Wartość gotówki w obiegu szacuje się na około 320 mld zł. To znaczy, że wielu z nas trzyma w domu niemałe pieniądze. Gdy zdecyduje się je wpłacić do banku, może ściągnąć na siebie uwagę różnych służb.
Uważaj ile wpłacasz, bo sprawdzą czy nie pierzesz
Niedawno byłam w banku świadkiem zniechęcania klienta do wpłaty gotówki. Pan zakomunikował chęć wpłaty 60 tysięcy złotych. Obsługująca go pracownica banku, odpowiedziała, żeby wpłacił 55 tysięcy. Życzliwie ostrzegła, że wpłatę powyżej 55 tys. zł będzie musiała zaraportować. Klienta to początkowo nie zniechęciło. Mówił, że nie ma nic do ukrycia. To dorobek życia mamy staruszki, którą udało mu się namówić, by zamiast trzymać je między ręcznikami, wpłacić do banku.
„Pan myśli, że można tak po prostu przyjść i wpłacić pieniądze do banku” usłyszał i wyraźnie osłupiał, ja zresztą też. Dowiedzieliśmy się, że nie można, bo ściągniemy sobie na głowę kontrolę Skarbówki, która niekoniecznie musi dać wiarę, że tłumaczeniom klienta. To go ostatecznie przekonało.
Skąd masz pieniądze?
Czy mamy powody do obaw, wpłacając pieniądze na konto? Generalnie każda transakcja o wartości przekraczającej 15 tys. euro jest raportowana do Głównego Inspektora Informacji Finansowej. To wymóg ustawy o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. Niektóre banki maja procedury, w których przyglądają się bliżej wpłatom, wypłatom, transferom na niższe kwoty.
W zeszłym roku GIIF o trzymał informacje o 33,37 mln transakcji ponadprogowych czyli przekraczających 15 tys. euro. Niecałe 5 procent dotyczyło wpłat i wypłat gotówkowych. Zawiadomień o transakcjach podejrzanych GIIF dostał 3085. Pojedyncze z nich mogą dotyczyć kilku, a nawet kilkuset transakcji. Znalazły się tu pewnie takie osoby, które postanowiły „sprytnie” rozbić wpłatę, wypłatę czy przelew większej kwoty na kilka mniejszych. Takie nietypowe zachowanie klienta na pewno wychwycił n algorytm bankowy.
Jeśli analitycy banku, przyglądając się historii klienta, uznają, że może być w tym coś nielegalnego, nim zawiadomią GIIF, proszą klienta o wyjaśnienie. Jeśli odmawia współpracy czy też nie udowodni legalności pochodzenia pieniędzy, sprawa trafia do GIIF. Tu znów wezmą klienta pod lupę. Jeśli podejrzenia nie zostaną rozwiane, GIIF zawiadamia Krajową Administrację Skarbową, prokuraturę, policję, a nawet z 2 przypadkami zwrócił się w zeszłym roku do Agencji Wywiadu.
Choć sam GIIF w statystykach nie wykazuje skokowego wzrostu podejrzeń wobec klientów instytucji finansowych, to prawdopodobnie same banki, bojąc się kar, wzmogły czujność i częściej badają źródło pochodzenia majątku swoich klientów. Interpelację w tej sprawie złożył poseł Michał Jaros. Nie kwestionuje on prawa banków do kontroli źródeł pochodzenia pieniędzy swoich klientów, nie spodobało mu się jednak, że bank odmawia kontrolowanym informacji dlaczego się w ogóle nimi zainteresował. Pyta ministra finansów czy kontrole odbywają się wyrywkowo. Odpowiedź Sebastiana Skuzy, sekretarza stanu w Ministerstwie Finansów jest bardzo ogólna i właściwe można ją sprowadzić do tego, że banki nie tylko mogą, ale nawet muszą badać źródło pochodzenia wartości majątkowych klientów, bo jest to element bezpieczeństwa finansowego.
Banki niechętnie dzielą się informacjami co i dlaczego wydaje im się podejrzane. Nie chcą zniechęcać klientów, ani zdradzać swojej kuchni. Dlatego każdy sam, dokonując różnych transakcji musi uważać, by nie zostały uznane za niebezpieczne dla bezpieczeństwa finansowego.