Polskie szkoły został skontrolowane i ocenione krytycznie przez Najwyższą Izbę Kontroli.
Niemal każdy z nas chodził kiedyś do szkoły i ma o niej różne wspomnienia. Obecnie rodzice też miewają sporo spostrzeżeń i zastrzeżeń związanych z placówkami szkolnymi w Polsce. NIK zwykle dostarcza nam ciekawych danych, a tym razem wzięła się za polskie szkoły i jego raport nie jest dla nich zbyt przychylny.
O szkołach, do których chodziliśmy, możemy powiedzieć wiele. Jedne rzeczy nam się w nich podobały, inne nie. Zwykle weryfikowaliśmy swoje poglądy, dowiadując się o tym, co mają inni uczniowie w swoich szkołach (stołówki, baseny, sale gimnastyczne, hale, siłownie, kółka zainteresowań, sponsorowane wyjazdy) lub czego im brakuje (można by tu co najmniej wymienić podobną listę jak w poprzednim nawiasie). Dodatkowo każdy może wypowiedzieć się o swoich ówczesnych spostrzeżeniach dotyczących kadry, jak i po tym, jak zweryfikował swoje poglądy po latach.
Są jednak instytucje, które kompleksowo sprawdzają wszystko, co wiąże się z danym tematem i przedstawiają raporty. Jeśli chodzi o polskie szkoły, można chcieć sprawdzić poziom kształcenia, kwalifikacje kadry, czyli ich wiedzę, ukończone szkolenia, doświadczenie i zaangażowanie w pracę z uczniami. Można też zabrać się, jak obecnie Najwyższa Izba Kontroli, za sprawdzenie warunków higieniczno-zdrowotnych, gdyż one także wydatnie wpływają na jakość i komfort nauki dzieci.
NIK skontrolowała 60 szkół publicznych (po połowie podstawówki i gimnazja) w województwach kujawsko-pomorskim, małopolskim, opolskim, podkarpackim, podlaskim i świętokrzyskim. Dodatkowo zebrała ankiety na temat organizacji pracy uczniów i warunków lokalowych z 7 000 szkół – w Polsce jest ich około 19 000.
Wyniki kontroli są zatrważające i nie piszę tego tylko po to, by wywołać sensację. Okazało się, że niektóre lekcje z przedmiotów wymagających wysokiej koncentracji, czyli chemii, fizyki, czy też matematyki, odbywały się jako ostatnie danego dnia. Co więcej, tego typu przedmioty uczone były na zajęciach następujących po sobie, nie dając uczniom ani chwili wytchnienia.
Kolejną nieprawidłowością było nierównomierne planowanie ilości lekcji danego dnia – różnice sięgały nawet 5 zajęć pomiędzy danymi dniami! Przerwy pomiędzy zajęciami wynosiły niejednokrotnie 5 minut, a w jednym z gimnazjów… MINUTĘ! I to mimo tego, że zajęcia odbywały się w trzech różnych, oddalonych od siebie budynkach.
Problematyczne okazała się także zbyt duża liczba uczniów w jednej klasie, skrajny przypadek to 36 dzieci w jednym z gimnazjów. W innych, mimo zbyt dużej liczby uczniów nie zatrudniono asystentów nauczycieli. W wielu szkołach ławki nie spełniały zasad ergonomii. Sprawdzono także wagę plecaków i tornistrów. Okazało się, że 45 proc. przekracza 10 proc. wagi ciała dziecka, czyli dzieci są przeciążone.
To tylko część danych dotyczących wyników podanych przez NIK, która skontrolowała polskie szkoły i przygotowała raport. Można go zobaczyć w pełnej wersji na stronie Najwyższej Izby Kontroli.
Jeszcze kilka lat minie, zanim moja córka pójdzie do szkoły. Chciałbym, aby do tego czasu ten lub kolejny rząd wprowadził reformy, a samorządy sprawiły, że szkoły staną się bardziej przyjazne uczniom, a poziom edukacji będzie co najmniej na dostatecznym poziomie. Ciekaw jestem Waszych obserwacji dotyczących szkół kiedyś i dziś.