Przemysław Czarnek, przyszły minister w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, włożył w ręce swoich przeciwników kałasznikowa. Tym bardziej więc nie rozumiem, dlaczego ludzie rozglądają się za bazooką.
Przemysław Czarnek odwiedził babcię w szpitalu. Po jego wizycie w szpitalu odnotowano, że ponad 20 osób jest zakażonych koronawirusem. Sam Czarnek też jest chory. I nie można wykluczać, że to on roznosił zarazę. Ale po kolei…
Czy Przemysław Czarnek złamał zakaz odwiedzin w szpitalu?
Formalnie – nie. Bo zakaz ustanowiony przez wojewodę dotyczy podległych mu osób, a odwiedzający takową nie jest. Zakaz złamała więc osoba, która wpuściła Czarnka na oddział. Powinna ponieść za to surowe konsekwencje.
Warto tu podkreślić, że taki zakaz odwiedzin rzeczywiście istnieje. Polecenie wojewody lubelskiego Lecha Sprawki z dnia 12 marca 2020 r. ciągle obowiązuje i nie przewiduje żadnych wyjątków. Szpital, w którym był Przemysław Czarnek, tłumaczy, że w drodze wyjątku wpuszczane są osoby do najbardziej chorych. Ale polecenie takiego wyjątku nie przewiduje, a żaden przepis powszechnie obowiązującego prawa nie gwarantuje osobistego („fizycznego”) kontaktu.
Czy Przemysław Czarnek zachował się kretyńsko?
Oczywiście. Bo to, do kogo formalnie skierowany jest zakaz, to filozofowanie. Czarnek doskonale wiedział, dlaczego nie należy odwiedzać bliskich w szpitalu i musiał wiedzieć, że ludzi w odwiedziny się nie wpuszcza. Wykorzystał swoją pozycję polityczną, pokazał wszystkim, że jego odwiedziny są lepsze niż nasze.
Przemysław Czarnek – jak każdy – powinien też wiedzieć, że odwiedzanie ciężko schorowanych ludzi w szpitalu to najzwyczajniej w świecie stwarzanie ryzyka, którego trzeba za wszelką cenę unikać. I zachowanie reżimu sanitarnego tego nie zmienia, bo nawet go zachowując – ryzyko występuje.
Nie mam więc oporów, by stwierdzić, że przyszły minister zachował się kretyńsko, turbonieodpowiedzialnie. Z tego tylko powodu nie powinien zostać ministrem, ba – należałoby go zesłać do ostatnich poselskich ław. Nie powinno się bowiem promować nieodpowiedzialnych polityków.
Czy Przemysław Czarnek zaraził kilkudziesięciu chorych w szpitalu?
Tego nie wiemy. Wiele osób już to przesądziło, ale brakuje jakiegokolwiek dowodu. Narracja, iż to Czarnek zaraził ludzi w szpitalu już funkcjonuje jako prawda, której nie trzeba wykazywać. Wariant, że Czarnek – którego w szpitalu być nie powinno – zaraził się w szpitalu jest już zupełnie dla wielu niemożliwa. Jestem pod wrażeniem życia bez wątpliwości; ja niestety je mam.
Wiemy tyle, że Przemysław Czarnek był w sobotę w szpitalu oraz że w poniedziałek zdiagnozowano u niego koronawirusa. Czy to on zaraził chorych? Być może, ale to nic pewnego. Czy to jego zarażono w szpitalu? Mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że pomiędzy wizytą a stwierdzeniem zakażenia minęły raptem dwa dni. A może Czarnek się zaraził przed sobotą, ale jednocześnie masowe zakażenia ze szpitala nie mają związku z wizytą Czarnka? To całkiem prawdopodobne, zapewne najbardziej ze wszystkich wariantów.
Mamy to do siebie, że szukamy prostych odpowiedzi na trudne pytania. Uważamy też, że jeśli ktoś jedną rzecz zrobił źle, to ponosi odpowiedzialność za drugą. A to przecież nie zawsze tak działa.
Czy Przemysław Czarnek umyślnie zarażał ludzi w szpitalu?
To już jest absurd. Niestety wiele osób, całkiem na serio, twierdzi, że Przemysław Czarnek najpierw się dowiedział, że ma koronawirusa, a następnie poszedł do szpitala do babci. Niby dlaczego tak miałoby być? Ktoś naprawdę myśli, że polityk PiS chciał zabić członka swojej rodziny, a przy okazji uśmiercić wiele innych osób? Trzeba mieć solidnie namotane w głowie, by tak uważać.
Czy bronię Przemysława Czarnka?
Nie, bronię prawdy. Czarnek, jak już zaznaczyłem, zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie. Co zresztą mnie nie dziwi, bo to nie pierwszy wyskok przyszłego ministra. Ale to nie oznacza, że można zmyślać dodatkowe informacje na jego temat. To zresztą kontrproduktywne – zamiast skupiać się na realnych przewinach, rozpoczynamy dyskusję o szczegółach. I tacy przebrzydli symetryści jak ja, zamiast krytykować Czarnka, zaczynają dzielić włos na czworo.
Najkrócej mówiąc, polityk pokazał środkowy palec tysiącom osób, które nie mogły odwiedzić swoich umierających bliskich w szpitalach. Zachował się nieodpowiedzialnie. To są fakty. Ale to, że na pewno on zaraził kilkadziesiąt osób oraz że zrobił to celowo – to już są jedynie domysły, na które nie ma żadnych dowodów. Czarnek, jak kretyńsko by się nie zachował, nie zasługuje na to, by obarczać go winą za ciężką chorobę, a być może nawet śmierć wielu osób. Bo jakkolwiek sądzę, że on nie miałby kłopotu z postawieniem komuś takiego zarzutu (wnioskuję po jego wieloletniej aktywności medialnej), to ja wolę zachowywać się inaczej niż nowy minister.