Abonament RTV to jedna z tych danin, której dalsze istnienie wydaje się kompletnie niezrozumiałe – rządzący jednak, mimo zapowiedzi, nie zlikwidowali konieczności jego płacenia. Wszystkich abonentów powinny jednak zaciekawić wyroki WSA w Warszawie i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Wynika z nich, że abonament RTV należy się tylko za policzone odbiorniki – a jeśli brakuje odpowiednich ustaleń, to całą sprawę należy zbadać ponownie.
Abonament RTV co do zasady muszą płacić osoby posiadające zarejestrowany radioodbiornik lub odbiornik telewizyjny. Z obowiązku płacenia abonamentu wyłączone są niektóre grupy – m.in. osoby, które ukończyły 75. rok życia, emeryci (po 60. roku życia) z emeryturą, której wysokość nie przekracza połowy przecietnego wynagrodzenia, osoby z I grupą inwalidzką czy osoby bezrobotne (a to tylko przykłady – wyłączonych z obowiązku płacenia daniny jest więcej). Co jednak, jeśli odbiornik nie jest zarejestrowany? Tego dotyczą wyroki WSA w Warszawie i NSA.
Abonament RTV tylko za policzone odbiorniki?
Jak opisuje „Rz”, inspektorzy Poczty Polskiej, podczas kontroli w obiekcie należącym do jednej ze spółek z.o.o., odkryli 68 niezarejestrowanych odbiorników (telewizorów z dekoderem internetowym), znajdujących się na terenie obiektu od ok. 6 miesięcy. Inspektorzy nakazali zatem niezwłoczną rejestrację odbiorników, a także ustalili opłatę za ich używanie (w wysokości 46 tys. zł).
Spółka odwołała się do ministra aktywów państwowych, jednak ten nie umorzył postępowania w sprawie. Przekazał sprawę za to z powrotem do Poczty Polskiej, argumentując, że inspektorzy nie ustalili ostatecznej liczby odbiorników oraz nie określili ich stanu. Spółka postanowiła zatem zwrócić się do WSA w Warszawie. Firma argumentowała, że inspektorzy przeprowadzili kontrolę w sposób nieprawidłowy – bo mieli opierać się głównie na wycofanym następnie oświadczeniu osoby podpisanej pod protokołem kontroli jako specjalista ds. administracji. Co ciekawe, była to osoba pracująca nie dla spółki, ale… dla jej kontrahenta. Tym samym nie była upoważniona do reprezentowania spółki i nie mogła posiadać informacji na temat liczby odbiorników. Osoba podpisana pod protokołem wycofała też swoje oświadczenie. Zagadką oczywiście pozostaje, dlaczego w ogóle pracownik kontrahenta podpisał protokół i wydał jakiekolwiek oświadczenie – i skąd znalazł się na terenie spółki. Poczta Polska broniła się jednak, że osoba podpisana pod protokołem złożyła podpis własnoręcznie – i w dodatku z pieczęcią firmową spółki. Ona też wskazała w protokole, ile jest niezarejestrowanych odbiorników. Najwidoczniej dla Poczty był to wystarczający dowód.
Konieczne dokładne policzenie odbiorników
WSA w Warszawie oddalił skargę spółki. Sąd uznał, że ostatecznie nie wyjaśniono, ile niezarejestrowanych odbiorników znajduje się na terenie firmy. Osoba uczestnicząca w kontroli, podpisana pod protokołem, ostatecznie przecież wycofała się z oświadczenia – tym samym trudno było stwierdzić, jak faktycznie przedstawia się kwestia liczby odbiorników. NSA oddalił z kolei skargę kasacyjną firmy z tych samych powodów. Sędzia sprawozdawca Joanna Sieńczyło-Chlabicz wskazała, że dotychczasowy materiał dowody nie wystarczy do rozstrzygnięcia sprawy. Z tego względu musi być zbadana ponownie.
Dla abonentów to wbrew pozorom ważny wyrok. Oznacza bowiem, że jeśli inspektorzy faktycznie nie policzą niezarejestrowanych odbiorników – i nie będą mieć odpowiednich dowodów – to sprawę należałoby zbadać jeszcze raz, aż do zgromadzenia satysfakcjonującego materiału dowodowego.