Już kilka tygodni temu ZUS porozumiał się ze swoimi pracownikami reprezentowanymi przez związki zawodowe. W ramach porozumienia przewidziano 300 zł podwyżek oraz łączną kwotę 33 milionów złotych premii. Związkowa Alternatywa nadal rzuca jednak kłody pod nogi Zakładu.
Związkowa Alternatywa to związek zawodowy, którego przewodniczącym jest Piotr Szumlewicz. To ten dziennikarz, który przed laty stał się szerzej znany po tym, jak wymyślił „ustawę zakazującą ubóstwa”. Obecnie nawołuje pracowników ZUS, by w dniach 15 i 16 listopada masowo oddawali krew, nie przychodząc tym samym do pracy.
Pracownicy ZUS chcieli podwyżek – i dostali
Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, gdy pracownicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych uznali, że ich zarobki zaczynają odbiegać od stawek rynkowych. Reprezentowani przez łącznie 11 różnych związków zawodowych zasiedli do negocjacji z ZUS, a ostatecznie udało się wypracować porozumienie płacowe. Zakłada ono wypłatę podwyżek dla wszystkich pracowników w kwocie 300 zł miesięcznie już od 1 lipca 2021 roku, na które ZUS ma przeznaczyć 74,5 mln zł. Dodatkowe 33 mln zł trafiły do pracowników w formie premii. To spore pieniądze, ale też w rękach pracowników ZUS spoczywa spora odpowiedzialność. To często ciężka i dobrze wykonywana praca urzędnicza, a na dodatek kolejne pomysły rządu czy zmiany wymuszane przez chociażby Polski Ład, tych obowiązków dokładają.
Kiedy wydawało się, że kryzys w ZUS został już zażegnany, nie tylko ustalono kwestię podwyżek, ale też zaczęto ustalać podział pieniędzy z oszczędności Zakładu, jeden ze związków zawodowych – właśnie Związkowa Alternatywa – zaczął stawać okoniem. O sabotowaniu pracy ZUS poprzez grupowe oddawanie krwi pisał parę godzin temu Business Insider. Okazuje się, że jeden ze związków nie uczestniczy w rozmowach i wciąż namawia do protestu. – Sieje ferment i próbuje wprowadzić nas w błąd – skarżą się z kolei „Faktowi” pracownicy zakładu.
Związkowa Alternatywa z kolei chyba nie wie czego chce
Wielokrotnie krytycznie wypowiadałem się na temat nie tylko samej instytucji, ale przede wszystkim sposobu funkcjonowania związków zawodowych w Polsce. W sporze z ZUS Związkowa Alternatywa de facto trzyma jednak w szachu nie tylko sam ZUS, ale przede wszystkim pracowników Zakładu oraz pozostałe 10 związków, które chcą rozmawiać i zapewne dopinać porozumienie.
Co więcej, w konsultacjach społecznych do tej pory nie wiadomo kto tak naprawdę reprezentuje Związkową Alternatywę. Związkowa Alternatywa twierdzi, że dokonała wyboru nowych władz. Jednak do tej pory nie przedstawiła na to ZUS odpowiednich dokumentów, które potwierdzają zgodność tego wyboru z własnym statutem. To uniemożliwia jej prowadzenia rozmów z ZUS w ramach sporu zbiorowego. – czytamy w artykule Mateusza Lubińskiego na łamach „Faktu”. Szumlewicz kontruje, że ZUS nie ma uprawnień formalnych do tego, by badać kto jest we władzach reprezentowanego związku(!). Oryginalna logika. Może więc Zakład powinien od jutra zacząć rozmawiać nawet z bajkowym Misiem Colargolem jako reprezentantem Związkowej Alternatywy, wszak nie ma uprawnień do tego, by badać czy aby na pewno jest do tego uprawniony.
Alternatywy 4
W patowej sytuacji znalazł się więc nie tylko sam ZUS i jego władze, ale też pracownicy zakładu, a na samym końcu cierpimy my, czyli płatnicy składek, którzy w najbliższych tygodniach możemy częściej odbijać się od okienek czy infolinii, bo pan Piotr Szumlewicz realizuje swoją wizję ustawowego zakazu ubóstwa w niekonwencjonalny sposób.