Problematyka finansowania produktów menstruacyjnych przez państwo jest jednak faktycznie polem do szerokiej dyskusji. Poza tą dyskusją powinno być w mojej ocenie m.in. zwalnianie z podatków tego rodzaju produktów, bądź ich obniżanie. Robi to coraz więcej krajów — czy Polska także?
Nieopodatkowane produkty menstruacyjne
Ubóstwo menstruacyjne jest dużym problemem, który męska część społeczeństwa w sposób czasem krzywdzący deprecjonuje. Spotkałem wiele komentarzy w internetowych dyskusjach w tym przedmiocie, sprowadzających się na przykład do tego, że jeżeli kobieta chce dostać za darmo produkty higieniczne, to mężczyźnie powinno dostarczać się socjalne piwo — i tym podobne.
Nie mam ugruntowanego zdania w przedmiocie całkowitego finansowania tego rodzaju produktów z budżetu (choć co do miejsc użyteczności publicznej, w szczególności szkół, szpitali, czy urzędów byłbym skłonny stwierdzić, że to konieczna zmiana), natomiast pewnego rodzaju uprzywilejowanie niezbędnych poniekąd przyborów higienicznych — na gruncie podatkowym — powinno mieć miejsce.
Powyższe nie jest niczym odkrywczym, bo na świecie nieopodatkowane produkty menstruacyjne nie są niczym nowym, ani zaskakującym. Są jednak kraje — jak podaje „Beautiful News”, które jednocześnie jest autorem doniesienia o tym, że 25% świata rezygnuje z podatków co do przyborów higienicznych — w których na przykład tampony opodatkowane są wyżej, niż na przykład trufle czy kawior.
Dowiadujemy się, że na przykład Irlandia, Jamajka, czy kilka innych krajów nigdy nie nakładało podatków na produkty menstruacyjne. Z kolei Wielka Brytania czy Niemcy obniżyły podatki, a Kenia czy Indie — w ogóle z podatków w tym zakresie zrezygnowały. Uznano bowiem, słusznie, że produkty menstruacyjne nie są co do istoty produktem „z wyboru” a „z konieczności”.
Jak to wygląda w Polsce?
Wracając do problematyki ubóstwa menstruacyjnego, to oczywiście odnosi się ono do sytuacji skrajnych. Mimo to, jak wynika z badań Kulczyk Foundation i Founders Pledge, co piąta Polka może mieć problem z dostępem do produktów menstruacyjnych. Pożądanym działaniem jest więc zwiększanie dostępności środków menstruacyjnych poprzez obniżanie ich cen (skoro całkowite rozdawanie ich na razie nie wchodzi w grę). Polska w tym kierunku poczyniła pewne działania, na przykład obniżając VAT z 8 na 5%.
Powyższy wykres powinien zatem uwzględnić także Polskę, skoro uwzględnia Niemcy — które to także dopiero niedawno obniżyły VAT na produkty menstruacyjne i także wskutek oddolnych działań organizacji społecznych.
Jak wcześniej również wspomniałem, obniżenie stawki VAT to jedynie pierwszy krok ku polepszeniu obecnej sytuacji. Kolejnym powinno być rozszerzenie katalogu środków higienicznych, które muszą być dostępne — na przykład — w szkołach, o produkty menstruacyjne. Obecnie bowiem wymagane są jedynie podstawowe środki myjące, a także ręczniki (papierowe) i papier toaletowy. Zmiany idą więc w dobrym kierunku, choć trzeba jeszcze co nieco w tym zakresie zrobić.
Kto wie, może za jakiś czas pojawi się nawet urlop menstruacyjny.