Mieszkanie w dużym mieście jest coraz częściej poza zasięgiem finansowym przeciętnie zarabiającego Polaka. Czy może to się jakoś zmienić? Specjaliści twierdzą, że nie stanie się to szybko. Bo poza wszystkim innym, bardzo szybko rosną ceny materiałów budowlanych. Warto więc zapiąć pasy.
Według danych Otodom, w maju w Gdańsku i Krakowie przeciętna cena metra kw. przekraczała już 10 tys. zł, a w Warszawie – 11 tys. Dodatkowo ceny mieszkań rosną we wszystkich największych dziewięciu miastach w kraju.
Optymistycznych wieści dla potencjalnych kupujących jakoś nie widać – koszty pracy ciągle idą w górę, za nimi inflacja, a i popyt na mieszkania nie chce spadać. Jest jednak jeszcze jeden bardzo istotny czynnik na tym rynku – ceny materiałów budowlanych. Patrząc na to, jak one rosną, trudno nie łapać się za głowę.
Ceny materiałów budowlanych. Stal trzy razy droższa
Jak podaje serwis MarketNews24, stal na polskim rynku podrożała o ok. 100 proc. od zeszłego czerwca, płyty OSB o 40 proc., a drewno – o 80 proc.
Michał Stajniak, ekspert XTB, zwraca jednak uwagę na światowe rynki. W USA cena kontraktowa stali walcowanej wynosi już ponad 1,5 tys. dol. za tonę. A w zeszłym roku bywało, że taka tona kosztowała raptem 500 dol. Ceny tego materiału rosną z powodu dużego popytu, ale i przez zamykanie zakładów w Chinach. Kolejne stalownie zapewne będą jeszcze zamykane ze względów ekologicznych. Perspektywy nie są więc najlepsze, a my dodatkowo cierpimy przez słabość złotówki.
„Złoty jest słaby przede wszystkim ze względu na brak perspektyw na podwyżki stóp procentowych” – uważa Stajniak.
Eksperci więc przestrzegają, że w najbliższym czasie nie ma co liczyć na to, że ceny materiałów budowlanych będą spadać. W najbardziej optymistycznym scenariuszu może się to stać dopiero za kilka miesięcy.
A co z cenami mieszkań? Gdy stopy procentowe są tak niskie, nieruchomości są uważane za świetną lokatę kapitału. I ciągle nie brakuje chętnych na taki zakup, mimo coraz bardziej zaporowych cen. Można mieć ewentualnie nadzieję, że za jakiś czas po prostu każdy, kto planował mieć mieszkanie (czy też mieszkania) do celów inwestycyjnych, już je po prostu kupił, więc rynek trochę klientami „inwestycyjnymi” już się nasyci.