Kolejny konflikt przygraniczny właśnie odżył, tym razem o Górski Karabach. Wojna Armenii z Azerbejdżanem nawet nie tyle wisi w powietrzu, co praktycznie trwa. Zginęło już przeszło 30 osób a obie strony właśnie rozmieszczają w regionie ciężką artylerię. Armenia ogłosiła także stan wojenny i powszechną mobilizację.
Kolejne po Dolinie Galwan sporne terytorium staje się teatrem działań wojennych
W niedzielę wojska Azerbejdżanu wkroczyły na teren Górskiego Karabachu, obecnie państwa nieuznawanego na arenie międzynarodowej i wspieranego przez Armenię. Formalnie rzecz biorąc, jest to jednak część Azerbejdżanu.
Celem tej operacji w pierwszej kolejności miało być opanowanie kilku przygranicznych wiosek. Bardzo możliwe, że Azerowie chcą po prostu odzyskać sporne terytorium. Podczas gdy Azerowie przeprowadzali swoją ofensywę, wojska Armenii zaatakowały w kierunku miast Terter i Agdam, w regionie znajdującym się częściowo pod kontrolą władz samego Górskiego Karabachu.
Na agresję ze strony Azerbejdżanu odpowiedzieli Ormianie. Zgodnie z komunikatem azerskiego ministerstwa obrony, walki pomiędzy siłami obydwu państw toczyły się przez całą noc i cały czas trwają. Premier Armenii, Nikol Paszynian, zdecydował o wprowadzeniu stanu wojennego i powszechnej mobilizacji wojskowej. Obydwie strony ściągają w region działań ciężką artylerię. W chwili pisania tego artykułu zginęło już 39 osób, w tym siedmiu cywilów.
Jeżeli spojrzeć na mapę państw Kaukazu, można dostrzec specyficzne ukształtowanie granic tego regionu. Górski Karabach stanowi enklawę na terytorium Azerbejdżanu. Tymczasem to państwo posiada na pograniczu z Iranem eksklawę odciętą od reszty państwa przez Armenię.
Jest to największa eskalacja konfliktu konfliktu o Górski Karabach od czasu wojny azersko-ormiańskiej w latach 1988-1994. Zginęło w niej wówczas 17 tysięcy osób a ok. 750 tysięcy zostało przesiedlonych.
W konflikcie o Górski Karabach Azerbejdżan może liczyć na pełne i bezwarunkowe wsparcie Turcji
Tamtą wojnę wygrała Armenia. W XXI w. od czasu do czasu zdarzały się przygraniczne potyczki pomiędzy siłami obydwu państw, w tym także takie z ofiarami śmiertelnymi. Obecnie jednak to Azerbejdżan dysponuje zdecydowaną przewagą liczebną i technologiczną. Jest też zauważalnie bogatszym państwem, przede wszystkim dzięki eksportowi ropy naftowej.
Społeczność międzynarodowa apeluje o zaprzestanie walk i wypracowanie porozumienia – nadspodziewanie zgodnie. Podobne apele wysuwają zarówno przedstawiciele Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej jak i Rosji. Jest jednak jedno państwo, które zdecydowanie wspiera jedną ze stron konfliktu. Mowa o Turcji.
Prezydent Turcji Tayyip Recep Erdogan wezwał obywateli Armenii do puntu przeciwko własnemu rządowi. Argumentuje to tym, że ormiańskie władze „ciągną ich w kierunku katastrofy” i „używają ich jak marionetek”. Tureckie władze zapowiedziały także, że będą wspierać Azerbejdżan na wszystkie możliwe sposoby.
Nie chodzi w tym wypadku o jakąś szczególną niechęć względem Armenii. Azerowie to naród przede wszystkim muzułmańskich szyitów, pochodzenia tureckiego – niejako bratni, z punktu widzenia tureckich władz. Nie sposób również nie zauważyć ekspansywnej, imperialnej wręcz polityki Turcji w ostatnich latach. Przykładem może być wciąż nierozwiązany konflikt Grecji i Turcji oraz zaangażowanie Ankary na w takie konflikty jak chociażby wojna w Libii oraz ta w Syrii.
Być może to właśnie wsparcie tureckie stanowi klucz do wyjaśnienia, dlaczego Azerbejdżan właśnie teraz zdecydował się na próbę zmiany status quo odnośnie Górskiego Karabachu.
Konflikt pomiędzy Ormianami a Azerami o Górski Karabach trwa od dawna
Górski Karabach to sporne terytorium na pograniczu Armenii i Azerbejdżanu. Konflikt o jego przynależność trwa w jakiejś formie właściwie od wielu stuleci. Region ten był zamieszkany przez chrześcijańskich Ormian, którzy jednak musieli borykać się z ciągłymi najazdami państw muzułmańskich i koczowniczych ludów stepowych. Z czasem uległ wpływom najpierw perskim później rosyjskim.
Kluczowym momentem w historii całego konfliktu jest koniec I Wojny Światowej. Wówczas narody Zakaukazia próbowały wybić się na niepodległość po upadku państwa rosyjskich carów. Ich federacja szybko rozpadła się na Gruzję, Armenię i Azerbejdżan. Wzniecić poważny konflikt narodowościowy pomogli, jakżeby inaczej, zachodni alianci. Wsparli roszczenia Azerbejdżanu do tego zamieszkałego przez Ormian terytorium, licząc na łatwy dostęp do azerskiej ropy. Azerów wspierał również ówczesny rząd Młodoturków, chcący po wymierzonych w Ormian czystkach etnicznych jak najbardziej ograniczyć ich stan posiadania w pobliżu tureckich granic. Azerskie wojska zajęły wówczas Górski Karabach siłą.
Zakaukazie w 1920 r. opanowali Bolszewicy. Górski Karabach przypadł Azerbejdżańskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej. Ot, skłóconymi ze sobą republikami dużo łatwiej było rządzić władzom w Moskwie. Ormianie nigdy się z tym nie pogodzili i na wszelkie sposoby próbowali wzruszyć tą decyzję.
W międzyczasie większa dzietność mogła w perspektywie czasu dać przewagę demograficzną Azerom. Pod koniec władzy radzieckiej dość często dochodziło do rozruchów na tle etnicznym. W 1988 r., jeszcze przed upadkiem ZSRR, republiki ormiańska i azerska rozpoczęły otwarty konflikt o sporne terytorium. Ten przerodził się w krwawą wojnę trwającą do 1994 r.