Wszystko wskazuje na to, że kolejne klasy przejdą na nauczanie zdalne i hybrydowe. Premier oficjalnie przyznał, że „z dużą dozą prawdopodobieństwa” dziś zapadnie taka decyzja.
Nauczanie zdalne lub hybrydowe w szkołach podstawowych. Na razie tylko w wyższych klasach
Dziś premier przedstawił w Sejmie informacje na temat obecnej sytuacji związanej z pandemią koronawirusa. To, co może być istotne dla wielu osób, to jego zapowiedź na temat decyzji w sprawie szkół. Prawdopodobne jest przejście na nauczanie zdalne lub hybrydowe w szkołach podstawowych – przynajmniej w przypadku klas wyższych. Decyzja o wprowadzeniu takiego rozwiązania ma zapaść ostatecznie jeszcze dzisiaj. To z kolei oznacza, że może być ogłoszona już jutro (razem z innymi obostrzeniami, które niemal na pewno wprowadzi rząd). Nauczanie zdalne w szkołach podstawowych mogłoby zatem ruszyć już w poniedziałek.
Potwierdzałoby to doniesienia dziennikarzy RMF FM, którzy informowali dziś, że właśnie takie rozwiązanie jest bardzo mocno brane pod uwagę przez rządzących. Z ich źródeł wynika zresztą, że rządzący mieliby także np. zakazać całkowicie wesel – i to na terenie całej Polski. Obecnie taki zakaz funkcjonuje tylko w strefach czerwonych.
Rząd będzie odwlekał decyzję o zamknięciu szkół tak długo, jak to będzie możliwe
Zgodnie z nowymi obostrzeniami na terenie Polski, które obowiązują w większości od 17 października, na razie nauczanie zdalne lub hybrydowe obowiązuje tylko w przypadku szkół średnich i uczelni. W strefie czerwonej jest to odgórnie nauczanie zdalne, z kolei w strefie żółtej (czyli w pozostałych częściach Polski) – tryb hybrydowy.
Nie ma jednak wątpliwości, że nawet jeśli rząd wprowadzi nauczanie zdalne i/lub hybrydowe dla uczniów wyższych klas szkoły podstawowej (prawdopodobnie 7-8 lub 6-8), to z decyzją o całkowitym zamknięciu szkół będzie zwlekać tak długo, jak to tylko możliwe. Powód jest bardzo prosty – oznaczałoby to konieczność powrotu do wypłacania zasiłku opiekuńczego. To z kolei wiązałoby się z kolejnym ogromnym obciążeniem dla budżetu państwa. To zresztą nie jest jedyny powód. Rodzice, którzy musieliby zostać w domu, by opiekować się młodszymi dziećmi, nie mogliby iść do pracy. A to już ogromny problem dla tysięcy pracodawców, którzy znowu musieliby na szybko przeorganizować pracę całego zakładu. Należy jednak pamiętać, że jeśli liczba zakażeń nie zmniejszy się w ciągu kolejnych tygodni, prawdopodobnie rządzący i tak będą zmuszeni do ostatecznego zamknięcia szkół.