Wrzucenie tekstu w Google Translate nie ma zbyt wiele wspólnego z profesjonalnym tłumaczeniem. I przyznał to także polski sąd

Prawo Technologie Dołącz do dyskusji (472)
Wrzucenie tekstu w Google Translate nie ma zbyt wiele wspólnego z profesjonalnym tłumaczeniem. I przyznał to także polski sąd

Przetłumaczenie z użyciem Google Translate dokumentu – pełne błędów – nie jest nienależytym wykonaniem umowy tłumaczenia tekstu, a niewykonaniem takiej umowy. Tak wynika z precedensowego orzeczenia jednego z sądów rejonowych.

Tłumaczenie z użyciem Google Translate

Zespół IURIDICO zajmujący się tłumaczeniami prawniczymi i finansowymi opublikował na swojej facebookowej stronie precendensowe orzeczenie sądu. Sąd Rejonowy Poznań – Stare Miasto w Poznaniu, XII Wydział Gospodarczy, wydał wyrok w sprawie tłumaczenia z użyciem Google Translate.

Wyrok odnosi się do sytuacji, w której Google Translate został wykorzystany w realizacji profesjonalnego zlecenia, gdzie powstałe w wyniku zastosowania narzędzia błędy stanowią typowe uchybienia, pojawiające się przy tłumaczeniu bardzo słabej jakości. Od razu trzeba też podkreślić, że orzeczenie odnosi się do treści konkretnej umowy – i to w jej świetle uznano, że użycie jedynie Google Translate nie może oznaczać spełnienia świadczenia. Niemniej i tak warto zwrócić uwagę na rozumowanie sądu.

Co warte wskazania, wyrok jest nieprawomocny. Pozwany wniósł apelację, jednakże – jak wskazuje IURIDICO – jest to prawdopodobnie pierwsza sytuacja w historii orzecznictwa, gdzie polski sąd powszechny podjął się oceny nieprawidłowości profesjonalnego tłumaczenia dokonanego przez Google Translate.

Odkąd narzędzia jak Google Translate (czy DeepL, który działa zdecydowanie lepiej) zyskały wysoką skuteczność i adekwatność tłumaczenia, to stają się coraz chętniej wykorzystywane. Automatyczne tłumaczenie tekstów – z wykorzystaniem sztucznej inteligencji – to przyszłość. O ile sprawdza się to już dzisiaj przy amatorskich tłumaczeniach, o tyle coraz częściej niektórzy tłumacze posługują się takimi narzędziami w pracy zawodowej.

Co uznał sąd?

Nie podano całości wyroku, więc nie znamy całości stanu faktycznego. Jak mniemam chodzi o spór pomiędzy biurem tłumaczeń, a wykonawcą dzieła – tłumaczem. Załączone do wskazanego wcześniej posta na Facebooku zdjęcia zawierały kilka stron uzasadnienia orzeczenia. Sąd wyjaśniał, że tłumaczenie będące przedmiotem umowy – której dotyczył spór – wykonano w sposób wadliwy.

Nie dość, że przekład zlecono osobie niekompetentnej, to tłumaczenia dokonano właśnie z użyciem Google Tłumacza. Tekst nie był nawet zrozumiały, a „zrozumiałość” to w ocenie sądu

niezbędne minimum w przypadku tłumaczeń wykonywanych w trybie ekonomicznym

Wykonana w oparciu o Google Tłumacza usługa nie spełniała wymogów wersji „standard”, a także dodatkowych ustaleń pomiędzy stronami. W największym skrócie – rezultat w postaci tłumaczenia nie nadawał się do profesjonalnych zastosowań. Ponadto prezes IURIDICO, Wojciech Wołoszyk, na jednej z prawniczych grup na Facebooku dodał kilka innych wycinków treści orzeczenia. Sąd także dodał, że wykorzystanie darmowego narzędzia do tłumaczeń nie spełnia warunku zachowania pełnej poufności. Może też naruszać prawa własności intelektualnej.

Istotne jest jednak to, że w ocenie sądu – wprawdzie rejonowego i w nieprawomocnym orzeczeniu – wykonanie tłumaczenia z użyciem Google Translate stanowi nie tyle nienależyte wykonanie umowy, ile jej niewykonanie. Różnica jest taka, że (VII AGa 1264/18), że w wypadku nienależytego wykonania zachowanie dłużnika zmierzało do wykonania zobowiązania.

Niewykonanie umowy wyraża się w tym, gdy w zachowaniu się zobowiązanego nie występuje nic, co by odpowiadało spełnieniu świadczenia. To znaczy, że wrzucenie tekstu w translator ma niewiele wspólnego z profesjonalnym tłumaczeniem tekstów.