Od kwietnia w Warszawie opłaty za wywóz śmieci są powiązane ze zużyciem wody. Dla niektórych oznacza to gigantyczne podwyżki. Rząd chce teraz ochronić przed nimi mieszkańców stolicy, chociaż sam zdecydowanie nie ma tu czystego sumienia.
W Warszawie mamy małą rewolucję, jeśli chodzi o opłaty za wywóz śmieci. Do tej pory stawki były proste – mieszkańcy bloków płacili 65 zł, a domów jednorodzinnych – 94 zł. Teraz jest to zależne od zużycia wody. Dla niektórych gospodarstw, zwłaszcza tych większych, oznacza to podwyżki za wywód odpadów o ponad 200 zł.
Teraz minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka proponuje ograniczenie stawek przy powiązaniu opłat ze zużyciem wody. Jak mówi Kurtyka, część podwyżek jest „nieuzasadniona”.
„Widmo podwyżek jest wynikiem wieloletnich zaniedbań w stolicy w dziedzinie gospodarki odpadami. Za te wszystkie złe decyzje zapłacą warszawiacy. Nie możemy na to pozwolić” – wtórował zastępca Kurtyki, Jacek Ozdoba.
Jaka jest propozycja resortu klimatu? To wpisanie do ustawy śmieciowej maksymalnych stawek za wywóz, które będą się kształtowały na poziomie 40, 91 i 120 zł.
I tak jeśli zużycie nie przekraczałoby 3 metrów sześciennych, to stawka nie mogłaby wynosić więcej niż 40 zł. „Drugi próg” byłby przewidziany przy zużyciu wody na poziomie od 3 do 12 metrów sześciennych. Jeśli natomiast gospodarstwo zużywałoby ponad 12 metrów, to stawka i tak nie mogłaby przekroczyć 120 zł.
Opłaty za wywóz śmieci to oczywiście czysta polityka
Na pewno rząd byłby mniej zdeterminowany w walce o kieszenie warszawiaków, gdyby miastem nie rządził Rafał Trzaskowski – jeden z liderów opozycji.
Czy jednak rząd ma w tym wszystkim rację? Podwyżki w stolicy rzeczywiście są zaskakujące, ale jednak przygotowanie do powiązania stawek za wywóz śmieci ze zużyciem wody trwało w stolicy dość długo. Czemu resort klimatu nie mógł zareagować wcześniej?
Poza tym nie jest przecież tak, że nagle władze Warszawy stwierdziły, że trzeba zwiększyć stawki. Wywóz śmieci podrożał znacząco w 2020 r. ze względu na podwyżkę opłaty środowiskowej. Ta jeszcze w 2017 roku wynosiła w 74 zł za tonę, w 2020 – już do 270 zł. Ta opłata trafia do władz województwa, a o podwyżce zdecydował… rząd. Samorządy natomiast musiały się po prostu do niej dostosować.