Nie ma złudzeń. W pierwszej kolejności powstanie serialu Wiedźmin w ramach platformy Netflix (znanej między innymi z House of Cards) zawdzięczamy Andrzejowi Sapkowskiemu, który tę znaną postać wykreował.
W drugiej kolejności – CD Projekt RED, który wiedźmińską sagę uczynił słynną na całym świecie za sprawą swoich bardzo dobrych gier komputerowych. Wreszcie, trzecim z ojców tego sukcesu jest Tomasz Bagiński, który zdeterminowany zdecydował się na stworzenie porządnego filmu o przygodach Geralta z Rivii. Porządnego, nie takiego, jak lata temu z Michałem Żebrowskim.
Serial Wiedźmin w Netflix!
I Bagiński ostatecznie filmu nie zrobi, ale to dobra wiadomość. Powstanie natomiast serial, który powstanie we współpracy z platformą Netflix, która tworzy dziś jedne z najlepszych produkcji odcinkowych – Stranger Things, Narcos, Marco Polo czy wspomniany wcześniej House of Cards.
Ale czwartym z ojców sukcesu, nie mogę tego wykluczyć, jest Komisja Europejska, jej biurokracja i ograniczenia. Dziś, w praktyce, możemy zaobserwować, że nie każdy biurokratyczny przepis musi być od razu szkodliwy. Otóż jakiś czas temu donosiliśmy na Bezprawniku, że Komisja Europejska wyznaczyła zagranicznym platformom strumieniującym limit wymagający uwzględnienia przynajmniej 20% treści europejskich. Miało to oczywiście sens, polegający na ochronie lokalnej kultury i uświadomienie młodym Niemcom czy Polakom, że poza Los Angeles też jest życie.
Ponadto Komisja Europejska oczekuje, że serwisy strumieniujące zaangażują się w większym stopniu w produkcję filmów i seriali na terenie Europy. Na tę chwilę ich udział w tej materii jest stosunkowo mizerny. Być może byłaby to szansa dla na przykład polskich scenarzystów. Choć ponoć w Polsce nie brakuje pieniędzy czy nawet chęci produkcyjnych, a właśnie… odpowiednich ludzi. HBO już od blisko dekady szuka partnera do stworzenia serialu o Jagiellonach i dotąd nie udało się znaleźć nikogo, kto tę historię spisałby w sposób równie ciekawy, co na przykład losy Borgiów albo Tudorów.
Wygląda na to, że Netflix, skoro już musi emitować europejskie treści, to woli mieć nad nimi pewną kontrolę i produkować dzieła, które bronią się swoją jakością, nie stanowiąc jedynie drętwego zapychacza katalogów. Francuska „Marsylia” okazała się sporym rozczarowaniem i niewykluczone, że Tomasz Bagiński przekonał włodarzy platformy do Polski.
Kto wie, być może, jeśli serial Wiedźmin okaże się sukcesem (a głęboko wierzę, że będzie co najmniej bardzo dobry), producenci z zagranicy uznają Polskę za stosunkowo tani i ciekawy rynek, który pozwoli na kulturalną ekspansję naszego kraju na świecie. Wciąż mamy bowiem dość ciekawą historię do opowiedzenia, a historycy są zgodni – przez kilka wieków byliśmy imperium.
Minister Gliński chciał swojej hollywoodzkiej superprodukcji o Polsce i się najwyraźniej doczeka, wszak fikcyjny Wiedźmin na całym świecie jest ambasadorem naszego kraju, porównywalnym z Robertem Lewandowskim.