Ile zarabiają komornicy sądowi? Czy prawdziwe są doniesienia medialne, że polscy komornicy to niemal bez wyjątku milionerzy? Okazuje się, że rzeczywistość wygląda obecnie zgoła inaczej. Jak jest naprawdę?
Na łamach Faktu pojawił się artykuł, zapowiadający „koniec komorniczego rozpasania”. A konkretnie: bliskie ograniczenie zarobków komorników sądowych, bo te – zdaniem autorki artykułu, p. Justyny Więcek – są obecnie niewiarygodnie wysokie. Czy tak jest naprawdę? Czy faktycznie komornicy zarabiają miliony złotych?
Uwaga metodologiczna: Fakt twierdzi, że swój tekst oparł na analizie deklaracji PIT komorników. Gazeta nie sprawdziła zatem, jaka część dochodów pochodzi z pobranych opłat egzekucyjnych, a jaka – z innych źródeł. Wbrew twierdzeniom dziennikarza Faktu Mikołaj Wójcika, dumnie promującego tekst swojej gazety na Twitterze:
komornik może – za zgodą prezesa sądu apelacyjnego i rady izby komorniczej – podjąć dodatkowe zajęcie (art. 21 ust. 2 ustawy o komornikach sądowych i egzekucji). Nasz raport będzie dotyczył wyłącznie przychodów komorników jako organów egzekucyjnych (a nie np. z wynajmu nieruchomości czy odsetek z lokat bankowych) – bo to one mają znaczenie dla miarodajnej oceny rzeczywistego stanu finansowego egzekucji sądowej, który może uleć istotnym zmianom na skutek planowanych przez rząd zmian.
Ile zarabiają komornicy sądowi?
Okazuje się, że rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana, niż wynikałoby to z nieudolnej infografiki zamieszczonej w brukowcu. Właściwie to wypadałoby zacząć od tego, że redaktorzy Faktu wymyślili instytucję „komornika sądowego przy sądzie okręgowym” – wszyscy komornicy są bowiem przypisani do sądów rejonowych. Nawet jeśli uznamy, że to tylko chochlik drukarski, to zabrakło w tekście kluczowej informacji: to dane historyczne, bo odnoszą się do bardzo wyjątkowego 2015 roku. Ponieważ w Fakcie nie starczyło na to miejsca, my zrobimy za nich robotę i wyjaśnimy, skąd tak ogromne zarobki się wzięły – i dlaczego już się nie powtórzą.
Aby to zrobić, musimy się cofnąć… do czasów poprzedniego rządu Prawa i Sprawiedliwości, czyli 2007 roku. Wówczas, w maju, uchwalono nowelizację ustawy o komornikach sądowych i egzekucji. Wprowadziła ona zasadę, że wierzyciel może według swojego uznania wybrać do prowadzenia egzekucji dowolnego komornika z terenu całego kraju (za wyjątkiem egzekucji z nieruchomości). Dzięki temu wierzyciel np. z Krakowa mógł sprawę przeciwko dłużnikowi z Olsztyna skierować do komornika sądowego przy sądzie rejonowym Warszawa – Praga Północ.
Wierzyciel ma prawo wyboru komornika na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, z wyjątkiem spraw o egzekucję z nieruchomości oraz spraw, w których przepisy o egzekucji z nieruchomości stosuje się odpowiednio. W przypadku wyboru komornik działa poza obszarem swojego rewiru komorniczego. (art. 8 ust. 5 ustawy o komornikach sądowych i egzekucji)
„Hurtownie komornicze” wypaczyły obraz egzekucji sądowej
Aby komornicy mogli przyjmować sprawy spoza właściwości swojego sądu rejonowego, musieli się jedynie wykazać tzw. brakiem zaległości. Oznacza to, że średni czas trwania postępowania egzekucyjnego, obliczany co pół roku, nie mógł przekraczać 6 miesięcy. Jeśli ten warunek został spełniony (czyli komornik działał sprawnie i bez zbędnej zwłoki), kancelaria mogła przyjmować teoretycznie nieograniczoną ilość spraw.
Koncepcja taka sama w sobie nie była zła – miało to, w zamyśle autorów nowelizacji, ułatwić prowadzenie spraw egzekucyjnych wierzycielom (aby nie musiał się zastanawiać, który komornik będzie właściwy). Komorników zaś – zmotywować do lepszej pracy, bo dzięki niej mogli otrzymywać więcej spraw, co oczywiście przekładało się na zarobki. Okazało się jednak, że ta koncepcja została w pewien sposób wypaczona. Powstały tzw. „hurtownie komornicze” – kancelarie, które obsługiwały nawet kilkaset tysięcy spraw w ciągu roku. Rosła ilość spraw egzekucyjnych, głównie za sprawą firm windykacyjnych. W rekordowym 2015 roku do komorników trafiło ponad 8 milionów wniosków o wszczęcie egzekucji.
