Czyżby czekał na zakaz dzwonienia do pracowników po godzinach pracy, wynikający wprost z prawa unijnego w postaci dyrektywy, która będzie musiała zostać zaimplementowana do polskiego porządku prawnego? Sama idea wydaje się bardzo rozsądna.
Zakaz dzwonienia do pracowników po godzinach pracy
Parlament Europejski opublikował komunikat prasowy, w którym odniósł się do zakazu dzwonienia do pracowników po godzinach pracy. Taka restrykcja, nazywana prawem do rozłączenia się, powinna znaleźć się we wszystkich porządkach prawnych państw członkowskich, stąd pomysł wprowadzenia zakazu w drodze dyrektywy.
Europosłowie uznali, że nieustanna dyspozycyjność jest zła dla zdrowia. Może prowadzić do depresji i innych chorób. Sam zakaz dzwonienia do pracowników po godzinach pracy miałby opierać się na ustawowym wyłączeniu możliwości stosowania odpowiedzialności służbowej za nieodebranie telefonu służbowego w czasie wolnym.
PE przyjął rezolucję ustawodawczą (472 głosy za, 126 głosów przeciw i 83 głosy wstrzymujące się), zgodnie z którą wezwano Komisję Europejską do zaproponowania prawa, które zrealizuje tytułowy postulat. Przepisy powinny ponadto uregulować pewne bazowe wymagania określające pracę zdalną, wraz z doprecyzowaniem warunków pracy, godzin i okresu odpoczynku.
Celem europarlamentarzystów jest fakt, że podczas epidemii koronawirusa wytworzono w ramach pracy zdalnej szkodliwą kulturę nieustannej dyspozycyjności. Nie dość, że rzutuje to – jak wspomniałem – na zdrowie, to jeszcze w sposób oczywisty oddziaływuje na życie osobiste czy rodzinne.
Kiedy wejdzie w życie nowe prawo?
Inicjatywę ustawodawczą ma Komisja Europejska (poza pewnymi wyjątkami), więc dopiero to na tym organie spoczywa stworzenie nowego prawa. Ten proces może trwać kilka miesięcy, a materia jest niezwykle skomplikowana. Jest to de facto próba regulacji istotnej części rynku pracowniczego, a ogólne i arbitralnie narzucane ograniczenia z pewnością nie będą sprawdzać się w stu procentach przypadków.
Niemniej warto pochwalić, że PE dostrzega zagrożenia związane z pracą zdalną. Przyjęło się uważać, że skoro pracownik siedzi w domu, to na pewno robi mniej, bądź też znajduje się w sytuacji komfortowej. Nie jest to zawsze prawda, a osoby, które pracowały stacjonarnie – i nagle zajmują się podobnymi zadaniami w domu – nierzadko pracują kilka godzin dłużej.
Niektórzy zapewne nie są w stanie nawet oddzielić czasu pracy od czasu wolnego, będąc notorycznie zaangażowanym w wykonanie czynności zawodowych – na czele z odbieraniem telefonów. Taka relacja – jeżeli jest uzgodniona przez strony i zamierzona – nie jest niczym złym. O ile opiera się na pełnej zgodzie i świadomości.
W momencie epidemii koronawirusa taka relacja jednak najczęściej narzucona. To dobrze, że unijni legislatorzy dostrzegają zagrożenia i próbują im przeciwdziałać. Niemniej zastanawiam się – czy to aby nie jest nieco za późno? Wszak zdalnie funkcjonujemy już prawie rok.