Spór w zakresie kar dla kierowców jest jałowy. Dyskutują głównie ci, którzy chcieliby bezkarnie jeździć „szybko, ale bezpiecznie” oraz ci, którzy kierowców jakkolwiek naruszających przepisy najchętniej wręcz powsadzaliby do więzień.
Wyższe kary dla kierowców?
Wydaje się, że żadne skrajne postulaty nie mają szans na przekucie ich w obowiązujące prawo. Drogowe ograniczenia – zarówno obowiązki, zakazy, jak i kary za nieprzestrzeganie prawa – będą coraz bardziej wymyślne, zaś z drugiej strony samego podwyższenia kar próżno szukać. Jest to społecznie niepożądane.
Wydaje się, że naturalna jest potrzeba szukania innowacyjnych rozwiązań. Kompromisów, które nie zadowolą nikogo – ani normalnych kierowców, ani bezmyślnych kierowców, ani też najbardziej skrajnych aktywistów – zaś stanowić będą idee tak sprawiedliwe, że trudno byłoby się z nimi nie zgodzić.
Kary niskie, ale nieuchronne? To już było, na przykład w odniesieniu do fotoradarów, które swego czasu były – do czasu zmian w prawie – wykorzystywane przez niemalże wszystkie straże gminne. Kary powinny być wysokie, ale nie do końca nieuchronne – wręcz przeciwnie.
Jak to jest możliwe? Nie będę próbował tworzyć teoretycznych konstrukcji, toteż po prostu posłużę się przykładem – Automatisk trafiksäkerhetskontroll, czyli szwedzki system do automatycznej kontroli bezpieczeństwa ruchu, o którym 2 lata temu pisał Wojciech Lieder na łamach serwisu „brd24.pl”.
Jak to działa?
System sprowadza się do tego, że sieć fotoradarów zarządzana jest przez specjalny organ, który nazywa się radą ATK (powołany wskutek współpracy administracji transportu oraz policji).
Szwedzi 2 lata temu mieli 1600 fotoradarów na 100 tys. km dróg. W Polsce jest to 400 fotoradarów na 420 tys. km dróg. Czy to oznacza, że kierowcy karani są nagminnie, a lekka utrata koncentracji w zakresie utrzymywania ograniczenia prędkości skutkuje wysoką karą?
No właśnie nie. Wszelkie wątpliwości rozstrzygane są na korzyść kierowców, skutkiem czego jedynie co czwarte ujawnione wykroczenie kończy się karą. System ma bowiem wspierać bezpieczeństwo drogowe, a nie karać kierowców.
I to właśnie jest esencją odpowiedniego systemu kar drogowych. Nie surowość, nie nawet nieuchronność – a uniknięcie tego, by kary służyły drenowaniu portfeli.
Czemu by nie iść krok dalej?
Szwedzki przykład ukazuje pewną filozofię, ale można ją przełożyć na postulat odpowiedniego systemu karania kierowców. W jednym z wpisów wskazywałem, że mandaty za wykroczenia drogowe powinno się podnieść 10-krotnie.
Dalej podtrzymuję ten postulat, jednakże same sankcje powinny być wymierzane wobec osób, które bądź któryś z kolei raz popełniają wykroczenie, bądź okoliczności zdarzenia budzą nadzwyczajną moralną odrazę, bądź też odstąpienie od kary byłoby po prostu niewłaściwe.
Chciałbym, by za przekroczenie prędkości policjant mógł nałożyć grzywnę w wysokości 5 tysięcy złotych, ale zarazem nie powinno to być możliwe wobec sprawcy, który prędkość przekracza na prostej drodze, poza terenem zabudowanym, bądź dopuszcza się innego, powszechnie uważanego za błahe, wykroczenia.
Powyższe wcale nie stanowi utopii. W dobie cyfryzacji i faktu istnienia technicznych możliwości prowadzenia specjalnych rejestrów, taki system karania – oparty na wymierzanie niemalże jedynie surowych kar, ale w sytuacjach skrajnych – mógłby zdać egzamin. Nie jest przecież niemożliwe utrzymywanie odpowiedniego systemu pozwalającego na zapewnienie sprawiedliwości w zakresie karania.
Wykroczenia drogowe, mimo że to w dalszym ciągu wykroczenia, mają zupełnie inny charakter – wybitnie powszechny i nie zawsze (nie w każdym stanie faktycznym) w istocie szkodliwy społecznie. Szukanie innowacyjnym rozwiązań w tym zakresie nie jest niczym złym – wręcz przeciwnie.
Wyższe kary dla kierowców są bowiem konieczne, a znalezienie rozwiązania, które zadowoli wszystkich – nieuniknione.