Rząd wprowadził lockdown na obszarze całego kraju. Od początku pandemii reakcja władz na poszczególne fale pandemii jest przedmiotem szerokiej krytyki. Jak to wygląda na tle świata?
Polskie obostrzenia na tle świata
Jak donosi The Week, policja z Miami dokonała wielu aresztowań (mowa o kilkudziesięciu osobach) w związku z pojawieniem się tłumu imprezowiczów. Ci, oprócz ostentacyjnego niestosowania się do obostrzeń, mieli wszcząć zamieszki, dopuszczając się m.in. zniszczeń miejskiej (i prywatnej) infrastruktury.
Do rozgonienia tłumu wysłano wiele jednostek policji, na czele z oddziałami SWAT. Funkcjonariusze strzelali do imprezowiczów amunicją typu pepperball, tj. kulami z gazem pieprzowym.
Co istotne w Miami obowiązuje godzina policyjna, a także wstrzymano działalność przedsiębiorstw zajmujących się sprzedażą żywności i napojów. Przynajmniej do 24 marca.
Mimo że zdarzenie miało miejsce podczas spring break, czyli wiosennej przerwy, to wcale nie studenci stanowili większość tłumu. Jak podają funkcjonariusze, znaczna część tłumu to ludzie znacznie starsi od przeciętnych studentów.
Obostrzenia w Stanach Zjednoczonych należy rozpatrywać w odniesieniu do konkretnych stanów, ale na przestrzeni roku pojawiło się bardzo wiele kontrowersyjnych doniesień związanych z amerykańskimi obostrzeniami. Jako przykład warto podać pomysł aresztu za brak maseczki. Stosowanego wobec uczniów i nauczycieli. Szkół podstawowych.
Ogólnoświatowy lockdown?
Warto zwrócić uwagę na fakt, że – przywołując niektóre skrajne zagraniczne przykłady – rodzime obostrzenia wcale nie jawią się jako najbardziej dotkliwe. Podobnie jak reakcja państwa – i właściwych organów, jak policja – na niestosowanie się do restrykcji.
Mimo wszystko polska policja nie rozpędza bezwzględnie, w sposób agresywny, zakończony masowymi aresztowaniami i z zastosowaniem środków przymusu, wszystkich zgromadzeń – chociaż i takie sceny w odniesieniu do strajków związanych z wyrokiem TK, bądź protestami przedsiębiorców i środowisk „wolnościowych” – oczywiście także się pojawiały.
Być może wynika to z tego, że nasze obostrzenia – z racji błędnego/nieprzemyślanego działania władz publicznych związanego z niewprowadzeniem stanu nadzwyczajnego – nie mogą być aż tak dotkliwe.
Nakaz zakrywania ust i nosa, zamknięcie niektórych sklepów w centrach handlowych, siłowni, stoków narciarskich, ograniczenie zgromadzeń (poza spontanicznymi, choć tutaj nie ma co do tego zgody wśród prawników) przymusowa kwarantanna et cetera są oczywiście dotkliwe, ale nie stanowią całkowitego odebrania fundamentalnych wolności i praw.
Warto jednak dodać, że zamknięcie hoteli i restauracji nie jest powszechnie spotykane na świecie. Jak przeanalizował serwis e-hotelarz.pl, zaledwie 5% państw na świecie zdecydowało się na taki krok (włącznie z Polską). Znajdujemy się w gronie takich krajów jak Bhutan czy Erytea.
Jak to wygląda na świecie?
Jak wynika z danych „Our world in data”, sam obowiązek zakrywania ust i nosa jest na świecie uregulowany w różny sposób. Rodzima regulacja była wielokrotnie (w zależności od rozporządzenia) irracjonalna, zaś dziś wydaje się, że ta materia uregulowana jest w sposób jakkolwiek rozsądny, bo zawiera kilka wyjątków. W Meksyku, Kanadzie, Egipcie czy w Czechach usta i nos należy zakrywać poza domem zawsze.
Sama polityka „zostań w domu”, czyli de facto ograniczenie prawa do przemieszczania się, także wygląda na świecie różnie. Polska znajduje się w grupie państw, w których jest to zaleceniem, nie zaś obowiązkiem. W państwach zachodnich, tj. m.in. w Niemczech, Belgii, Holandii, Francji, Włoszech, Portugalii, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii zakaz przemieszczania się stanowi zasadę, od której właściwy prawodawca ustanawia szereg wyjątków.
Oczywiście, w sumie znajdujemy się w grupie państw, w których restrykcje uznawane są za najsurowsze, ale przekładając to na ograniczenie konkretnych – fundamentalnych praw – sytuacja nie wydaje się najgorsza. Warto tutaj zwrócić uwagę na wspomnianą wcześniej wolność przemieszczania się czy dotkliwość kar lub reakcji policji na łamanie obostrzeń. Nie obowiązują u nas także kontrowersyjne obostrzenia, jak zakaz sprzedaży alkoholu.
Nie oznacza to oczywiście, że nie należy o obostrzeniach dyskutować. Rządzący – być może świadomie – celowo działają w oparciu o ustawę, której użycie nie pozwala na stosowanie najdotkliwszych restrykcji. Co więcej, nawet ograniczenie działalności przedsiębiorców wydaje się być przekroczeniem delegacji ustawowej. Niemniej fakt, że w ogóle można o obostrzeniach dyskutować – a wiele kar uchyla się sądownie – powoduje, że surowość rodzimych obostrzeń na tle świata wcale nie jawi się jako niewyobrażalny ucisk społeczeństwa ze strony państwa.