Portale o gospodarce przekrzykują się w wyliczeniach jak bardzo podrożała np. Coca-Cola po wejściu w życie tzw. podatku cukrowego.
Według Glovo Coca-Cola w Biedronce skacze z 4,35 zł do 6,29 zł za butelkę (donosi na twitterze Rafał Mundry). Noworoczna podwyżka cen napojów gazowanych spowodowana jest troską o nasze dobro. A nawet liczne dobra, bo w rzeczywistości podatek jest kolejną cyniczną próbą ratowania budżetu w taki sposób, by obywatele myśleli, że strzyże ich rząd, a nie Morawiecki do spółki z Kaczyńskim.
Podwyżki cen napojów 2021 już brutalnie widoczne
Reklamowano podatek jako świadczenie, które ma na celu walkę z otyłością Polaków. Słuszna sprawa, ale metody jak zawsze pisowskie.
To trochę tak, jakby walkę z niedowidzeniem prowadzić poprzez podniesienie cen telewizorów. Walkę z chorymi kręgosłupami przez 20% podatku doliczanego przy kasie do zakupów o jednorazowej wadze powyżej 8 kg. A walkę z płaskostopiem podnosząc o 40% ceny każdego obuwia, które tylko nie jest korekcyjne.
A nie, czekajcie! Przecież w napojach też było „obuwie korekcyjne”, czyli napoje bez cukru dla osób dbających o linię. Ich ceny też podnieśli. Podatek cukrowy słodziki również dopadł, nawet jeśli z cukrem za wiele wspólnego nie mają. Ba – od dawna trwa tendencja, by wypierały tradycyjnie słodkie napoje i jest silnie promowana w krajach Unii Europejskiej. Jako hobbysta-entuzjasta napojów gazowanych pisałem swego czasu na łamach Bezprawnika, jak koncerny odchudzały Sprite’a czy Mountain Dew. No, ale nie w Polsce, bo przecież jeszcze ludzie naprawdę załapaliby się na prozdrowotną politykę rządu i zaczęli pić napoje bez cukru, ale nie o zdrowie w tym podatku tak naprawdę chodzi.
Czy przestanę pić Coca-Colę Zero, ponieważ rząd podniósł jej cenę o mniej więcej 35%? Pewnie nie, natomiast będę o te 35% na butelce biedniejszy, by rząd dalej mógł tak wspaniale wydawać moje pieniądze na 500+ dla rodzin, których nie znam, na Jacka Sasina i jego zabawę w Post Office Tycoon w prawdziwym życiu, czy wreszcie dla handlarzy bronią, którzy mieli dostarczać respiratory, ale zapomnieli, że w swoim arsenale mają tylko gładkolufowe.
Podwyżki cen napojów 2021 efektem podatku cukrowego
Podatek cukrowy jest zatem klasycznym przykładem antywolnościowej ingerencji państwa w prawa obywatela. Pod pretekstem troski o moje zdrowie rząd nie zrobi absolutnie nic, by to zdrowie się poprawiło. Możliwości było wiele – na przykład system zniżek na baseny i siłownie (lepiej nie, bo i tak by się to skończyło jakąś korupcyjną tragedią) albo na przykład obniżenie podatków na towary bogate w białko, również warzywa i owoce.
W zamian wprowadzono kolejny już podatek, przez który po prostu będziemy biedniejsi. Paliwo też mogłoby kosztować 1,50 zł za litr, a jednak kosztuje 4,60 zł z powodu podatków i jakoś nikt z tego powodu nie jeździ samochodem mniej. Oczywiście wszystko to dla naszego zdrowia, bo przecież gdyby benzyna była tania, nie chodzilibyśmy już w ogóle na piechotę, pogrążając się w otyłości.
Pensja minimalna urosła od stycznia do spektakularnego 2800 zł brutto (2060 zł na rękę), więc w rządzie uznali, że nie przystoi, by ktoś przy galopującej przy okazji inflacji, mógł tak po prostu zostawić w sklepie mniej niż 100 złotych za skromne zakupy na 2 dni.
Jeżeli ktoś z rządu czyta Bezprawnika, to mam kilka propozycji podatków na 2021:
- podatek od faszerowanego antybiotykami mięsa, by Polacy zaczęli jeść ryby (oczywiście podatek będzie uwzględniał też ryby)
- podatek chemiczny, by zniechęcić producentów do ładowania chemii w jedzenie (skuteczny wobec całego asortymentu sklepów, ze szczególnym uwzględnieniem proszków do prania)
- podatek glikemiczny – dla wszystkich produktów, którym da się przypisać indeks glikemiczny, by podnieść społeczną świadomość na temat cukrzycy
To jest mniej więcej ta sama skala cynizmu, wyrachowania i bezczelności, co ten wasz podatek cukrowy.