Decyzja Rady Polityki Pieniężnej o kolejnej podwyżce stóp procentowych oznacza, że wzrosną raty kredytów hipotecznych. Dla niektórych kredytobiorców koszty mogą szybko stać się nie do udźwignięcia. Niesie to ze sobą konsekwencje dla rynku nieruchomości. Warto też zadać sobie pytanie: czy szykuje się nam powtórka z Frankowiczów?
Podwyżki stóp procentowych sprawiają, że niektóre osoby nie są w stanie spłacać rat za zakupione mieszkania
Radio TOK FM zwróciło niedawno uwagę na bardzo ważną konsekwencję podwyżek stóp procentowych. Sytuacja posiadaczy mieszkań kupionych na kredyt gwałtownie się zmieniła. Raty kredytów hipotecznych drastycznie wzrosły. Tym samym niektórzy właściciele mieszkań mogą nie udźwignąć konieczności comiesięcznego spłacania coraz większej kwoty zaciągniętej pożyczki.
Gość TOK FM, Adam Czerniak z Polityki Insight i Szkoły Głównej Handlowej, przekonuje, że już pojawiają się ludzie twierdzący, że bank ich oszukał. W końcu raty miały nie wzrosnąć, w każdym razie nie w takim stopniu. Brzmi znajomo? Sytuacja osób zaciągających kredyty hipoteczne w okresie niemalże zerowych stóp procentowych na pierwszy rzut oka przypomina przypadek Frankowiczów.
Raty kredytów hipotecznych także w tym przypadku mogą wzrosnąć bardzo znacząco. Adam Czerniak przedstawił wyliczenia dla 50-metrowego mieszkania w Warszawie, z wkładem własnym w wysokości 20 proc., zaciągniętego przy najtańszym kredycie. Rata w tym wypadku wzrośnie nawet o połowę. Dla większości takich kredytów to wzrost o ponad 1 tys. złotych.
Do tego warto wziąć poprawkę na całość sytuacji gospodarczej w kraju. Ceny energii i paliwa rosną, wraz z nimi właściwie całość kosztów życia w Polsce. Drożeją także materiały budowlane, czy elementy wyposażenia nowego mieszkania.
Z punktu widzenia rynku nieruchomości powinniśmy się teraz spodziewać większej liczby ofert sprzedaży mieszkań. Właśnie ze strony tych inwestorów, którzy nie są w stanie spłacić kredytu zaciągniętego na zakup mieszkania. To zjawisko oczywiście nie oznacza trwałego spadku cen, zwłaszcza w największych miastach, ale być może spowolni go na jakiś czas.
Warto przy tym już teraz zastanowić się, czy aby na pewno mamy do czynienia z drugimi Frankowiczami? Na pierwszy rzut oka podobieństw jest całkiem sporo. Podobieństwo to może jednak być mylące.
Dzisiejsze wysokie raty kredytów hipotecznych to po prostu wyjątkowy pech inwestorów
W obydwu przypadkach mamy do czynienia w dużej mierze z drobnymi inwestorami chcącymi skorzystać z okazji do poprawy swojej sytuacji ekonomicznej. Ot, zwykłymi ludźmi a nie jakimiś krwiożerczymi rekinami finansjery. Środkiem do celu był dla nich tani kredyt – kiedyś walutowy, dzisiaj niskooprocentowany dzięki niskim stopom procentowym.
Zarówno Frankowicze, jak i dzisiejsi pechowi inwestorzy, nacięli się na nagłą zmianę okoliczności. Kto mógł się bowiem spodziewać, że w 2015 r. Szwajcarski Bank Narodowy nagle uwolni franka od zależności względem kursu euro? Kto też mógł się spodziewać, że pandemia przyniesie załamanie gospodarcze i rekordową inflację, która zmusi w końcu Radę Polityki Pieniężnej do podniesienia stóp procentowych? Kurs franka szwajcarskiego był przez długie lata bardzo stabilny, podobnie jak stopy procentowe w Polsce.
Jest oczywiście pewna różnica. W przypadku Frankowiczów wiemy, że banki oszukiwały swoich klientów stosując w umowach klauzule abuzywne, a więc sprzeczne z prawem. Wiemy to dzięki wyrokom sądów, które decydują się coraz częściej na unieważnianie takich umów kredytowych. Warto o tym przypominać za każdym razem, zanim ktoś stwierdzi, że Frankowicze sami byli sobie winni.
Tymczasem na ten moment nie ma za to przesłanek sugerujących, że może być coś nie tak z kredytami hipotecznymi zawieranymi teraz. Trudno byłoby też zrzucić tutaj winę na organy państwa. Owszem, niedawne jeszcze komunikaty ze strony prezesa NBP sugerowały zupełnie inny rozwój wypadków. Inflacja była też długo bagatelizowana przez rząd. Nie da się jednak nie zauważyć, że Rada Polityki Pieniężnej i tak prędzej czy później byłaby zmuszona do podniesienia stóp procentowych. Chyba, że interesowałby nas scenariusz turecki i galopująca inflacja rzędu 36 proc.
Wydaje się więc, że obecne wysokie raty kredytów hipotecznych to jednak element ryzyka, jakim zawsze jest inwestowanie. Niestety, nie każda inwestycja się zwraca. Nieprzewidziane okoliczności wywracają te „pewne” i „bezpieczne” do góry nogami. Pod tym względem niejako dzisiaj wszyscy jedziemy na jednym wózku.