Duży wpływ = duży dochód. Ale to przeszłość
To właśnie było przyczyną tego, że w 2015 roku rekordzista z listy Faktu osiągnął dochód w wysokości około 19 milionów złotych – co daje średni zysk na jednym postępowaniu rzędu dwudziestu złotych. Ale to się już nie powtórzy. W listopadzie 2015 roku weszła w życie nowelizacja ustawy o komornikach sądowych i egzekucji, która diametralnie zmieniła obraz egzekucji sądowej. Wierzyciele co prawda wciąż mogą wybrać dowolnego komornika do prowadzenia sprawy, jednak organ egzekucyjny musi spełnić szereg kryteriów, aby móc przyjąć sprawę:
Komornik wybrany przez wierzyciela odmawia jednak wszczęcia egzekucji, wykonania postanowienia o udzieleniu zabezpieczenia, wykonania europejskiego nakazu zabezpieczenia na rachunku bankowym lub podjęcia innych czynności wchodzących w zakres jego ustawowych zadań, jeżeli:
1) w zakresie prowadzonych przez niego egzekucji zaległość przekracza sześć miesięcy;
2) wpływ wszystkich spraw w danym roku przekroczył 5000, a skuteczność w zakresie prowadzonych przez niego egzekucji w roku poprzednim nie przekroczyła 35%;
3) wpływ wszystkich spraw w danym roku przekroczył 10 000.
Oznacza to, że obecnie komornik może przyjąć maksymalnie 5 000 spraw, a jeśli spełni kryterium skuteczności (czyli w całości wyegzekwuje roszczenia w co najmniej 35% spraw) – maksymalnie 10 000. Jak się można domyślić – ma to istotny wpływ na dochody komorników, bo przychody kancelarii zupełnie inaczej wyglądają w kancelarii, która obsługuje pół miliona spraw rocznie, a inaczej w takiej, która obsługuje kilka tysięcy.
Ale nawet w rekordowym pod względem dochodów kancelarii roku 2015 łączna wysokość pobranych opłat egzekucyjnych (jedynego dochodu komorników) wyniosła około 1,2 miliarda złotych. Funkcjonowało wówczas około 1300 kancelarii komorniczych, co dało średni, miesięczny przychód rzędu 80 tysięcy złotych. Z tej kwoty komornik musi pokryć koszty:
- zatrudnienia pracowników, w tym asesorów i aplikantów (prawników z uprawnieniami),
- związane z utrzymaniem biura kancelarii (czynsz najmu czy rata kredytu hipotecznego, media, internet, telefony etc.),
- materiałów biurowych (papier, toner do drukarek, akta, koperty),
- sprzętu niezbędnego do wykonywania obowiązków (samochody, komputery, drukarki),
- oprogramowania,
- polisy OC,
- i innych wydatków, jak przy każdej innej działalności gospodarczej.
Oczywiście, wysokość zarówno przychodów, jak i wydatków jest u komorników mocno zróżnicowana. Inaczej wygląda prowadzenie kancelarii w bogatym mieście, a inaczej w rejonach wiejskich – zarówno pod względem kosztów, jak i wpływów.
Ile zarabiają komornicy obecnie? Sprawdzamy
Renomowana firma doradcza PwC przygotowała raport dotyczący przychodów i zarobków komorników w 2016 roku – a więc już po opisanych wyżej zmianach i likwidacji „hurtowni komorniczych”. Spadek ilości wniosków egzekucyjnych o połowę (!), czyli ok. 4 milionów przełożył się bezpośrednio na przychody i dochody komorników sądowych.
Przeciętny komornik zarobił w 2016 roku „na czysto” ok. 16 tysięcy złotych miesięcznie – po odliczeniu kosztów oraz opodatkowaniu podatkiem dochodowym. To poziom porównywalny z sędziami sądów apelacyjnych. Komornicy w najmniejszych kancelariach (a więc takich obsługujących do 1500 spraw rocznie) osiągnęli zysk na poziomie średnio 8 tysięcy złotych miesięcznie – co z kolei jest zbliżone do zarobków sędziów sądów rejonowych i okręgowych.
Czy to dużo? Jak zwykle, odpowiedź na to pytanie brzmi: to zależy. Z pewnością należy wziąć pod uwagę, że nie jest to zawód cieszący się społecznym szacunkiem, zatem wysokie jak na polskie warunki wynagrodzenie jest swego rodzaju rekompensatą za społeczną niewdzięczność. Komornicy ponoszą ponadto osobistą odpowiedzialność całym majątkiem za ewentualne nieprawidłowości w pracy swojej kancelarii.
Nie można również zapomnieć o podstawowym czynniku mającym wpływ na wysokość zarobków komorników: skuteczność. Komornik zarobi tylko wówczas, gdy uda mu się wyegzekwować należność – opłaty stosunkowe (w wysokości 8 lub 15%) komornik pobiera od kwot wyegzekwowanych, a więc przekazanych wierzycielowi. Jeśli komornik nic nie wyegzekwuje (bo dłużnik nie posiada majątku podlegającego egzekucji), to choćby nie wiem jak się napracował – nic nie zarobi.
