Świadomość ekologiczna europejskich społeczeństw rośnie. Dotyczy to także Polski i pozostałych państw naszego regionu. Z badania ośrodka badania opinii YouGov wynika, że aż 60 proc. mieszkańców Warszawy i Krakowa popiera zakaz sprzedaży samochodów benzynowych i spalinowych po 2030 r. Taki zakaz oczywiście dotyczyłby tylko nowych pojazdów.
Zakaz sprzedaży samochodów benzynowych i spalinowych od 2030 r.? Warszawiacy i krakowianie nie mają nic przeciwko
Globalna walka ze skutkami zmian klimatycznych przyniosła w ostatnich latach dość zauważalną zmianę w postawie zarówno rządów, jak i społeczeństw. W tym także w naszym kraju. Polski rząd zdecydował się w końcu na coś absolutnie nie do pomyślenia – koniec polskiego górnictwa węglowego w 2049 r. Okazuje się, że także zwykli Polacy są gotowi do wyrzeczeń w ramach walki o klimat i czyste powietrze. Nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę, że jakość powietrza w Polsce pozostawia bardzo wiele do życzenia.
Portal Samorządowy informuje o badaniu YouGov przeprowadzonym w 15 europejskich miastach. Ich mieszkańców spytano między innymi o zakaz sprzedaży samochodów benzynowych i spalinowych po 2030 r. Okazuje się, że aż 60 proc. Warszawiaków i Krakowian było gotowych poprzeć dopuszczanie do sprzedaży wyłącznie aut zeroemisyjnych. Przeciw takiemu rozwiązaniu jest 33 proc. mieszkańców Warszawy i 39 proc. mieszkańców Krakowa.
Co ciekawe, polskie miasta wypadły pod tym względem lepiej od niemieckich. W Berlinie i Hamburgu zakaz sprzedaży samochodów benzynowych i spalinowych za 19 lat popiera odpowiednio 51 i 52 proc. respondentów. Również w Brukseli poparcie dla pomysłu wyraziło raptem 55 proc. badanych. Za to w Budapeszcie znajdziemy aż 72 proc. mieszkańców gotowych poprzeć taki zakaz. W Barcelonie jest ich 74 proc., a w Rzymie 77 proc. Średnia dla wszystkich badanych miast wynosi 64 proc. poparcia.
To właśnie transport samochodowy odpowiada w Europie za dużą część emisji gazów cieplarnianych
Pytanie brzmi: czy zakaz sprzedaży samochodów benzynowych i spalinowych miałby w ogóle uzasadnienie? Spalanie paliw stosowanych w transporcie drogowym to niemal 20 proc. wszystkich emisji gazów cieplarnianych w Unii Europejskiej. W przypadku rolnictwa współczynnik ten wynosi zaledwie ok. 8 proc. Warto przy tym wspomnieć, że dane europejskie mają swoją specyfikę. W globalnym ujęciu wzrasta na przykład emisyjność rolnictwa.
Nie da się jednak ukryć, że w Europie to właśnie samochody a nie krowy stanowią poważne obciążenie dla środowiska. W tej sytuacji wszelkie kroki zmierzające do ograniczenia emisyjności aut wydają się posunięciem dość racjonalnym. Zakaz sprzedaży samochodów benzynowych i spalinowych, który potencjalnie mógłby obowiązywać od 2030 r., mógłby przynieść pozytywne rezultaty.
Warunek jest jeden: odpowiednia dostępność aut zeroemisyjnych, na przykład samochodów elektrycznych. W końcu nie da się ukryć, że czymś obywatele państw Europy muszą się przemieszczać. Transport zbiorowy niekoniecznie stanowi, jak się okazuje, rozwiązanie idealne. Pokazuje to chociażby epidemia koronawirusa. Kolejnym słabym punktem zakazu jest transport towarowy. O ile zeroemisyjne samochody osobowe są już dostępne na rynku, o tyle w przypadku ciężarówek proces ten postępuje zauważalnie wolniej.
W perspektywie dziewiętnastu lat społeczeństwa Europy mogą zmienić się nie do poznania – nie tylko w kwestii rodzaju napędu samochodów
Zakaz sprzedaży samochodów benzynowych i spalinowych z pewnością wzbudziłby teraz sprzeciw ze strony osób, dla których posiadanie auta stanowi ważny fragment stylu życia, czy wręcz element kultury. Mowa o tych politykach, którzy już teraz protestują przeciwko wszelkim ograniczeniom dozwolonej prędkości, ruchu pojazdów w mieście, czy jakimkolwiek restrykcjom podyktowanym przez zmiany klimatyczne. W perspektywie dziewiętnastu lat wiele się jednak może zmienić – także w tej kwestii.
Wydaje się, że poważne zmiany w sposobie funkcjonowania całych społeczeństw wymuszone przez kwestie klimatyczne to tylko kwestia czasu. Zakaz sprzedaży samochodów benzynowych to wcale nie najdalej idący pomysł, jaki się pojawiać w debacie publicznej. Od jakiegoś czasu słychać na przykład obawy, że UE zakaże produkcji mięsa. W obydwu przypadkach wszystko tak naprawdę zależy od pojawienia się atrakcyjnej i powszechnie dostępnej alternatywy.
Zarówno w przypadku zamienników mięsa, jak i aut elektrycznych, czynnikami odstraszającym przeciętnego mieszkańca Europy do bardziej drastycznych zmian są z pewnością cena i dostępność. Jeżeli jednak nowe samochody zeroemisyjne będą kosztowały mniej-więcej tyle samo, co te o tradycyjnym napędzie, to coraz więcej osób może zdecydować się na bardziej sprzyjające środowisku auto. Upowszechnienie nowych rozwiązań zwykle trawa latami. Bardzo możliwe, że jesteśmy świadkami zachodzącego na naszych oczach takiego procesu.