Organy ścigania biorą się za fałszywe testy i certyfikaty covidowe. Osoby, które miały do czynienia z tym procederem, mogą mieć duże problemy. Do sądów już trafiły pierwsze akty oskarżenia w związku z popełnianymi przestępstwami.
Organy ścigania biorą się za fałszywe testy
Jak pisze dzisiejsza „Rzeczpospolita”, organy ścigania nie próżnują i biorą się za fałszywe testy i certyfikaty tzw. covidowe. Ogłoszenia tego rodzaju można znaleźć w sieci, choć — trzeba przyznać — nie na dużych platformach. Te najpopularniejsze szybko radzą sobie z tego rodzaju praktykami. Nie jest to jednak równoznaczne z niedostępnością fałszywych certyfikatów, bo te — jak wspomniałem — i tak można sobie kupić.
Ceny? Tutaj, jak podaje „Rz”, jest to od 250 do 500 złotych. Chętnych za zakup mimo tego nie brakuje. Okazuje się jednak, że tego rodzaju proceder bynajmniej legalny nie jest. Właściwe prokuratury prowadzą wiele postępowań związanych z wystawianiem i handlem fałszywymi certyfikatami (bądź prawdziwymi, ale wystawianymi pomimo braku faktu zaszczepienia).
Służby nie ograniczają swoich działań do samych certyfikatów. Przestępstw „pandemicznych”, które popełniane są w sieci, za pośrednictwem platform ogłoszeniowych, jest bowiem więcej. Służby skupiają się więc także na oszustach, którzy swoją działalność wiążą ze sprzedażą środków ochronnych czy testów na obecność koronawirusa SARS-CoV-2. Pojawiają się także zarzuty przestępstwa z art. 165 Kodeksu karnego, tj. sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zdrowia lub życia wielu osób, kierowanych wobec sprzedawców „trefnych” środków ochrony osobistej.
Prokurator rejonowy z Prokuratury Rejonowej w Tomaszowie Lubelskim, Stanisław Orzeł, tłumaczył „Rzeczpospolitej”, że w samym 2021 roku tamtejsza jednostka złożyła w sądach aż 119 aktów oskarżenia w związku z handlem i wykorzystywaniem sfałszowanych certyfikatów covidowych. Podejrzanym zarzucano czyny z art. 270 par. 1 k.k., to jest przestępstwo fałszu materialnego.
Słuszne działanie organów?
Jest to poważne przestępstwo, które zagrożone jest nawet więzieniem.
Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Powyższe stanowi tzw. przestępstwo bez ofiary (bo przecież pozornie nikomu nie dzieje się krzywda), zaś jego istnienie w Kodeksie karnym spowodowane jest przez konieczność ochrony dobra, jakim jest autentyczność dokumentów. Certyfikat szczepienia jest niewątpliwie dokumentem w rozumieniu prawa karnego.
Problematyka wytwarzania i sprzedaży „certyfikatu kolekcjonerskiego” jest złożona, ale sam zakup takiego certyfikatu i następnie posługiwanie się nim — jako autentycznym — jest przestępstwem. Certyfikat szczepienia, powtórzę, to nie jest „jakaś tam podkładka, a przepisy i obostrzenia są głupie”, a dokument, który potwierdza pewien stan faktyczny. Nawet jeżeli z zakupem certyfikatu wiąże się wpis do rejestru (de facto sfałszowanie danych w rejestrze), w dalszym ciągu mowa jest o certyfikacie fałszywym.
Nie mówiąc już o dużym problemie, który pojawi się, gdy osoba fałszywie wpisana do rejestru faktycznie zechce się zaszczepić.