W środę odnotowano 24 239 zakażeń. Szczyt czwartej fali epidemii koronawirusa przewidywany jest na przełom listopada i grudnia, więc wszystko przed nami. Tymczasem pracodawcy nie otrzymają dostępu do informacji o zaszczepieniu pracowników. Ustawa Niedzielskiego trafi do kosza, bo rządzący potrzebują głosów sejmowych antyszczepionkowców. To jak to szło z tym imposybilizmem, Zjednoczona Prawico?
Ustawa Niedzielskiego nie zostanie uchwalona, sytuację próbuje ratować grupa posłów PiS
Czwarta fala koronawirusa w Polsce najwyraźniej coraz mocniej się rozkręca. W środę odnotowano 24 239 nowych zakażeń. Zmarły 463 osoby. Wszyscy chyba zdajemy sobie sprawę z tego, że w nadchodzących tygodniach będzie tylko gorzej. Trwająca pandemia nie tylko przynosi naszemu krajowi katastrofę demograficzną, ale także poważne szkody gospodarcze. Trudno powiedzieć, by czwarta fala epidemii kogokolwiek zaskoczyła. Taki a nie inny obrót wypadków był przecież łatwy do przewidzenia już w trakcie poprzedniej.
Rozsądek nakazywałby w tej sytuacji podjąć stosowne środki zaradcze pozwalające ograniczyć skutki epidemii. Na przykład zrealizować wysuwany od długich miesięcy postulat pracodawców, by umożliwić im weryfikację zaszczepienia pracowników. Niestety nie zanosi się nawet na tak oczywiste posunięcie.
Jak podaje Wirtualna Polska, ustawa Niedzielskiego trafi najprawdopodobniej do kosza. Nie wszystko na szczęście stracone. Zastąpi ją projekt poselski, najprawdopodobniej tożsamy. Poseł PiS Czesław Hoc ma nadzieję, że będzie on procedowany już na posiedzeniu Sejmu 1-2 grudnia.
Pytanie jednak, czy nowy projekt ma szansę na uchwalenie? Trudno się bowiem spodziewać, że zyska on większe poparcie, niż ustawa Niedzielskiego. Chyba, że projekt poselski będzie znacznie mniej restrykcyjny dla niezaszczepionych. Na przykład pod względem uprawnień przysługujących pracodawcy względem takiego pracownika.
Polski rząd nie jest w stanie przeprowadzić dzisiaj żadnej zmiany, która nie spodobałaby się skrajnemu skrzydłu Zjednoczonej Prawicy
Sejmowa arytmetyka pozostaje bowiem bez zmian. Zjednoczona Prawica ma bardzo kruchą większość sejmową. By móc dalej sprawować władzę, potrzebuje głosów sejmowych antyszczepionkowców. Ustawa Niedzielskiego budziła sprzeciw takich polityków, jak chociażby Janusz Kowalski z Solidarnej Polski czy Anna Maria Siarkowska. Teoretycznie projekt poselski mogą jeszcze poprzeć posłowie tej bardziej zdroworozsądkowej części opozycji. Nie zmienia to jednak tego, że rząd w sprawie pandemii dotknął poważny imposybilizm.
Gabinet Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego nie jest dzisiaj w stanie wprowadzić żadnego rozwiązania, które jakkolwiek realnie by zabolało antyszczepionkowców. Dotyczy to zarówno elektoratu partii rządzącej, jak i polityków reprezentujących w obrębie koalicji co bardziej skrajne poglądy. Otwartą kwestią jest to, czy rządzący w ogóle chcieliby zdecydować się na taki ruch.
Stąd właśnie polityka wiecznego zachęcania Polaków do szczepień, apelowania do ich odpowiedzialności – proszenia, momentami wręcz błagania. Niestety, nie ma większych złudzeń co do skuteczności tej metody. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że dotychczasowe kampanie edukacyjne niewiele tak naprawdę dały. To w zasadzie już kwestia wiary. Ci, którzy wierzą w skuteczność szczepień się szczepią, ci którzy wolą żyć w swoim świecie po prostu tego nie robią.
Ci drudzy mają oczywiście do tego pełne prawo, bo szczepienia pozostają w pełni dobrowolne. To nie tak, że wprowadzenie w Polsce modelu francuskiego byłoby dobrym rozwiązaniem. Rzecz w tym, że nie jesteśmy dzisiaj wypracować właściwie żadnego. Z wyjątkiem może liczenia, że uda się przeczekać pandemię i dalej jakoś to będzie.
W dzisiejszej Zjednoczonej Prawicy ogon jak najbardziej merda psem
Takie podejście bardzo kontrastuje z wizerunkiem Zjednoczonej Prawicy kreowanym przez lata przez jej polityków. Miało być to stronnictwo, które „po ośmiu ostatnich latach” przełamało wieczne „nie da się” poprzedników i rzeczywiście jest w stanie zrobić coś, co wcześniej wydawało się niemożliwe.
Ustawa Niedzielskiego to o tyle interesujące studium przypadku, że minister zdrowia najwyraźniej nie konsultował za bardzo z resztą rządu samego projektu przed jego ogłoszeniem. Najwyraźniej uznał, że przecież mowa o rozwiązaniach oczywistych, więc nie było takiej potrzeby.
Okazało się jednak, że w dzisiejszych czasach ochrona zdrowia stała się sprawą ideologiczną. O głosy najbardziej skrajne trzeba dzisiaj zabiegać, nawet kosztem ludzkiego zdrowia i życia. Tak samo było zresztą w sprawie aborcji, reformy sądownictwa, czy całości polskiej polityki zagranicznej.
Prawo i Sprawiedliwość nie jest w stanie zrobić nic, co choć trochę nie spodobałoby się Solidarnej Polsce, czy radykałom z własnego zaplecza politycznego. Ci w społeczeństwie mają poparcie gdzieś w granicach błędu statystycznego. Przywołując słowa Jarosława Kaczyńskiego sprzed roku można śmiało stwierdzić, że ogon jednak tym psem wciąż merda.