Aleppo – niegdyś dwumilionowe miasto – jest obecnie scenę drastycznych wydarzeń. ONZ potwierdza, że prorządowe wojska mordują cywili, w tym kobiety i dzieci. Na oczach świata po raz kolejny dochodzi do zbrodni przeciwko ludzkości. Mimo upływu ponad dwudziestu lat od wydarzeń w Srebrenicy nie potrafimy zapobiec takim sytuacjom. A może – po prostu – nie chcemy?
Aleppo obecnie pod wieloma względami przypomina Warszawę w 1944 r. Niegdyś gwarne, wielkie miasto, dziś – morze ruin, wśród których ukrywają się rebelianci i zwykli mieszkańcy, którzy nie chcieli, lub nie mogli, opuścić ojcowizny. W ’44 niedobitki warszawskich powstańców dobijały oddziały Oskara Dirlewangera, dziś w Syrii cywile giną w swoich domach z rąk sił podległych prezydentowi Assadowi.
Aleppo ginie pozostawione własnemu losowi
Dzisiejsze czasy ułatwiają (choć to może słowo niekoniecznie pasujące do sytuacji w Syrii) informowania świata o tym, co dzieje się tam, na miejscu. I dlatego na Twitterze znajdziemy liczne „pożegnania z Aleppo”:
U guess it's goodbye..
Thanks all who stand for us and pay for us.
But it's almost over and they are just hours away of killing us— Rami Zien (@Rami_Zien) December 12, 2016
Perhaps my final message from E. Aleppo. Regime forces are closing in and bunker busters are raining down. pic.twitter.com/XgK0DSa08x
— Bilal Abdul Kareem (@BilalKareem) December 12, 2016
To everyone who can hear me!#SaveAleppo#SaveHumanity pic.twitter.com/cbExEMKqEY
— Lina shamy (@Linashamy) December 12, 2016
Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-moon ogłosił, że doniesienia o mordowaniu cywili niezwykle go zaniepokoiły. Rosjanie – którzy wspierają reżim Bashar al-Assada – zdają się zaś twierdzić, że cywile giną z rąk „terrorystów”. Ludzie giną od kul rodaków, a świat milcząco obserwuje ten dramat.
A tymczasem, daleko od syryjskiego piekła, zapytani na miesiąc przed Świętami Bożego Narodzenia Polacy odpowiedzieli CBOS na pytanie „Czy Polska powinna przyjmować uchodźców?” dość kategorycznie: nie:
Szczęście, że podobnych ankiet nie przeprowadzano w czasie II wojny światowej, bo dzięki temu polscy uchodźcy mogli dosyć swobodnie wybrać miejsce emigracji.
Dzisiaj jednak cenimy globalizację (słowo wymyślone długo po 1945 r.) wyłącznie wtedy, gdy zamawiamy coś za grosze na AliExpress. I paradoksalnie, choć z uroków globalizacji zdaje się najbardziej korzystać młodzież, to właśnie ta grupa społeczna (wiek 18-24 lata) wyraża największą dezaprobatę dla przyjmowania uchodźców. A dodam, że nie chodzi tu o zaproszenie emigrantów do własnego mieszkania, co mogłoby faktycznie być uciążliwe, tylko do kraju.
Najwidoczniej symbol pustego krzesła przy wigilijnym stole jest tylko niezrozumiałym zwyczajem.