Do trzech lat więzienia grozi znanemu pisarzowi za nazwanie głowy naszego państwa „debilem”. Sprawa Żulczyk-Duda już zaczęła działać według znanego „efektu Streisand”. Mówiąc najdelikatniej – akt oskarżenia sporządzony przez prokuraturę w tej sprawie nie przysłuży się Prezydentowi RP. A wystarczyło już dawno zlikwidować ten zły przepis kodeksu karnego.
Żulczyk kontra Duda
Chodzi o wpis Jakuba Żulczyka na jego profilu na Facebooku z 7 listopada. Pisarz komentował wtedy wyniki wyborów w USA.
Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem.
Za te słowa autor takich książek jak „Ślepnąc od świateł” czy „Wzgórza psów” będzie teraz odpowiadał przed sądem z przepisu o znieważeniu głowy państwa. Grozi za to kara pozbawienia wolności do lat 3. Sam Żulczyk o akcie oskarżenia dowiedział się z… portalu wPolityce.pl. Pisarz dodał, że na razie nie chce powiedzieć czy przyzna się przed sądem do winy i że czeka na proces.
Niedźwiedzia przysługa dla prezydenta
Jakub Żulczyk jest w moim przekonaniu o wiele lepszym pisarzem niż komentatorem rzeczywistości. To drugie robi po prostu często bez wyczucia i używając prostackich środków wyrazu. Użycie określenia „debil” wobec głowy państwa świadczy przede wszystkim o tym, że na nic więcej w danej chwili nie było go stać. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że to właśnie te słowa zapewnią mu na świecie jeszcze większy rozgłos niż jego dotychczasowe świetne powieści. O akcie oskarżenia wobec pisarza piszą już bowiem najważniejsze media świata, z BBC na czele.
Polish writer Jakub Zulczyk charged for calling President Duda a 'moron' https://t.co/WBlGhoN18P
— KaroHytrek-Prosiecka (@hytrekprosiecka) March 23, 2021
Historia Żulczyka już uruchomiła prześmiewczą lawinę z prezydentem Dudą w tle w internecie. W tej sytuacji przygotowany przez prokuraturę akt oskarżenia wygląda jak niedźwiedzia przysługa wobec głowy państwa. Trudno jednak uruchamiać teraz wobec Andrzeja Dudy falę empatii, skoro to jego partia tak była oburzona analogiczną sytuacją z 2011 roku. Wtedy państwo ścigało za znieważenie głowy państwa twórcę serwisu Antykomor (ostatecznie uniewinnionego z uwagi na niewielką szkodliwość społeczną czynu). PiS za mężczyzną stanął murem. Mur runął jednak tuż po tym jak do Pałacu Prezydenckiego wprowadził się przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości.
Dziś nikt nie myśli nad zlikwidowaniem tego przepisu. Wręcz przeciwnie – jest on ochoczo stosowany. Z zarzutami skończył na przykład mieszkaniec Gdańska, który jeździł po mieście ciężarówką z napisem „Wolę w szambie zanurkować niż na Dudę zagłosować”. We wrześniu ubiegłego roku z kolei katowicka policja tak chwaliła się ujęciem „cyberprzestępcy”:
Internauta nie przebierał w słowach, publicznie kierował obelgi i wulgarne słowa w stosunku do głowy państwa. Jego wypowiedź nie miała nic wspólnego z kulturalnym wyrażeniem swojej opinii i naruszała obowiązujące przepisy.
Oczywiście organy państwa nie mają wyjścia – muszą ścigać takich ludzi, bo przepis nakazuje robienie tego z oskarżenia publicznego.
Przepis do likwidacji
Piszę to naiwnie, bo wiem że to się nie stanie ani za tej władzy, ani każdej następnej która będzie miała w rękach wszystkie najważniejsze instytucje. Ale artykuł 135 § 2 o publicznym znieważeniu głowy państwa powinien trafić do kosza, podobnie jak art. 212 § 2 kk. pozwalający ścigać dziennikarzy za zniesławienie czy przepis nakładający odpowiedzialność karną za obrazę uczuć religijnych.
I to wcale nie jest tak, że dyskusja na ten temat odbywa się tylko w Polsce. Przez całą Hiszpanię przetoczyły się w ostatnich tygodniach ogromne protesty po tym jak zatrzymano nieznanego wcześniej rapera Pablo Hasela, który w swoich utworach obrażał króla Filipa VI i całą jego dynastię Burbonów. I, w przeciwieństwie do Żulczyka, robił to notorycznie i naprawdę nie przebierając w słowach, w dodatku dorzucając pochwały wobec terrorystów. W Polsce manifestacji ulicznych z powodu oskarżenia Żulczyka nie ma co się spodziewać. Będzie za to dużo, a nawet bardzo dużo internetowej szydery z Prezydenta RP. A wystarczyło pozbyć się zawczasu niepotrzebnego przepisu.