Komisja ds. warszawskiej reprywatyzacji będzie kabaretem, bo ustawa na jej temat to bubel prawny

Gorące tematy Państwo Dołącz do dyskusji (138)
Komisja ds. warszawskiej reprywatyzacji będzie kabaretem, bo ustawa na jej temat to bubel prawny

Ministerstwo Sprawiedliwości szybko znalazło pomysł na rozwiązanie warszawskiej afery reprywatyzacyjnej – specjalna komisja, będąca jednocześnie komisją śledczą, sądem, organem administracji publicznej i… częścią samego Ministerstwa Sprawiedliwości. Brzmi skomplikowanie? Słusznie, bo ustawa powołująca komisję to prawniczy kabaret, przekraczający granice absurdu.

Powiedzmy sobie szczerze coś na wstępie: warszawska afera reprywatyzacyjna, jak mało które wydarzenie (łącznie z kazusem Amber Gold) pokazało niewydolność polskiej administracji i sądownictwa. Kilka miesięcy temu, wyjaśniając podstawy prawniczych mechanizmów stojących za działalnością adwokata Roberta N. (obecnie spędzającego czas w areszcie) i jemu podobnych, napisałem:

Nie byłoby tych problemów, gdyby nie brak określenia na poziomie ustawowym trybu i zasad wypłaty odszkodowań za wywłaszczone, warszawskie nieruchomości. Brak woli politycznej do uregulowania tej kwestii spowodowało, że intratnym zajęciem stało się wyszukiwanie spadkobierców dawnych właścicieli i odkupywanie od nich – nieraz za śmiesznie niskie kwoty, np. 50 (słowni: pięćdziesiąt) złotych – roszczeń do nieruchomości.

Brak dobrych regulacji prawnych, w połączeniu z – delikatnie rzecz ujmując – budzącymi wątpliwości decyzjami sędziów, którzy ustanawiali kuratorów dla 150-latków, dało efekt w postaci de facto bandyckich działań, niemających nic wspólnego ani z prawem, ani ze sprawiedliwością.

Komisja weryfikacyjna –

Resort sprawiedliwości szybko zaproponował rozwiązanie: ustawa szczególnych zasadach usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich wydanych z naruszeniem prawa, która powoływałaby specjalną komisję o szerokim zakresie uprawnień. Projekt, mimo miażdżącej krytyki ze strony m.in. Sądu Najwyższego:

komisja weryfikacyjna - opinia Sądu Najwyższego

zdołał przejść ścieżkę legislacyjną, a Sejm wprowadził do niej kilka poprawek, które jeszcze bardziej gmatwają i tak już skomplikowany status prawny Komisji. Dlaczego? Zacznijmy od początku.

Po co właściwie nam Komisja Weryfikacyjna?

Autorzy projektu ustawy uzasadniają konieczność jej wprowadzenia w ten sposób:

Projekt ma na celu przywrócenie ochrony interesu społecznego poprzez usunięcie naruszeń prawa, które wystąpiły w trakcie wydawania decyzji w oparciu o przepisy tzw. dekretu Bieruta, tj. dekretu z dnia 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m. st. Warszawy

Komisja miałaby liczyć 9 członków, a dodatkowym wsparciem opiniodawczo-doradczym miałaby być Społeczna Rada – również 9-osobowy twór, którego członków powoływałby Minister Sprawiedliwości. Członkami Komisji miałyby być natomiast osoby, które spełniają następujące kryteria:

  1. mają obywatelstwo polskie i korzysta z pełni praw publicznych;
  2. posiadają pełną zdolność do czynności prawnych;
  3. nie były prawomocnie skazane za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe popełnione umyślnie;
  4. posiadają wyższe wykształcenie prawnicze lub niezbędną wiedzę w zakresie gospodarowania nieruchomościami oraz wykorzystywania zasobów majątku państwowego;
  5. cieszą się nieposzlakowaną opinią.

