Czwarta fala koronawirusa jest tylko kwestią czasu. Wypadałoby więc nauczyć się czegoś na błędach poprzednich trzech

Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji (250)
Czwarta fala koronawirusa jest tylko kwestią czasu. Wypadałoby więc nauczyć się czegoś na błędach poprzednich trzech

Zaszczepienie całej populacji naszego kraju z pewnością nie nastąpi szybko. To oznacza, że czwarta fala koronawirusa przetaczająca się przez Polskę jest tylko kwestią czasu. Czy nauczymy się czegoś na błędach drugiej i trzeciej? Trudno powiedzieć. Wiadomo na pewno czego powinniśmy unikać.

Szczepienia w Unii Europejskiej idą powoli, dlatego już teraz trzeba myśleć o przygotowaniach do kolejnej fali koronawirusa

Polska w skali Unii Europejskiej radzi sobie ze szczepieniami naprawdę dobrze. Problem w tym, że przez fatalną dostępność samych szczepionek Narodowy Program Szczepień idzie dużo wolniej, niż pierwotnie zakładano. W tej chwili mamy też trzecią falę epidemii koronawirusa, możliwe że jeszcze przed szczytem. Dzienny przyrost nowych zakażeń covid-19 przekracza często 20 tysięcy przypadków. Szczególny powód do niepokoju dają pojawiające się co rusz nowe mutacje koronawirusa. W Polsce powoli zaczyna dominować wariant brytyjski, bardziej zajadły od pierwotnego.

Wydaje się, że w przeciwieństwie do chociażby Izraela, szanse na zaszczepienie populacji zanim nadejdzie czwarta fala koronawirusa są raczej mizerne. To oznacza, że już teraz powinniśmy się zastanawiać, jak by tu uniknąć błędów popełnionych przed dwiema poprzednimi. Tych było, trzeba przyznać, całkiem sporo.

Za każdym razem rządzący zaraz po ustabilizowaniu się sytuacji wykonują te same ruchy prowadzące do następnej fali epidemii

Schemat postępowania naszych rządzących powtarzał się już dwukrotnie. Po względnym opanowaniu sytuacji następuje częściowe znoszenie obostrzeń. Rząd preferuje przy tym wyraźnie trzy sfery życia codziennego: nauczanie wczesnoszkolne, turystykę, oraz centra handlowe. Równocześnie obostrzenia w dalszym ciągu są bezwzględnie stosowane wobec chociażby gastronomii czy branży fitness. Ktoś złośliwy mógłby także zwrócić uwagę na pomijanie w szczególnie dotkliwych restrykcjach kultu religijnego.

Po pierwszej fali koronawirusa rządzący bardzo aktywnie zachęcali Polaków do spędzania wczasów w naszym kraju. Temu miał służyć chociażby bon turystyczny. Równocześnie ówczesne kierownictwo resortu edukacji uparło się na powrót do nauczania stacjonarnego od 1 września. Skutkiem rozluźnienia i tych konkretnych działań najprawdopodobniej była druga fala koronawirusa.

Warto zauważyć, że po ustabilizowaniu się sytuacji i świątecznym lockdownie mieliśmy do czynienia z powtórką z rozrywki. I to pomimo przypuszczeń epidemiologów, że już w marcu będziemy mierzyć się z trzecią falą. Ponownie rządzący zdecydowali się na powrót najmłodszych uczniów do szkół. Po raz kolejny postawili na turystykę. Symbolem luzowania restrykcji mogą być w tym przypadku bawiący się w Zakopanem, oraz szusujący na stokach w Wiśle prezydent Andrzej Duda. Skutek, ponownie, do przewidzenia – kolejny lockdown i wielkanocne obostrzenia.

Czwarta fala koronawirusa skończy się tak samo jak poprzednie, jeśli znowu postawimy na szkoły i turystykę

Możemy się spodziewać, że kiedy dzienna liczba zakażeń spadnie do rozsądnej wartości, rządzący po raz kolejny zechcą luzować obostrzenia. Wszystko w trosce o dobrostan gospodarki i zdrowie psychiczne Polaków. Postawmy sprawę jasno – jeśli znowu będą zachęcać społeczeństwo do podróży po Polsce i dobrej zabawy, a także ponownie będą forsować szybki powrót nauczania stacjonarnego, to bardzo szybko czeka nas kolejna, czwarta fala koronawirusa. Warto przypomnieć: już teraz planują powrót do szkół w kwietniu.

Zwłaszcza, jeśli znowu jakiś geniusz wpadnie na pomysł ściągania do Polski rodaków potencjalnie zakażonych jakimś nowym egzotycznym szczepem bez zachowania jakichkolwiek środków ostrożności. Akcje tego typu zapewne miały wpływ na liczbę zakażeń, z pewnością ostatnia z nich mogła pomóc wariantowi brytyjskiemu rozprzestrzenić się po Polsce.

Cóż więc można zrobić, by czwarta fala koronawriusa nie była tak dotkliwa, jak druga i trzecia? Być może w ramach troski o choćby namiastkę normalności warto byłoby postawić na inne branże, niż dotychczas? Zwłaszcza takie, które do tej pory były objęte najbardziej dotkliwymi restrykcjami i których funkcjonowanie nie sprzyja przemieszczaniu się obywateli po kraju.

Nie sposób chociażby nie zauważyć, że w Polsce restauracje służą raczej spożywaniu posiłków, niż socjalizowaniu się. Branża fitness również jest w stanie działać w warunkach zwiększonego reżimu sanitarnego. Równocześnie zdrowy styl życia w realiach epidemii będzie raczej dobrym pomysłem.

Czwarta fala koronawirusa nałoży się na poprawę pogody – trzeba znaleźć Polakom zajęcie, które nie wymaga podróżowania po Polsce

Trzeba pamiętać, że zdalne nauczanie ma raczej fatalny wpływ na poziom edukacji w naszym kraju. Konieczność zajmowania się najmłodszymi pociechami dezorganizuje też niektórym rodzicom życie zawodowe, odbijając się negatywnie na gospodarce. Dodatkowo konieczność udziału rodziców w nauczaniu to nawet poza epidemią coś wielce niepożądanego. A jednak po raz kolejny okazuje się, że to nie szkoły powinny mieć priorytet w kwestii luzowania obostrzeń.

Dzieci, owszem, nie przechodzą zwykle ciężkiej formy covid-19. Za to roznoszą wirusa po rodzinie. Warunki polskiej szkoły, nawet przy zachowaniu podstawowych zasad ostrożności, sprzyjają transmisji koronawirusa. Kolejny problem stanowią niespełnieni imprezowicze szukający każdej okazji, by móc się choć trochę zabawić. Czwarta fala koronawirusa najprawdopodobniej nałoży się na poprawiającą się pogodę. Dlatego chyba lepiej, żeby młodzi ludzie mieli okazję wyszumieć się na świeżym powietrzu.

Po raz kolejny już trzeba podkreślić rolę przykładu, jaki władza powinna dawać Polakom. Chcemy, by obywatele przestrzegali wprowadzanych obostrzeń – dlatego zwłaszcza politycy powinni się szczególnie wystrzegać ich ostentacyjnego lekceważenia. Tutaj negatywnym przykładem może być chociażby wypad w góry byłej minister Jadwigi Emilewicz z synami w góry. Przynajmniej tym razem nie ma już potrzeby otwierać stoków narciarskich.