Z czym Polakom kojarzy się Japonia? Większości zapewne z kwitnącymi wiśniami, sushi i tradycyjnymi japońskimi strojami. Być może jednak Polacy powinni wykazać znacznie większe zainteresowanie tym krajem – zwłaszcza pod kątem biznesowym. Czy eksport do Japonii i innych krajów azjatyckich ma w ogóle sens?
Eksport do Japonii pomysłem na biznes? Możliwości są coraz większe
Polscy przedsiębiorcy, jeśli w ogóle decydują się na eksport, to najczęściej do innych krajów europejskich. Coraz więcej firm decyduje się na szczęście na poszerzenie listy kierunków zagranicznej ekspansji – na przykład o Stany Zjednoczone, co wydaje się świetnym posunięciem.
Znacznie mniejsza popularnością cieszy się jednak eksport do krajów Dalekiego Wschodu. Na przykład jeszcze nie tak dawno potencjalny eksport do Japonii wydawał się kompletnie bezsensowny – a w dodatku utrudniony m.in. przez bariery celne. W ostatnich latach UE podpisała jednak z Japonią (i Koreą Południową) umowy o wolnym handlu. Warto przy tym zaznaczyć, że Japonia jest 4. importerem towarów i usług na świecie – a aż 127 mln konsumentów osiąga wysokie dochody (36 680 dolarów per capita).
Celem umowy było przede wszystkim zniesienie ceł oraz eliminacja przepisów ograniczających handel (zwłaszcza towarami przemysłowymi i w pewnej mierze rolnymi). Na mocy umowy zawartej w 2019 r. Japonia zliberalizowała 91 proc. wartości importu z UE. Ostatecznie ma to być nawet 99 proc. wartości.
Jak jednak realnie przedstawia się sytuacja, jeśli chodzi z kolei o eksport z Polski do Japonii? Tylko w kwietniu 2021 r. wartość eksportu wyniosła – w przeliczeniu na złotówki – nieco ponad 384 mln zł.
Co najczęściej eksportowano do Japonii? Największą rolę odegrał eksport maszyn, urządzeń i wyrobów przemysłu motoryzacyjnego – mowa m.in. o skrzyniach biegów, amortyzatorach czy poduszkach powietrznych. To jednak nie wszystko. Polscy przedsiębiorcy eksportowali też do Japonii wyroby tytoniowe, artykuły rolno-spożywcze, mięso wołowe, wyroby chemiczne czy puch i pierze. Rosnącą popularnością cieszy się również polska ceramika – budząca zresztą duże zainteresowanie również w USA.
Czas na kulinarne podbicie Japonii. Polscy przedsiębiorcy mają szansę się wykazać
Polska Agencja Inwestycji i Handlu w alercie rynkowym dla Japonii wskazała, jakie są szanse eksportowe polskich przedsiębiorców, jeśli chodzi o handel z Krajem Kwitnącej Wiśni. Okazuje się, że obecnie występuje zwiększone zapotrzebowanie na produkty z branży spożywczej, a zwłaszcza – słodycze i przekąski, płatki i mleko owsiane, mrożonki warzywne i owocowe, a także – wołowinę i soki. To może być wyraźny sygnał dla polskich producentów, którzy do tej pory nie odważyli się na eksport do Japonii. I to zwłaszcza, że smaki znad Wisły są jeszcze mało popularne na Dalekim Wschodzie. Na przykład w Tokio tylko w jednym lokalu można zjeść typowo polski przysmak. Nie jest to jednak schabowy czy bigos, ale… pączki. W „Pączki ya” (bo tak nazywa się lokal) można też zjeść pierogi ruskie. Goście mogą spróbować też polskiego piwa (Łomża) lub wódki (Żubrówka – akurat ta w Japonii ma cieszyć się sporą popularnością). Z kolei z rozmów z Polakami mieszkającymi długo (lub na stałe) w Japonii wynika, że na japońskim rynku ma brakować m.in. ogórków kiszonych (ale robionych według typowo polskiego przepisu), marynowanych śledzi czy suchej kiełbasy krakowskiej – a są to produkty, które można byłoby w zasadzie bez większych problemów eksportować. Dobrym pomysłem mogłoby być również wprowadzenie słonych polskich przekąsek czy tradycyjnych polskich słodyczy (takich jak np. krówki).
Przedsiębiorcy, którzy ośmielą się spróbować podbić japoński rynek, będą mieć teraz nieco ułatwione zadanie – m.in. dzięki temu, że FedEx uruchomił nowe połączenie lotnicze, które pozwoli na szybszy i wygodniejszy transport towarów z Europy do Japonii. Połączenie między Paryżem a Osaką (raz w tygodniu) ma zapewnić przedsiębiorcom korzystającym z usług FedEx dodatkowe 200 ton przepustowości tygodniowo. Podobne połączenie (również raz w tygodniu) będzie realizowane zresztą również między Paryżem a Kantonem (Chiny) z międzylądowaniem w Singapurze.
Rynek azjatycki jest mocno perspektywiczny. Warto spróbować na niego wejść już teraz
Warto zresztą przy okazji zaznaczyć, że FedEx generalnie rozwija systematycznie sieć połączeń z Azją i Pacyfikiem. I nic dziwnego – rynek ecommerce rozwija się tam w ekspresowym tempie. W całym regionie sprzedaż internetowa ma tam podwoić się (!) do 2025 r. To zatem najlepszy moment, by także i polscy przedsiębiorcy postanowili powalczyć o eksport do Japonii. Jeśli zdecydują się na usługi FedEx, mogą liczyć też dodatkowo na wsparcie merytoryczne – czyli rozwiązania ecommerce, które mają maksymalnie odciążyć przedsiębiorców, jeśli chodzi o kwestie logistyczne. Dodatkowo klienci firmy mają też do dyspozycji narzędzia celne, które ułatwią im zagraniczny eksport.
Wydaje się zatem, że przedsiębiorcy, którzy rozważali eksport na rynek japoński (lub generalnie – azjatycki), powinni wykorzystać obecną sytuację i szanse eksportowe – warunki są wyjątkowo korzystne.
Wpis powstał we współpracy z FedEx