Rzucić wszystko i uciec na wieś, a później dziwić się, że na wsi śmierdzi wsią. Tak można podsumować historie, które od czasu do czasu wracają na salę sądową. Witajcie we współczesnej Polsce. Sprawa może bawić, ale co pewien czas, kolejni rolnicy muszą walczyć z oderwaniem od rzeczywistości.
Uciążliwy sąsiad na wsi
Temat ucieczki na wieś jest dość nośny od kilku lat. Niech podniesie rękę ten, kto choć raz nie zamarzył o małym domu z werandą i widokiem na zielone pola. Wizja piękna, ale niestety z codziennym życiem nie ma wiele wspólnego. Mimo że dla wielu jest to oczywista kwestia, wciąż zaskakuje mnie zdziwienie, a czasami nawet oburzenie, że wieś rządzi się swoimi prawami. I właściwie z tego wziął się temat artykułu. Na fali takiego niezadowolenia i niestety niezrozumienia realiów, na które się decydujemy, wykwitają sprawy budzące politowanie, ale też będące przestrogą na przyszłość. W szczególności jeśli w planach mamy zakup nieruchomości na polskiej wsi.
Przykładów wyroków o zaprzestanie naruszenia praw innych osób jest na pęczki. O ile nie dziwi szczekający za ścianą piec czy opalanie domu trującymi substancjami, o tyle uważanie za uciążliwe hodowli zwierząt już tak. Zwłaszcza jeżeli ma ona miejsce na wsi. Co kilka lat na sądową wokandę jak bumerang wraca bardzo podobna tematyka. Chodzi o immisje sąsiedzkie. Co ciekawe schemat tych spraw jest bardzo podobny. Mieszkańcy miasta postanawiają zamieszkać na wsi. Po kilkunastu miesiącach do sądu trafia pozew, w którym domagają się zaprzestania naruszenia ich własności. Powody są różne. Nieprzyjemny zapach, hałas, rosnące drzewa, hodowla zwierząt, nieestetyczne budynki gospodarskie w sąsiedztwie. Sprawy, jak nietrudno się domyśleć, na ogół kończą się oddaleniem powództwa. Ich liczba jest jednak na tyle duża, że w branży rolniczej zaczęto mówić o pewnej formie prześladowania.
Skala problemu pokazuje, że istnieje dość duży problem ze świadomością realiów w naszym społeczeństwie. Cieszy, że uzasadnienia wyroków są najczęściej wyrazem pewnego triumfu normalności. Sądy zwracają uwagę na specyfikę terenów wiejskich, podkreślają, że różnią się one od realiów i zwyczajów życia na podmiejskich osiedlach czy miejskich przedmieściach. Zwracana jest uwaga na brak akceptacji i świadomości osób wnoszących powództwa. Rozważana jest również kwestia zwyczajów panujących w danej okolicy, co w danych sprawach i ocenie ich zasadności jest kluczowe.
Ten artykuł miał być o immisjach
Dlaczego to takie istotne, bo rzeczywistość nie jest łatwo zmienić. Jakiś czas temu radziłam co sprawdzić przed zakupem działki, wygląda na to, że oprócz czysto formalnych rzeczy warto zwrócić uwagę na to czym zajmują się nasi sąsiedzi, jak pachnie i brzmi okolica oraz, czy nie przeszkadzają nam drzewa w sąsiedztwie. Pominięcie tych kwestii może w przyszłości być bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. Zwłaszcza że wyprowadzka na wieś dla wielu grup społecznych kojarzy się z luksusem będącym nagrodą za sukces finansowy. Gdzieś obok wizji podrasowanej przez polskie seriale toczy się normalne życie, z pracami rolniczymi i hodowlą zwierząt w tle. Dla niektórych może być to uciążliwy sąsiad na wsi, dla innych normalny rytm życia i pracy. Wtedy zaczyna się spór. Ich finał niejednokrotnie ma miejsce na sali sądowej, gdzie większość tych osób, jak pokazują treści wyroków, spotyka się z kolejnym rozczarowaniem. Warto mieć to w pamięci, szukając domku na wsi.
Więcej o spojrzeniu orzecznictwa na tą kwestię można poczytać w wyrokach:
wyrok Sądu Rejonowego w Dzierżoniowie, sygn. akt I C 1274/19 z dnia 18 listopada 2019 roku;
wyrok Sąd Okręgowy w Tarnowie, Sygn. akt I Ca 35/18 z dnia 27 marca 2018 roku.