Wprowadzenie stanu wyjątkowego w związku z koronawirusem jest możliwe. Premier Mateusz Morawiecki nie wyklucza takiego scenariusza, jeżeli sytuacja epidemiczna nie poprawiłaby się. A na to się przecież nie zanosi.
Wprowadzenie stanu wyjątkowego w związku z koronawirusem
Premier Mateusz Morawiecki, zapytany o możliwość wprowadzenia stanu wyjątkowego, stwierdził ostatniej konferencji KPRM:
Możemy zastosować obostrzenia w oparciu o te przepisy, które już są. Gdy sytuacja będzie się pogarszała nie wykluczamy takiej możliwości
Nieprawdą jest w mojej opinii fakt apriorycznego uznania legalności wszystkich obostrzeń. Ograniczenia dot. prawa do zgromadzeń mogą być stanowione jedynie w ustawie (bo tylko w takiej formie, przy dodatkowych wymogach, zezwala na to Konstytucja RP), natomiast zawarty w epidemicznym rozporządzeniu obowiązek noszenia maseczek jest w sposób oczywisty sprzeczny z ustawą, na podstawie której taki akt wykonawczy można wydać.
Przekroczona została delegacja ustawowa i jeszcze nie widziałem żadnej wypowiedzi, analizy, czy komentarza, które uświadomiłyby mi, że jest inaczej. Podkreślę jednak – mówię tutaj o maseczkach i wspominam jedynie o ograniczaniu prawa do zgromadzeń, co jednak zostawiłbym konstytucjonalistom.
Czwarty stan nadzwyczajny?
Stan epidemii stał się quasi-stanem nadzwyczajnym, niejako rozszerzając zamknięty katalog o jeszcze jeden, dodatkowy, pozakonstytucyjny. Trudno jednak w formie publicystyki rozważać tak złożony – acz pozornie banalny – i wielopłaszczyznowy problem. Zwrócę jednak uwagę na to, że ustawa o zwalczaniu epidemii raczej ma obejmować sytuacje mniej poważne i rozległe co do zakresu, a nie przeciwdziałać klęskom żywiołowym, jakim jest SARS-CoV-2.
Od początku wskazywaliśmy na łamach Bezprawnika, że mamy do czynienia z sytuacją kryzysową i Konstytucja RP przewiduje mechanizmy, by móc bezpiecznie – i zgodnie z prawem ustrojowym – procedować. Sytuacje wybitnie ekstraordynaryjne zawierają się w konstytucyjnych stanach nadzwyczajnych, którymi są stany:
- wojenny
- wyjątkowy
- klęski żywiołowej
Stan nadzwyczajny wprowadza się rozporządzeniem, na podstawie odpowiedniej ustawy. Sama Konstytucja RP dodaje ponadto, że ograniczenia praw i wolności obywatelskich należy wówczas wprowadzać wyłącznie w drodze ustawy.
Czy władza działa odpowiednio?
Nie brak opinii (wybaczcie), że ustawa z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi nie jest wystarczająca – i nie była podczas lockdownu. Nie chodzi tutaj o sam jej zakres, ale przede wszystkim o fakt, że de facto ograniczane były niektóre wolności, których ot tak – rozporządzeniem – nie wolno ograniczać.
Można więc uznać, że w wypadku wystąpienia epidemii stosować należy tego rodzaju ustawę (o zwalczaniu chorób zakaźnych), ale w momencie globalnego kryzysu, który wymaga faktycznego ograniczania praw i wolności obywatelskich, już należy korzystać z mechanizmów konstytucyjnych – tj. stanów nadzwyczajnych – skoro życie polityczne, gospodarcze i społeczne skupione jest przede wszystkim na walce z SARS-CoV-2.
W odniesieniu do rzeczonej sytuacji epidemicznej mówi się o stanie klęski żywiołowej (do której zalicza się choroba zakaźna), bądź też o stanie wyjątkowym. Ten pierwszy – wydaje się – pasuje bardziej i nie oznacza aż tak dotkliwych konsekwencji dla obywateli. No i ustawa o stanie klęski żywiołowej wprost pozwala nakazać każdemu, by nosił maseczkę, co dzisiaj jest nieoczywiste (przeczytajcie o odmowie przyjęcia mandatu a karze administracyjnej).
Co by oznaczał stan wyjątkowy?
Wspominam o stanie klęski żywiołowej, bowiem na to rozwiązanie wskazywało właśnie wielu ekspertów. Pozwoliłoby to na rozwiązanie wielu problemów, ale – co istotne – szkoda majątkowa wywołana ograniczeniem praw i wolności obywatelskich (jak prawo do prowadzenia działalności gospodarczej, czy prawo do pracy) uprawnia do żądania odszkodowania.
Tymczasem premier Mateusz Morawiecki nawiązał właśnie do stanu wyjątkowego. Wątpię, by Prezes Rady Ministrów nie rozróżniał konstytucyjnych stanów nadzwyczajnych, więc to właśnie to rozwiązanie – jeżeli już – pojawiłoby się w praktyce. Niektórzy internauci nawet uznają to za pewnik (dysponując rzekomymi przeciekami), chociaż wiadomo, jak to jest z wiarygodnością twitterowych komentatorów.
Stan wyjątkowy to znaczne rozszerzenie uprawnień organów państwa i służb, czego wirus raczej się nie przestraszy. Rozszerzony jest zakres sytuacji, w których funkcjonariusze mogą korzystać z prawa do użycia broni palnej.
Stan wyjątkowy to zupełna przesada
Można także wprowadzić cenzurę i kontrolę korespondencji, et cetera. Ponadto zgodnie z art. 12 ust. 1 ustawy o stanie wyjątkowym powołuje się rządowego komisarza, jeżeli:
Jeżeli organy gminy, powiatu lub samorządu województwa nie wykazują dostatecznej skuteczności w wykonywaniu zadań publicznych[…]
Zawiesza się również szereg praw obywatelskich – w tym prawo do zgromadzeń – wprowadza się prawo do internowania. Znika też m.in. prawo żądania dostępu do informacji publicznej.
Stan klęski żywiołowej pozwala władzy na o wiele mniej. Stan wyjątkowy odnosi się do zagrożenia bezpieczeństwa publicznego – i ma na celu zaprowadzenie porządku. Zaś stan klęski żywiołowej doprowadzić ma do redukcji skutków tejże klęski.
Jeżeli jakiś stan nadzwyczajny rządzący powinni wprowadzić, to tylko stan klęski żywiołowej. Samo rozważanie stanu wyjątkowego, jako drastyczniejszego rozwiązania, to całkowite rozminięcie się z oceną sytuacji.
Mam nadzieję, że nie doczekamy stanu wyjątkowego, tym bardziej wprowadzonego na zasadzie „chcieliście, to macie”. Chcielibyśmy. Rozwiązanie mniej dotkliwe i bardziej adekwatne, czyli stan klęski żywiołowej.