Jeśli rządzący mocno się pospieszą, zapowiadany podatek od smartfonów mógłby zostać uchwalony – przynajmniej teoretycznie – nawet jeszcze w tym roku. Jedno jest jednak właściwie pewne – obecny obóz władzy, bez względu na termin, będzie forsować nową opłatę. A to może skutkować podwyżkami sprzętu elektronicznego.
Opłata od smartfonów, komputerów czy tabletów. Nowy podatek coraz bliżej
Zgodnie z zapowiedziami ustawa, na mocy której od producentów sprzętu elektronicznego pobierana byłaby nowa opłata, ma trafić do Sejmu jeszcze w grudniu. Szansa na to, że w tym przypadku zadziała legislacyjny ekspres jest jednak niewielka. Tym samym tzw. opłata od smartfonów wejdzie w życie prawdopodobnie w 2021 r.
Jaki jest właściwie cel nowej opłaty? Teoretycznie założeniem nowej ustawy jest utworzenie specjalnego Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych. Ministerstwo kultury jest zdania, że wielu artystów „popada w biedę”, bo nie uzyskuje regularnych zysków z prowadzonej działalności. Trudno jednak zgodzić się z tym argumentem, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że duża część artystów – także tych najlepiej zarabiających – po prostu nie prowadzi działalności, a tym samym – nie odkłada na emeryturę, płacąc składki ZUS. Co więcej, robią to z pełną świadomością konsekwencji za tym idących.
Co więcej, wspomniany fundusz miałby być zasilany i z budżetu państwa, i z środków z opłaty reprograficznej. Teoretycznie taka opłata funkcjonuje już dzisiaj, jednak jest pobierana od producentów sprzętów, które dziś praktycznie nie są w użytku. Mowa m.in. o magnetowidach i magnetofonach. Ustawa, na mocy której powstanie fundusz, miałaby więc tę opłatę rozszerzyć także na producentów innego sprzętu – począwszy od kserokopiarek i skanerów, przez smartfony, tablety, komputery aż po telewizory z funkcją Smart TV czy inne urządzenia elektroniczne, które umożliwiają odtwarzanie utworów (w rozumieniu prawa autorskiego).
Producenci i importerzy mieliby płacić co najmniej 1 proc. kwoty należnej z tytułu sprzedaży tych sprzętów. Maksymalnie – 6 proc.
Ministerstwo twierdzi, że sprzęt nie podrożeje, ale… niemal na pewno podrożeje
Co ciekawe, minister kultury Piotr Gliński twierdzi, że tzw. opłata od smartfonów wcale nie sprawi, że sprzęt podrożeje. Jego argument? Bo „ceny elektroniki w Polsce i tak są jednymi z najwyższych w Europie”. Jest to jednak argument po prostu kuriozalny – bo można na jego podstawie wywnioskować, że – zdaniem ministra – jeśli ceny sprzętów elektronicznych jeszcze wzrosną, to Polacy mieliby ruszyć na zakupy w innych krajach. To z kolei jest mało prawdopodobne – chociażby ze względu na brak świadomości cen zagranicznych u dużej części konsumentów czy chęć zakupu produktu na miejscu.
O tym, że podatek od smartfonów i tabletów spowoduje wzrost cen sprzętów elektronicznych, przekonuje też Federacja Konsumentów. Zdaniem jej prezesa komputery czy smartfony mogą podrożeć nawet o 300 zł. Federacja podkreśla ponadto, że nowa opłata może też doprowadzić do zwiększenia skali wykluczenia cyfrowego Polaków.
Bardziej prawdopodobne wydaje się zatem, że producenci i importerzy jednak przerzucą koszt nowej opłaty na konsumentów. Pytanie brzmi tylko w jakim stopniu i jak szybko.