Komisja = Ministerstwo Sprawiedliwości bis

Co ważne, na skutek wprowadzonej w ostatniej chwili poprawki każdy członek Komisji (a nie, jak pierwotnie proponowano – wyłącznie przewodniczący) staje się… Sekretarzem Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości:

Członkowie Komisji powoływani przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej z dniem powołania obejmują obowiązki sekretarzy stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Co zabawniejsze, następny fragment wskazuje natomiast, że tacy sekretarze będą z kolei… „niezależni i nie podlegają służbowo Ministrowi Sprawiedliwości”. To o tyle ciekawe, że mianowanie przewodniczącego komisji sekretarzem stanu było motywowane tym, że ma to „zapewnić reprezentację Komisji na odpowiednio wysokim poziomie” (cytat z uzasadnienia projektu ustawy).

Skoro przewodniczącego wybiera premier (mówi się dosyć otwarcie, że przewodniczącym ma zostać Patryk Jaki), a członków komisji Sejm, nie sposób się domyślić, że przy obecnym układzie politycznym trudno liczyć na obecność posłów opozycji.

Komisja weryfikacyjna będzie zatem składała się de facto wyłącznie z członków (obecnych lub nowych) administracji rządowej. W kontekście jawności przeprowadzanych rozpraw – to właśnie zakłada projekt ustawy – nietrudno sobie wyobrazić, że komisja weryfikacyjna stanie się kolejną areną politycznych przepychanek.

Nietykalność dla każdego

To tym bardziej prawdopodobne, że członkowie komisji będą mieli niezwykle szeroki immunitet, chroniący ich przed jakąkolwiek odpowiedzialnością za ewentualne, niecne działania. Zgodnie z przyjętą poprawką:

Przewodniczący oraz członkowie Komisji nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania funkcji w Komisji.

To już zupełny absurd, bo zakres immunitetu jest w tym wypadku dużo szerszy niż w przypadku posłów i senatorów. Nawet ci odpowiadają na przykład za naruszenia praw osób trzecich, stosownie do treści art. 105 ust. 1 Konstytucji (za zgodą Sejmu, ale jednak!). Takie rozwiązanie budzi wątpliwości konstytucyjne.

Wątpliwości, i to całkiem poważne, budzi zresztą sama konieczność wprowadzania takiego specjalnego, nadzwyczajnego tworu. Sąd Najwyższy nie bez powodu wskazuje, że szerokie uprawnienia przyznane komisji mogą naruszać zasadę trójpodziału władzy. Z jednej strony komisja weryfikacyjna posiada silne (m.in. wyżej wymienione) związki organizacyjne z władzą wykonawczą, tj. Ministerstwem Sprawiedliwości, z drugiej zaś wydaje rozstrzygnięcia zarezerwowane dla sądów. Przykładem jest tutaj np. decyzja o obowiązku zwrotu nienależnego świadczenia (np. nieruchomości). Nienależność będzie oczywiście oceniana przez Komisję.

Co więcej, decyzja komisji ma stanowić „podstawę wznowienia postępowania cywilnego o zapłatę odszkodowania lub dotyczącego zapłaty wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z nieruchomości„. Rozwiązanie takie w oczywisty sposób narusza art. 178 Konstytucji, zgodnie z którym sędziowie podlegają w orzecznictwie wyłącznie Konstytucji oraz ustawom.

A w całym zamieszaniu najzabawniejszy jest fakt, że tak naprawdę cele komisji mogłyby być osiągnięte w dużej mierze… na podstawie już obowiązującego prawa. Określone w art. 25 projektu ustawy o komisji weryfikacyjnej przesłanki wydania przez komisję decyzji (np. o uchyleniu decyzji reprywatyzacyjnej) są w dużej mierze skopiowane z art. 145 kodeksu postępowania administracyjnego, który określa warunki wznowienia postępowania administracyjnego.

Podsumowując:

  • członkowie komisji stają się z automatu członkami administracji rządowej
    • choć oficjalnie będą od tejże administracji niezależni
  • liczne przepisy ustawy budzą daleko idące wątpliwości co do ich konstytucyjności
  • cele ustawy można uzyskać również na gruncie obowiązujących przepisów

A skoro tak, to może rzeczywistym celem komisji jest rozrywka, a nie przywrócenie sprawiedliwości?