Jeśli nie potrafisz być prokuratorem – zostań adwokatem. Jeżeli jesteś skompromitowanym sędzią – toga z zielonym żabotem będzie na tobie świetnie leżeć. Ludzi władzy, których dzieli niemal wszystko, łączy jedno. Pogarda do zawodu adwokata.
O wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy wyemitowanej w TVN24 słyszało już wielu, ale to co dobre należy powtarzać. A zatem powtórzmy słowa głowy państwa, spytanej o szykany wywierane przez kierownictwo Prokuratury Krajowej oraz ministra sprawiedliwości na nieprawomyślnych śledczych. Otóż pan prezydent wskazał, że jeśli komuś nie podoba się w prokuraturze to – cytuję – „są inne możliwości, można być adwokatem, radcą prawnym, notariuszem”.
Zawód: adwokat
Oczywiście stanowisko to jest kuriozalne z wielu powodów. Równie dobrze prezydent mógłby bowiem powiedzieć, że jeśli pracownik Żabki jest mobbingowany, to może iść do Biedronki. Bądź jeśli go szykanują w Biedronce, to niech idzie do Lidla. A jak w Lidlu kierownik okaże się zamordystą, to można przejść do… Żabki. Fakt nieludzkiego traktowania pracownika nigdy nie powinien skutkować poradą, że jeśli mu się nie podoba bycie kozłem ofiarnym (a nie mam wątpliwości, że zesłanie prokuratorów do jednostek odległych o kilkaset km od ich miejsc zamieszania jest formą niewynikającej z ustawy sankcji), to niech zmieni pracę.
Ale zostawmy już mało rozsądną wypowiedź głowy państwa; skupmy się na adwokaturze. Gdy bowiem Andrzej Duda uczynił z palestry margines dla niezadowolonych, przypomniało mi się, jak cudną opinie o palestrze w 2019 r. wyraził Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Wypowiadał się on w TVN24 o sędziach uwikłanych w tzw. aferę hejterską. I gdy mówił o sędzim Łukaszu Piebiaku, wskazał, że „po tym, co się dowiedzieliśmy, co robił Piebiak, nie jest on w stanie wyjść w todze, z łańcuchem sędziowskim orłem na piersiach i wydawać wyroki w imieniu Rzeczypospolitej”.
Po chwili zaś dodał, że „Piebiak jest prawnikiem, znajdzie sobie robotę. Może zostać adwokatem, radcą prawnym, otworzyć biuro pomocy prawnej, ale nie ma miejsca dla człowieka, który się sam zaangażował i robił tak niewyobrażalne w Europie rzeczy, na sali sądowej”. Rzepliński zagrzmiał, że sędzia Piebiak „nie ma i moralnej, i prawnej zdolności do tego, by być sędzią”.
Rozczarowanie: adwokat
Ale już – co zabawne – adwokatem, zdaniem „Orła” (bo taki przydomek ponoć Andrzejowi Rzeplińskiemu nadali koledzy, co sam Rzepliński wskazał w jednym z wywiadów prasowych), degenerat moralny być może.
Adwokaci są różni – lepsi, gorsi, porządni i nieporządni. Ot, jest w adwokaturze jak w każdym zawodzie. Skoro znajdziemy porządnych i nieporządnych hydraulików, znajdziemy też bardziej udanych i mniej udanych mecenasów. Bawi mnie jednak, a po trosze też przeraża, jak protekcjonalnie o zawodzie adwokata (i radcy prawnego, swoją drogą, też) wypowiadają się prawnicy, którzy porobili kariery w administracji publicznej.
Klęska: adwokat
Zawód adwokata – abstrahując od tego, jak jest przez niektórych wykonywany, bo w stwierdzeniu, że gorszy pieniądz wypiera lepszy jest wiele prawdy – jest piękny. Założeniem jest bowiem niesienie pomocy potrzebującym i nieocenianie ludzkich słabości. Mówiąc wprost: adwokat wykorzystuje swoje najlepsze umiejętności, by komuś pomóc, często w kluczowej dla jego życia sprawie. Tymczasem prezydent do adwokatury zesłałby niezadowolonych śledczych, a były prezes Trybunału Konstytucyjnego zdegenerowanych moralnie sędziów. Tymczasem moim zdaniem praca dla tych, którzy nie mogą odnaleźć się w zawodach prawniczych, jest w zgoła innym miejscu. Ponoć w Katedrze Prawa Administracyjnego UJ jest wakat oraz przydałby się nowy profesor w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW.