W Polsce cały męczymy się z dominującym brytyjskim wariant koronawirusa. Tymczasem na horyzoncie pojawiła się nowa, indyjska odmiana. W swojej „ojczyźnie” przyniosła właśnie astronomiczne 315 tys. nowych przypadków. Jest też już obecna w Europie. To nie koniec złych wieści.
Indyjski system opieki zdrowotnej nie wytrzymuje starcia z podwójnie zmutowanym wariantem koronawirusa
Pandemia koronawirusa nie odpuszcza i nic nie wskazuje, by miała zrobić to sama z siebie. Co rusz pojawiają się nowe warianty SARS-CoV-2. W Polsce za trzecią falę odpowiada w dużej mierze wariant brytyjski – bardziej zakaźny i chętniej atakujący osoby młode, niż pierwotna wersja wirusa. Wyjątkowo problematyczne są warianty brazylijski oraz południowoafrykański – potencjalnie będące w stanie omijać niektóre przeciwciała. Teraz dołącza do nich nowa, indyjska odmiana.
O nowej mutacji świat po raz pierwszy dowiedział się 24 marca, gdy władze Indii poinformowały o jej odkryciu. Co istotne: indyjska odmiana zawiera dwie mutacje naraz – E484Q i L452R. Ta pierwsza to łagodniejsza wersja mutacji E484K, obecnej we wspomnianych wariantach południowoafrykańskim i brazylijskim. L454R występuje z kolei w patogenie wykrywanym w okolicach Los Angeles. Jej wpływ na sposób działania patogenu nie jest jeszcze do końca znany, stanowi przedmiot badań.
Podwójna mutacja indyjskiej odmiany sama w sobie niekoniecznie musiałaby oznaczać, że mamy jakiś większy powód do niepokoju. Czym innym są jednak aktualne statystyki zachorowań w Indiach. Jak podaje agencja Reutersa, pobito tam właśnie niechlubny rekord dziennego przyrostu nowych zakażeń – niemal 315 tys. przypadków. Sugeruje to jasno, że indyjska odmiana koronawirusa rzeczywiście jest zauważalnie bardziej zaraźliwa niż pierwotny szczep patogenu. Przy czym większość pacjentów ma nie mieć żadnych objawów Covid-19.
Sytuacja w Indiach obecnie jest zła. Szpitalom w północnych i zachodnich Indiach, w tym w stolicy kraju, brakuje tlenu. Przeszło dwie trzecie szpitali nie ma już wolnych łóżek. Lekarze niekiedy zalecają swoim pacjentom po prostu pozostanie w domach.
Indyjska odmiana to nie koniec złych wieści – nowy szczep koronawirusa wykryto także na Litwie
Jak do tego doszło? Władze Indii popełniły właściwie ten sam błąd, co wiele rządów na całym świecie, w tym nasz. Po względnym opanowaniu sytuacji zimą, drastycznie poluzowano ograniczenia. Zezwolono przy tym na gromadzenie się ludności, między innymi na politycznych wiecach i uroczystościach religijnych.
Równocześnie akcja szczepień w Indiach dopiero raczkuje. Zaszczepiono relatywnie niewielką liczbę osób, jedną dawkę szczepionki otrzymało 109 milionów pacjentów a 17 milionów dwie. Warto w tym momencie przypomnieć, że populacja Indii to niemal 1,4 miliarda osób. Tamtejszy rząd zdecydował, że od 1 maja szczepionkę będzie mógł otrzymać każdy, niezależnie od wieku.
Szacuje się, że na powszechne szczepienia w Indiach potrzeba by około 600 milionów dawek. Nie wiadomo, czy tamtejsze władze dysponują taką ilością szczepionek. Indie do szczepienia populacji wykorzystują przede wszystkim szczepionkę AstraZeneca oraz preparat rodzimej produkcji, Covishield firmy Bharat Biotech. Od kwietnia do użytku dopuszczono tam także rosyjską szczepionkę na koronawirusa Sputnik V.
Póki co, sytuacja epidemiologiczna u sąsiadów Indii jest relatywnie stabilna. Zarówno w Bangladeszu, jak i w Pakistanie liczba nowych przypadków sięga raptem kilka tysięcy dziennie. W obydwu przypadkach mówimy o państwach z populacją zdecydowanie przekraczającą 100 milionów obywateli. Według oficjalnych danych w Mjanmie praktycznie nie ma nowych zakażeń, jednak akurat trwa tam pucz wojskowy i związany z nim chaos.
Należy odnotować, że indyjska odmiana koronawirusa jest obecna także w Europie. Jej obecność wykryto u przeszło stu pacjentów w Wielkiej Brytanii. Podwójna mutacja w Indiach to niejedyna zła wiadomość. Nowy szczep koronawirusa wykryto także na Litwie. Tamtejszy wariant nie wydaje się jednak być jakoś szczególnie niebezpieczny dla życia. Tym niemniej, wśród zakażonych były także osoby już zaszczepione.