Warto również zauważyć, że mityczne zarobki komorników nie powodują, że absolwenci wydziałów prawa nie wybierają tłumnie aplikacji komorniczej. W 2016 egzamin na aplikację komorniczą zdawało w całym kraju raptem 340 osób – tymczasem zawód adwokata lub radcy prawnego przyciągnął blisko 8 tysięcy chętnych. Niełatwy zawód komornika sądowego nie jest zatem wystarczająco atrakcyjny dla młodych prawników, którzy wybierają inne ścieżki kariery.
To, ile zarabiają komornicy, niedługo się mocno zmieni – a egzekucję w Polsce czeka hekatomba. Wbrew pozorom – to nie jest dobra wiadomość dla nikogo.
Okazuje się jednak, że te zarobki – które, jak wyraźnie widać, już nie są tak wysokie, jak kiedyś – niedługo mogą ulec drastycznemu zmniejszeniu. Planowane przez rząd zmiany – o których pisałem już kilka miesięcy temu, gdy pojawiły się pierwsze wersji projektów ustaw: o komornikach sądowych oraz o kosztach komorniczych – mogą doprowadzić do zapaści egzekucji sądowej w Polsce. Jednym z głównych bolączek procedowanych projektów jest oderwane od aktualnych realiów ustalenie wysokości opłat egzekucyjnych.
Jak wynika z raportu PwC, zmniejszenie opłat egzekucyjnych z obecnych stawek 5, 8 i 15% do 3, 5 i 10% spowoduje spadek przychodów (nie dochodów) kancelarii komorniczych o średnio 40%, a dla niektórych: nawet 80%.
W praktyce oznaczałoby to, że blisko 60% kancelarii komorniczych znalazłaby się „pod kreską”. Uwzględniając obecne koszty i planowane przychody, większość kancelarii przynosiłaby zatem straty. Konsekwencje? Część komorników z pewnością będzie próbować przystosować się do niższych wpływów, co jednak wiąże się z „optymalizacją kosztów” – w tym zwolnieniem pracowników. PwC szacuje, że pracę może w ten sposób stracić blisko 2 tysiące osób. Kolejne 7 tysięcy osób może stracić pracę w związku z zamykaniem się nierentownych kancelarii – co w szczególności będzie mieć miejsce na wschodzie Polski. Łącznie oznacza to możliwe zwolnienie 70% pracowników kancelarii komorniczych.
Budżet państwa może stracić nawet ćwierć miliarda złotych na planowanych zmianach opłat egzekucyjnych
Stracą nie tylko komornicy i ich pracownicy. Z uwagi na spadek wpływów z opłat egzekucyjnych o blisko pół miliarda złotych, Skarb Państwa stracić może nawet ćwierć miliarda złotych:
- 121 milionów złotych z tytułu podatku VAT,
- 86 milionów złotych z tytułu podatku dochodowego,
- 127 milionów złotych z tytułu składek na ubezpieczenie społeczne.
Nie można zapomnieć również o innych stratach dla budżetu. Nieściągalne faktury przedsiębiorcy mogą wrzucać w koszty działalności, zmniejszając w ten sposób należny podatek. W ten sposób dochody budżetu państwa również spadną, choć wysokość tych strat trudno w tej chwili oszacować.
Spadek liczby kancelarii, ograniczenie zatrudnienia, oraz wymuszenie innych oszczędności to ograniczenie czynności i spadek efektywności w sprawach o niskich kwotach do egzekucji. Oznacza to zagrożenie dla firm które świadczą drobne usługi dla osób fizycznych –firm telekomunikacyjnych, medialnych, energetycznych, a także dla sektora kredytów i pożyczek konsumenckich.
Zamiast komornika – umięśniony windykator? To fatalne rozwiązanie dla państwa prawa
Dochodzimy wreszcie do kwestii fundamentalnych: pozbawienie państwa sprawnego aparatu egzekucji (a takie będą realne konsekwencje planowanych zmian) spowoduje, że wyroki sądowe mogą stać się drogimi kartkami papieru, skoro możliwość wyegzekwowania świadczenia będzie iluzoryczna. Należy się spodziewać, że banki będą dużo ostrożniej udzielać kredytów, a także będą wymagać odpowiednich zabezpieczeń. A zamiast komorników sądowych, asesorów i aplikantów do drzwi dłużników będą trafiać umięśnieni panowie, którzy już dostrzegli taki potencjał:
Skuteczna i sprawna egzekucja jest natomiast państwu potrzebna tak samo jak sprawne sądownictwo, prokuratura czy Policja. W przeciwnym wypadku państwo stanie się teoretyczne – bo po co komu wyroki, które nic nie znaczą? W konsekwencji mogą wzrosnąć zatory płatnicze, co przełoży się na niższe tempo wzrostu gospodarczego i zmniejszenie zaufanie instytucji finansowych do naszego kraju.
A wtedy odpowiedź „ile zarabiają komornicy sądowi?” nie będzie miała znaczenia – bo komorników po prostu nie będzie.
Wpis powstał w ramach wspólnej akcji Bezprawnika i Krajowej Rady Komorniczej, zainicjowanej w celu popularyzacji usług oraz lepszej świadomości społecznej na temat roli komornika.