Nauka jazdy samochodem nie zawsze przebiega łatwo. Każdy kierowca jednak wie, że nieoceniona bywa tu pomoc kogoś bardziej doświadczonego, na przykład rodzica. Wszystko wskazuje na to, że rząd chce to nieco sformalizować. Tylko czy nauka jazdy z rodzicem ograniczy stres kandydata na kierowcę, czy może go wręcz zwiększy?
Rząd niedawno drastycznie podniósł mandaty za wykroczenia drogowe, teraz szykuje się nieco mniejsza, ale jednak całkiem poważna zmiana, jeśli chodzi o kształcenie przyszłych kierowców.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, „lada miesiąc” można się spodziewać projektu kolejnych zmian w prawie o ruchu drogowym. Pomysł jest taki, by zachęcać młodych kandydatów na kierowców do nauki jazdy pod okiem dorosłych – rodziców bądź opiekunów.
Ktoś powie – nic nowego. Jednak rządzący chcą, by rodzice „musieli spełnić ustawowe wymagania”. Przede wszystkim założenie jest takie, że muszą oni być „dobrymi, pewnymi kierowcami”.
Niewykluczone zatem, że adept kierowania nie będzie już musiał jeździć po mieście z instruktorem – a właśnie z rodzicem.
Nauka jazdy z rodzicem. Czy to dobry pomysł?
„Im więcej takich jazd z opiekunem, tym więcej doświadczenia u młodzieży” – powiedział „Rzeczpospolitej” wiceszef warszawskiego WORD-u.
Wstępny pomysł może wyglądać nieźle. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Czy nauka jazdy będzie odbywała się w samochodzie rodzica? A może trzeba będzie wynająć specjalnie przystosowany do tego pojazd? W tym pierwszym przypadku paradoksalnie może okazać, że nauka jazdy pod okiem rodzica jest jeszcze bardziej stresująca…
Pozostaje też oczywiście pytanie, czy na pewno rodzic tudzież opiekun jest lepiej przygotowany do uczenia technik jazdy niż profesjonalny instruktor. Nie jest też pewne, czy pod okiem rodzica będzie można przejść cały kurs, czy może tylko jego część.
Kursy na prawo jazdy są drogie, np. w Warszawie ceny sięgają już 3 tys. zł. Nauka jazdy z rodzicem może być więc bardzo dużą oszczędnością dla rodzin. Jednak każdy kij ma dwa końce. Na takiej rewolucji mocno straciłyby przecież szkoły jazdy. Jednak trudno mieć wrażenie, żeby polscy prawodawcy specjalnie ostatnio przejmowali się losem przedsiębiorców.