Była zakonnica domaga się zadośćuczynienia i renty za pracę ponad siły.
Wykorzystywanie ludzi i narzucanie im pracy ponad siły zdarza się częściej, niż wielu ludziom się wydaje. Nie chodzi tylko o kompanie karne, gdzie więźniowie wykonują najcięższe prace. Tym razem chodzi o pracę ponad siły, którą wykonywała była zakonnica, co wpłynęło na utratę zdrowia i wielokrotne pobyty w szpitalach. Obecnie ma orzeczoną niepełnosprawność i kłopoty finansowe.
Niemal niewolnicza praca, to nie domena średniowiecza. Obecnie pracę ponad siły nie wykonują tylko skazańcy we wspomnianych kompaniach karnych, które stworzono w krajach nierespektujących praw człowieka. Kilka lat temu w polskich mediach burzę wywołały pracownice jednego z dyskontów, które skarżyły się na narzucone standardy, konieczność przenoszenia wielu ciężkich towarów i pracę ponad normy. Kilka z nich przypłaciło to zdrowiem fizycznym i psychicznym, podobno zdarzyły się też poronienia. Na kanwie tych wydarzeń nakręcono nawet film „Dzień kobiet”, którego tytuł nawiązuje do niedawno obchodzonego święta.
W 2006 roku burzę w mediach wywołały doniesienia o niewolniczej pracy, do jakiej zmuszani byli nasi rodacy na plantacjach we Włoszech. Gdy weszła ta policja wraz z przedstawicielami instytucji związanych z ochroną praw człowieka, okazało się, że warunki, w których pracowali, mieszkali i jedli urągają jakimkolwiek standardom. Gdy chcieli wrócić do kraju, byli bici i poniżani. Kilku popełniło samobójstwa, a kilku zmarło z wycieńczenia. Pracę oferowali im handlarze ludźmi z… Polski!
Tym razem jednak sprawa nagłośniona przez Gazetę Wyborczą dotyczy byłej zakonnicy ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Twierdzi ona, że wstąpiła do zakonu, mając 16 lat i przez kolejne 13 lat była obarczana pracą ponad siły. Pracowała na rzecz zgromadzenia od świtu do zmierzchu, a gdy przeniesiono ją do kuchni Franciszkanów, przygotowywała posiłki dla nawet 120 osób. Nosiła ciężkie skrzynie z wiktuałami, gotowała nawet po północy.
Mimo, iż Małgorzata Niedzielska uskarżała się na dolegliwości bólowe kręgosłupa i stawów, a także, gdy lekarze orzekli, że nie może dźwigać ciężkich przedmiotów, nadal była zmuszana do pracy. Gdy wystąpiła z zakonu i udała się po diagnozę, okazało się, że nie tylko kręgosłup i stawy są w fatalnym stanie, ale ma także problemy z żołądkiem, niedoczynność tarczycy i nerwicę.
W związku ze zszarganym zdrowiem, przez które nie ma szans na pracę i godziwy zarobek domaga się od zakonu zadośćuczynienia w wysokości 82 000 zł i renty w wysokości 1500 zł miesięcznie. Przedstawiciele zakonu twierdzą, że była zakonnica pracowała jako wolontariuszka. Była zakonnica dochodzi swoich praw na drodze sądowej. Proces utajniono na wniosek Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi.
To nie pierwszy problem związany z tym zakonem. w 2009 roku wychowanka Domu Pomocy Społecznej w Studzienicznej, gdzie siostry opiekowały się osobami chorymi psychicznie, z zespołem Downa i autyzmem, o bicie i poniżanie. Scenę bicia podopiecznych przez jedną z zakonnic nagrał turysta i nagranie dostarczył mediom. Dziennikarze z programu Uwaga ze stacji TVN nagrali inne sytuacje, w których podopieczne były brutalnie traktowane przez zakonnice. Sprawę… umorzono.
Jak zakończy się proces, który wytoczyła była zakonnica?