemocy. Kiedy w wyniku obrażeń traci przytomność, doprowadzają ją do obcowania płciowego.
Warto przy tym pamiętać, że sędziowie wydają wyroki „na podstawie wszystkich przeprowadzonych dowodów, ocenianych swobodnie z uwzględnieniem zasad prawidłowego rozumowania oraz wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego„. Podstawę rozstrzygnięcia w sprawie karnej powinna zaś stanowić tzw. „prawda materialna”. To nic innego jak to co w języku potocznym nazywamy „prawdą”.
Każdy tak kontrowersyjny wyrok buduje społeczeństwie przyzwolenie na destruktywną reformę wymiaru sprawiedliwości
Seksualne wykorzystanie bezradności innej osoby w takim wypadku staje się kwalifikacją bardzo wątpliwą. Warto się więc zastanowić, w jaki sposób wyrok poznańskiego sądu może odebrać opinia publiczna? Zdecydowana większość Polaków nie rozumie przecież subtelnych różnic pomiędzy jednym przestępstwem a drugim. Nie bierze pod uwagę, że w trakcie procesu mogły się pojawić bliżej nieokreślone okoliczności przemawiające za takim a nie innym wyrokiem.
Społeczeństwo dostrzega za to realną krzywdę ofiary, ponad którą Sąd Apelacyjny w Poznaniu przekłada jakieś bliżej nieokreślone „prawnicze sztuczki”. Widzi również sprawców, którzy otrzymali dużo niższy wyrok, niż w społecznej percepcji powinni. Nie da się ukryć, że sprawców szczególnie ciężkich przestępstw Polacy karaliby tak surowo jak to tylko możliwe.
Nic tak nie buduje przyzwolenia dla demolowania wymiaru sprawiedliwości jak takie właśnie wyroki. Nawet jeśli to tylko dwa nośne medialnie wypadki przy pracy, budują one obraz sądownictwa wymagającego drastycznej zmiany. Wręcz terapii szokowej. Takie sytuacje po prostu obniżają wartość państwa prawa w oczach społeczeństwa. Bo po co mu prawo, które nie spełnia swojej podstawowej funkcji?